wtorek, 23 czerwca 2009

Dziewczynka z... zapalniczką

Jako się rzekło opiszę Wam o co chodziło z zapalniczką w poprzednim poście.
Muszę zacząć od początku...
Pewnie kilka z Was czytało o " wrednej Felicji". Otóż pewnego pięknego, acz dramatycznego dla mnie dnia została ona sprzedana... Odjechała sobie sprzed mojej bramy, porwana przez nowego właściciela, który zapewniał mnie, że:
-Ja kupuję samochód dla żony!! Nic mu się nie stanie!!
No nie wiem... Może troszeczkę mnie uspokoił. Ale tylko kapkę...
Kiedy tylny zderzak Felki znikał za zakrętem na mostku, zalałam się rzewnymi łzami...
Nieważne, że odwalała mi różne numery. Nieważne, że mnie nie lubiła. Ale ja ją KOCHAŁAM!! Kompletnie nieodwzajemnionym uczuciem!
Mąż znalazł mnie za domem siedzącą na trawie w stanie kompletnego rozmemłania i rozmiękczenia.
-Co się stało? - zakrzyknął przestraszony.
-SPRZEDAŁEŚ MOJĄ FELKĘ!! Jak mogłeś???
-Stara już była! Rdza ją żarła na zadzie! Przebieg miała duży!
-I co z tego??? Jeździła przecież!!!
-Rany! Przecież ci mówiłem, że sprzedam ten i kupię ci nowy!!
-Ja chcę Felicję!!
-Przecież już nie produkują! - zakrzyknął mój ślubny.
-NO TO CO??? Kup mi używaną!! Taniej będzie!!
-PRZECIEŻ UŻYWANĄ WŁAŚNIE SPRZEDAŁEM!!!
-No właśnie! Jak mogłeś???? Ja nowym jeździć nie będę! Boję się! Zadrapię, stuknę, mnie pukną i w ogóle!!
I od początku... Więc mój małż machnął ręką na rozmazaną babę, a następnego dnia wpakował w samochód i zwiózł do salonu Skody.
No nie! Nic z tych rzeczy. Nie zakrzyknął: "Kochanie, bierz co chcesz tylko już nie płacz!", tylko poszedł na pewniaka do pana sprzedawcy (diler mi przez klawiszony nie przechodzi, bo z narkotykami mi się kojarzy) i zadysponował konkretny model.
Ponieważ kupowaliśmy samochód w tym samym salonie, w którym pół roku wcześniej nabył swój mój tata (był z nami), pozostawaliśmy wierni marce (trzecia z rzędu Skoda), płaciliśmy gotówką (był jakiś kredyt ileś tam, na ileś tam), dostaliśmy sporo tzw "gratisów" i upustów.
Pan dorzucał lekką ręką to radio, to kołpaki, to elektrycznie ogrzewane lusterka zewnętrzne, regulowane siedzenie kierowcy (konus jestem, więc to dla mnie rzecz cenna). W końcu wyczerpał asortyment gadżetów i na chwilę się zawiesił...
Po chwili zresetował się i rzucił od niechcenia:
-To może klimatyzacja?
Na co ja - do tej pory siedząc cicho i lekko oszołomiona odzyskałam wigor (PO CO, JA PYTAM DZIŚ??)
-O nie! - zawołałam gromko - mowy nie ma!! Ja nie chcę klimy!!
Pan się zacukał, mężowi mowę odjęło...
Pan ocknął się pierwszy:
-Yyyyyy... A co pani sobie życzy?
-ZAPALNICZKĘ - powiedziałam rozmarzonym głosem...
Hyyyyyyyyyyyy!! Bodaj by mi pypeć wtedy na języku wyrósł!!
Z niezrozumiałych do dziś przyczyn (prawie 6 lat minęło) mój mąż nie wyrzekł ani słowa...
Mam zapalniczkę... Nie użyłam jej ani razu...
Skąd ten pomysł mi strzelił do łba? Raz - jeden, jedyny raz nie miałam przy sobie zapalniczki i klęłam jak szewc nie mogąc zapalić przed jazdą będąc gdzieś poza domem.
A z klimą miałam związane niemiłe wspomnienie z samochodu męża - pewnego dnia jechałam z nim jego samochodem w upał nieziemski. Klimatyzacja na 18 (!!) stopni i ani grama więcej! Twierdził, że TAK MA BYĆ, bo inaczej się NIE DA USTAWIĆ!!
Zmarzłam jak nie powiem co w czym i postanowiłam stanowczo: Klimatyzacji w samochodach mówimy stanowcze NIE!!
Teraz jakoś mi ta stanowczość minęła...
Po czasie ;-)

