Na wstępie zaznaczam, że tytuł posta to moje wolne tłumaczenie nazwy wczorajszej wystawy w hali Expo czyli Art Chanel.
Jak było?
Głośno!! Potwornie!! Organizatorzy doszli chyba do wniosku, że zarówno rękodzielnicy, jak i zwiedzający to gromada głuchych nawiedzeńców!
W końcu ktoś się chyba wkurzył i zainterweniował i poziom decybeli został nieco zredukowany.
Nie do końca, ale przynajmniej było słychać własne myśli ;-)
Poza łomotem zalewającym halę było też trochę do oglądania.
Piszę "trochę" bo nie spiesząc się, spokojnie można było obejść wszystko w godzinę.
I to nie lecąc galopem na złamanie karku tratując po drodze wszystko co się rusza.
Bynajmniej - krokiem relaksacyjno - spacerowym...
Jakoś głównie w oczy rzucała mi się ceramika. Nie wiem czemu. Może było jej najwięcej?
Tę fantastyczną, czerwoną ceramikę podziwiałam już w ubiegłym roku na Festiwalu w Łodzi i w dalszym ciągu gust mi się nie zmienił
U innego wystawcy ogromnie spodobały mi się te zielone "liściowe" różności
To samo stoisko obsiadła chmara aniołów :-D
Jako iż uwielbiam ceramikę z Bolesławca nie omieszkałam troszkę jej obcykać:
No i nie mogłam tak sobie spokojnie stamtąd pójść... O nie! Kupiłam na pamiątkę dwa naparstki
Tym samym rozpoczynam nową manię: zbieractwo naparstków ;-)
Ponieważ ostatnio jestem napadnięta szyciowo, rzuciłam się na stoisko koleżanki szyjącej. Masa zabawek, poszewek, ocieplaczy normalnie odbierała rozum ;-)
Koty klamkowe
Koty nieklamkowe:
No i Tildy...
Jedną tylko sfociłam. Nie wiem czemu? Chyba mnie coś zatkało, albo sama nie wiem co? :-D
Były też stoiska z frywolitkową biżuterią. Szczególnie jedno mnie zaczarowało.
Cała biżuteria wykonana jest srebrnymi i złotymi kordonkami!
Niesamowicie to wygląda! Stoisko aż się skrzyło!
Oczywiście nie samym oglądaniem człek żyje. Niektórzy wpadają w szał zakupów ;-D
Powiem więcej! Kilkakrotnie wracają do tego samego stoiska, bo ciągle czegoś tam mają za mało ;-D
Dziewczyny - nie urwijcie mi głowy, ale te Wasze ciągłe galopady do pani z pustymi kulami ceramicznymi normalnie mnie rozwalały!! :-DD
Mało tego - koleżanka Sylwia przy kolejnym podejściu do stoiska instruowała pana sprzedawcę, w którym pudełku ukrytym przed oczami zwiedzających ma interesujące ją kule! Człek nieszczęsny wyciągał różniste pudełka na światło dzienne, ale Sylwia twardo je odrzucała mówiąc:
-To nie to! Okrągłe było! Po maśle!!
Umówione byłyśmy na spotkanie przy stoisku nr 101 u naszej Koroneczki. Była! A jakże!
Oto i roześmiana Ania:
Cieszę się, że w końcu mogłam osobiście Cię poznać, Aniu! Bo jest właśnie tak jak powiedziałaś:
fajniej będzie blogować z osobą, którą się poznało w realu :-)
Poza Anią Koroneczką poznałam (wreszcie!) Aploch (też Ania). Na jej blogu też znajdziecie relację z wczorajszego dnia.
Razem z nią była też Abulinka (niestety, nie mam adresu do jej bloga, bo nawet nie wiem, czy prowadzi).
Dziewczyny! Cieszę się, że mogłam "pomacać" Was w realnym świecie :-)) I mam nadzieję, że nie spotkałyśmy się po raz pierwszy i ostatni!
Co jeszcze? Było mnóstwo warsztatów: decu, klocki, frywolitki (i czółenka i igła), masa solna, ceramika...
I wszystkie świeciły pustkami...
Wydaje mi się, że winą można obarczyć organizatorów. Bo tak na dobrą sprawę informacja na temat Art Chanel była bardzo słaba i w zasadzie rozchodziła się pocztą pantoflową.
Czy czuję się rozczarowana? Trochę tak... Rozwydrzyłam się chyba dość mocno na łódzkich festiwalach i miałam nadzieję, że i w Warszawie nogi mi w zadek wlizą, a połowy nie zobaczę i nie zapamiętam. A tu taka mizeria...
