Uprzejmie i dla porządku donoszę, że szerzące się pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone. Żyję i żyć będę aż do śmierci (na złość moim wrogom).
Przyczyny mojego zniknięcia są dwie:
1. komp w pracy się zbiesił i odmówił współpracy
2. popołudnia spędzam w przychodni rehabilitacyjnej.
A teraz szczegóły dla wytrwałych.
Dokładnie dwa tygodnie temu pan komputer wziął się i zawiesił. Więc go restartowałam... A po chwili sama miałam zawisnąć na stryczku. Menda nie reagowała na nic! Ani tryb awaryjny, ani przywracanie systemu. Zgłosiłam awarię do odpowiedniego organu w pracy i czekałam cierpliwie, aż pan informatyk się pojawi i zreanimuje denata.
Pojawił się jakoś tak tydzień temu. Pogmerał w bebechach i stwierdził, że ma dwa wyjścia: wyczyścić dysk do bólu, albo podpiąć drugi i spróbować zgrać to co zostało.
Jeśli coś zostało, bo prawdopodobnie na 90% przyszedł se wirus i zeżarł pliki...
Słabo mi się zrobiło... Mam na dysku program do katalogowania książek. Wprowadzone miałam już prawie wszystkie pozycje z księgozbioru głównego. Tak coś koło 18 tys pozycji. Zostało mi tylko 3 tys + księgozbiory dodatkowe.
I co? Teraz miałoby to pójść w diabły?? 6 lat ślęczenia przed monitorem??
-A dlaczego nie zrobiła pani kopii?
-Bo pana poprzednicy twierdzili, że tego programu nie wolno kopiować, bo można go uszkodzić. To nawet nie próbowałam...
Podpiął drugi dysk. W poniedziałek. W wtorek znalazłam jego "listy miłosne" do mnie o treści mniej więcej takiej, że komp działa i pliki chyba też i że mam wchodzić na dysk C.
Uskrzydlona weszłam i pierwsze co zrobiłam to odpaliłam Vulcana (to ten program). Katalog działa (jest tylko do odczytu), a Zarządca nie... (na nim pracuję wprowadzając dane)
Wlazłam sobie głębiej w pliki... I co? Ano czarna dupa za przeproszeniem pań czytających: uszkodzony...
Mam jeszcze nadzieję, że informatyk odzyska Zarządcę w większej chociaż części. Wszak ja kompa nie rąbałam i nie uczyłam pływać w wannie ;-)
Więc postanowiłam odroczyć cokolwiek w czasie wyrok śmierci, jaki sama na siebie w przypływie rozpaczy wydałam ;-).
Na Wasze blogi zaglądam regularnie, ale wieczorem nie mam już siły, żeby zostawiać po sobie ślad w postaci komentarza.
Nawet nie podziękowałam dziewczynom za kolejne cudowne wyróżnienia:
Od Joli i Wolvin
Od Gusi
Od Konkaty
A u Ani wygrałam notesik:)))
Bardzo dziękuję dziewczyny!
I dziękuję również tym z Was, które rozpisały za mną listy gończe (mailowo, na gg i smsowo ;-))
Robótkowo mam przestój totalny! Wykończyłam tylko dwa pudełka:
na chusteczki
I na wino
A wcześniej uszyłam podusię z polarku (wiadomo dlka kogo ;-))
I podkładki pod talerz i kubek.
Zrobiłam też broszkę z organzy (zarażona przez Anię i Kasię ;-)), ale zdjęcia nie mam. Broszki też już nie :-D
Machnęłam też magnesiki - kaboszony (fotek brak).
Braki uzupełnię, jak mój czas wróci na miejsce i popołudnia będę spędzać w domu, a nie gdzie indziej.
No i jeszcze obiecuję niebawem post-relację z kursu malowania na jedwabiu u Ani Jednoskrzydłej.
Na tym kończę moje dementi :-)
O! Byłaś na tym kursie u Ani! Zazdroszczę.Była tam moja koleżanka Michalina z Rybnika :). Chustecznik super wyszedł.Pudełko na wino....też mam takie gołe, i nie widzę sensu go malować, bo do czego takie cos słuzy?
OdpowiedzUsuńNa Brazylijskim blogu widziałam jak dziewczyna włożyła do niego papier toaletowy i powiesiła na scianę jako pojemnik na papier. Super pomysł.
To pudełko służy jako opakowanie na wino ;-) Zamiast papierowej, lakierowanej torebki.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam - Michalina była :-)
Hej. Nieciekawie masz z kompem, ale dzięki temu co napisałaś mam okazję poznać kolejną bibliotekarkę która robi piękne rzeczy. Powiem Ci że ja w poniedziałek miałam ten sam problem z moim molem, włączyłam kompa a tu czarna dziura. Na szczęście udało się wszystko odzyskać. Tobie też tego życzę. Pozdrawiam Mariola G
OdpowiedzUsuńNo i o tyle Aleph jest lepszy od Vulcana, że my mamy wszystko na serwerze zewnętrznym :). Jakby mi bazę trafiło to ja nadaje się do reanimacji (u nas jest wprowadzonych z 70 tysięcy książek i 5 tysięcy czytelników). Rozumiem co czujesz i szczerze współczuję.
OdpowiedzUsuńA pudełka fajne są. Ja tak nie umiem pomalować, zawsze jakieś smugi mi zostaną, albo zamaluję sobie spękania.
Ja ja Wam zazdroszczę tych spotkań z blogowymi dziewczynami ... ech
OdpowiedzUsuńTo straszne stracić choroba tyle pracy, trzymam kciuki co by ten komputer rozum odzyskał cały a nie w połowie, a wytworki fantastyczne
pozdrawiam
coś nasze kompy na koklusz tej jesieni chorują.. Twój.Kaliny..mój..;/
OdpowiedzUsuńA ja z różami z Twojego chustecznika właśnie uskuteczniam szkatułkę :)
No to rzeczywiście masz przestój w robótkach hi hi:) To co, jeśli go nie masz?! Aż się boję... wszystko piękne, wiesz?
OdpowiedzUsuńA kompy to złośliwe obiekty. Natchnęłaś mnie do zgrania co ważniejszych rzeczy.
Buziaki***
Ło matko! Ależ Cię rozumiem. Szlag Cię jeszcze nie trafił na program i informatyków? Znam ból katalogowania. Szczęśliwie, u mnie było w marę spokojnie. Rejestr wypożyczeń też w komputerze?
OdpowiedzUsuńPrace śliczności, pomysł z opakowaniem na butlę pozwolę sobie zapożyczyć.
serdeczności
Ulcia
Bylam, przeczytalam, padam z nog, wspolczuje, ide spac...
OdpowiedzUsuńO matko,współczuję awarii komputera.Trzymam kciuki,żeby wszystkie dane udało sie odzyskać.Mój komputer w domu tez padł ostatnio.Wszystkie zdjęcia szlaczek trafił.No ale..To tylko zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTwoje ostatnie wytworki świetne.
Pozdrawiam
to tak do kompletu ode mnie wyróżnienie również otrzymałaś.... zapraszam po obiór :)
OdpowiedzUsuńjejku z deka dramatyczny ten post uff.
OdpowiedzUsuńza odzyskanie danych trzymam jednego kciuka a drugego za powodzenie rechabilitacji.