14 komentarzy:

  1. nigdy Ci nie wybaczę braku klimatyzacji.:]

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłaś tam! Mogłaś mi w kostkę przykopać!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapalniczka powiadasz... no pomysł nie powiem..niczego sobie ;p
    pozdrawiam!
    P.s. dzięki za poprawę samopoczucia..świetna opowieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ata, sorry, ale umarłam ze śmiechu :-))) Jak widzę, że coś napisałaś, to lecę po jedzenie, uwielbiam czytać i jeść równocześnie! Tylko, że dzisiaj prawie się udławiłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonałe. Ja też nie chcę klimy, bo mi zimno. A okna każę otwierać, bo mi duszno :). I nie wolno jechać szybciej niż 75 na godzinę, bo powyżej strasznie huczy otwarte okno. Na zapalniczkę bym nie wpadła, pewnie dlatego, ze w torebce mam ich chyba z osiem.
    Jak kupowaliśmy teraz autko dla córki to ja słuchałam szczegółów, jakby mówili po chińsku, zapytałam tylko, czy to będzie jeździć? Też dziwnie na mnie patrzyli.

    OdpowiedzUsuń
  6. :-D Cieszę się, że podoba się Wam to co piszę :-)
    Lilka! Uważaj na litość Boską, bo nie chcę Cię mieć na sumieniu!! ;-D
    Irenko - ja nawet rozumiałam co mówią, ale jakoś mało przyswajałam ;-)
    Violetko - do usług ;-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ożesz niemożliwa kobieto! Zapalniczkę!!!!! No prawie się spłakałam ze śmiechu. Jesteś fantastyczna!

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie ten "MAŁŻ" doprowadził do łez,dobre!!!.Ja swego "dziadka" sprowadziłam z Hameryki :c) i nie oddam go za żadne skarby świata.Miał klimę,ale mój MAŁŻ (nie,no nie wytrzymam :c),odłączył ją ,bo po pierwsze niezdrowo(wieczny katar),po drugie,smok więcej paliwa podobno pożera.A zapalniczka zardzewiała,bo nie palę.
    Powinnaś książkę napisać,nudząc się w tej swojej bibliotece ;c),bo masz lekką rękę do pisania i świetnie się Ciebie czyta :c)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha :D i humor jak zwykle poprawiony po Twoim poście :D Oj z Ciebie to GagATkA ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. haha/./.swietnie napisane:)..pounta jedna...nigdy nie wiemy co dla nas dobrei czego potrzebujemy:))..hahah..a zycie jest przekorne.. dobrze,ze samochody to nie moja bajka:::)..pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  11. Ata, maleńka jesteś wielka !!!! :))))))

    Samochodem jeżdżę tylko jako pasażer, więc przy kupnie mam niewiele do powiedzenia, ale doskonale znam sytuacje kiedy "inaczej się NIE DA USTAWIĆ" :))))) odkąd jednak syn też prowadzi, to inaczej da się ustawić.

    OdpowiedzUsuń
  12. A działa chociaż ta zapalniczka?! :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. :-D
    E.guniu - działa - sprawdzałam ;-)

    Arkadio - znajdź wariata co to by wydać chciał ;-D

    Ciszę się, że udało mi się Was rozbawić i poprawić humory :-))

    Dziękuję bardzo za ciepłe słowa!!

    OdpowiedzUsuń
  14. No to mnie rozbawilas swoja opowiescia... Ja niestety nie cierpie klimy w aucie, na szczescie mamy dzielona, cokolwiek to zanczy i maz klime ma a ja nie.
    A zapalniczka??? Kto wie? Moze sie przyda w najmniej oczekiwanym momencie?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)