Powodem małej frekwencji rękodzielników może też być mocno zaporowa cena za wynajęcie stoiska...
Reasumując:
Nie żałuję, że pojechałam. Warto było.
Po pierwsze - przede wszystkim po to, żeby poznać osobiście przesympatyczne dziewczyny!
Po drugie - popatrzeć "w masie" (nie za dużej co prawda) na rzeczy, które zwykle widzimy rozproszone czy to na blogach, czy forach internetowych.
Po trzecie - oderwać się na chwilę od domowego ogniska ;-).
To tyle mojej relacji z "Kanału" ;-)
Na podtrzymanie mdlejącego ducha wiernych czytelników, zapraszam na świeżo upieczone, chrupiące ciasteczka owsiane wg przepisu Dorotus
Smacznego!!
Naparstki nabyłaś cudowne, pasowałby do moje - dość już bogatej - kolekcji.
OdpowiedzUsuńAbulinka bloga posiada. Oto jego adres:
http://abulinkowo.blogspot.com/
Jeżeli chodzi o festiwal - to reklamy było chyba aż nadto - spotykałam ja na każdym kroku - na stronach, forach, nawet na GoldenLine się znalazła...
Problem stanowiły chyba ceny stoisk i fakt, że na większości tego typu imprez prezentowane są dokładnie takie sama artykuły - to juz się chyba odwiedzającym nieco znudziło... :(
Wydaje mi się, że lepsza byłaby forma wystawy - prezentacji wytworów - z maleńką tylko opcją sprzedaży ich... Ludzi sa chyba za bardzo namawiani, wręcz do kupna przymuszani.... Dlatego niewielu ich na takie imprezy przychodzi. Forma wystawy z góry zakładałaby tylko oglądanie, a co za tym idzie - niedostępność wyrobu. To znacznie podniosłoby chęć jego nabycia.
http://anek73.blox.pl
Dzięki za relację i foty :)))
OdpowiedzUsuńNiektórzy wystawcy są mi znani osobiście, dlatego miło jest zobaczyć ich uśmiechnięte buzie lub choćby prace - któż to się schował za koszami z kotami ???
Ściskam obie Anie ( na zdjęciu z Koroneczką siedzi Annawoz), na blog trzeciej Ani (Aploch) zaraz zajrzę.
Piękne te makowe i liściaste naczynka, a naparstków to Ci zazdroszczę. Gdybym wiedziała, że takie będą to bym kogoś poprosiła o zakup, odebrałabym osobiście. Chyba będę w W-wie 24-25 X na spotkaniu kołderkowym.
Ciekawa też jestem ogromnie tych kul, co to po nie tak galopowałyście ???
Do Łodzi prawdopodobnie pojadę, coraz bardziej chcę zobaczyć te wszystkie dzieła :)
OdpowiedzUsuńDzięki za relację! Bo mnie daleko teraz i przeziębienie dopadło!
OdpowiedzUsuńSkoro obie tak samo zrelacjonowałyście wystawę to tak było! Handel górą.
Bardzo Wam zazdroszczę spotkań.
Też wyjaśnij Ato i mnie, co to za kule i po co?
Z przyjemnoscia przeczytalam relacje...Ja nie chcialam byc niegrzeczna i taktownie nie opisalam eko-targow we Wrocku na pl. Solnym. Bylo co prawda kilka fajnych stoisk, ale stoisko z przedmiotami ozdobionymi ala decoupage rozwalilo mnie na lopatki- anemicznie pomalowane pudelka, do tego przyklejony aniolek i...tyle. Zero kunsztu, zero pomyslowosci, zero finezyjnosci. Wszystko takie samo-pudelka roznej wielkosci zielone, pomaranczowe, czerwone, wszystkie pomalowane woda po moczeniu pedzli.I aniolek. Kupujacych nie widzialam, ale nie stalam tam z adlugo.
OdpowiedzUsuńAniu dziękuję za namiary na Abulinkę.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie zauważyłam, żeby tak jakoś zwiedzający byli zmuszani do zakupów. A ograniczanie? Po co?
Przecież większość wystawców jedzie właśnie po to, żeby sprzedać i zarobić choćby na opłaty za stoiska. A poza tym - kto by przyszedł, gdyby nie można było kupić? Paru pasjonatów jak my - robótkary i tyle...
Krzysiu - za koszem z kotami chowała się koleżanka Cebulki ;-)
Ulka tradycyjnie wlazła pod ladę :-D
O naparstkach będę w takim razie pamiętać, jakby coś :-)
W Warszawie będziesz... Hmmm ;-))
A kule o które pytają Ania i Krzysia to takie kule-korale z ceramiki. Szkliwione i co ciekawe - puste w środku, przez co są bardzo leciutkie ( a robią wrażenie wago super ciężkiej)
Sylwia i Mirka kupowały je w dwóch celach: Sylwia żeby je obrobić frywolitką, a część nawlec sznurek, a Mirka jako mistrzyni klockowa (Sylwia jest wicemistrzynią w tej dziedzinie ;-)) będzie je używać do biżuterii z koronki klockowej.
Ja tych koralo-kul nie kupowałam, bo jakoś woli bożej do niech nie poczułam ;-)
Elu - takie decu to ja widziałam na własne oczy na Helu... Aż się zdziwiłam, że można COŚ takiego pokazywać publicznie!
Ktyra - w tym roku nie będzie festiwalu w Łodzi.
No te maki ceramiczne to faktycznie warte otwarcia portfela! Obłędna zastawa!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ciekawa ceramika, szczególnie ta czerwona. Naparstki kupiłaś boskie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakąż śliczną relację opisałaś! I tyle detali uwieczniłaś - gratuluję!
OdpowiedzUsuńBardzo miło wreszcie w realu się poznać - nabiera się do takiej znajomości zupełnie innego podejścia: czuję się teraz bardziej wtajemniczona w emocje opisywane na blogach.
Też mnie zastanowiła potężnie potrzeba posiadania ceramicznych kul, i dzięki za wyjaśnienia udzielone w komentarzach /bo już zaczynałam wątpić w działanie mózgu i umiejętność rozumienia tekstu pisanego/ Ciekawy to pomysł Dziewczynki wydumały i pewnie efektownie się będą prezentowały takie łańcuchy kulczane.
Widzę że piekarnik działa jak złoto - życzę woli bożej do maszyny, aczkolwiek wg mnie te ręcznie uszyte zwierzaki są idealne!
No proszę - to ja ślepa komenda jakaś jestem bo taką okazję "pod nosem" przegapiłam!!!! Nic nie wiedziałam o tej wystawie, a chętnie bym się wybrała - a w Łodzi kiedy będzie??
OdpowiedzUsuńYenulko - w tym roku nie ma festiwalu. Ma być tylko wystawa DMC "Inspirujemy kolorem". Ale więcej na ten temat wie Aploch :-)
OdpowiedzUsuńOoooo!Znalazłam się na blogu Aty! Hi,hi!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fajnie było się poznać. Potem jeszcze podchodziły do mnie inne dziewczyn blogujące aż mi się troszeczkę pomyliły. ;)
No to co? U siebie już nie muszę pisać notki pofestiwalowej, skoro jest u Ciebie? Chyba że po to, by zrobić antyreklamę organizatorom, bo porządnie sobie na to zasłużyli. Grrrrrr!
Pisz Aniu!
OdpowiedzUsuńChętnie dowiemy się o festiwalu "od kuchni"
Fajna relacja, oczami klienta :-) Masz trochę racji, ja też byłam zaskoczona mizerotą, choć nie ukrywam konkurencję miałam ostrą. A jednak cieszę się, że wzięłam udział w Festiwalu. Dla mnie to jednak był mały sukces.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ciebie poznałam :-)
Pozdrawiam serdecznie
Alizee ja też się cieszę i następnym razem dłużej Ci pozawracam głowę ;-)
OdpowiedzUsuńA ja ubolewam, bo nie poznałam CIę osobiście, a też tam byłam...jako zwiedzająca! Oj szkoda wielka....zwłaszcza, że do oglądania wiele nie było, więc chociaż bysmy pogadulily troszkę... ech....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
A ja ubolewam, bo nie poznałam CIę osobiście, a też tam byłam...jako zwiedzająca! Oj szkoda wielka....zwłaszcza, że do oglądania wiele nie było, więc chociaż bysmy pogadulily troszkę... ech....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
Violetko - ja też żałuję, ale mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja do spotkania :-)
OdpowiedzUsuńMania to wielce niebezpieczna, możesz sprawdzić u mnie na http://mythimblecollection.blogspot.com/ a tak poważnie, to gorąco polecam to piękne, bardzo wdzięczne hobby. Trzymam kciuki, pozdrawiam i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuń