piątek, 7 maja 2010

Nie chce mi się!

No normalnie nic mi się nie chce!
I to od rana!

Najpierw obudziłam się spanikowana, że spóźnię się na maturę (znaczy w komisjach siedzę - nie zdaję ;-))
Była 5:30. To tak tradycyjnie już w tym tygodniu. Po chwili ochłonęłam i przypomniałam sobie, że dziś nie siedzę. Ba! Mało tego. Jako półetatowiec piątki mam wolne (środy też).
Więc z zadowoleniem przykryłam się kołderką i z ulgą wtuliłam nos w poduchę.
Budzik wyrwał mnie z głębokiego snu o 6:15.
O matulu! Muszę wstać i dziecko do szkoły odholować!
ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
Zwlokłam się jednak z wyrka i z dużą niechęcią polazłam do łazienki.
-Ubrać by się trza - przemknęło mi przez myśl.
ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-W rozwłóczonej różowej koszuli nocnej też można iść między ludzi - szepnęło mi coś w głowie.
-Kurtkę zarzucę!
-Wprawdzie dołem będzie widać, ale spoko! Moda teraz giętka jest - zarechotało coś wrednego z mojej skołowanej i niewyspanej głowie.
Przyoblekłam się jednak w cokolwiek i polazłam na dół zrobić sobie śniadanie.
-Trza wyjąć toster. I machnąć tradycyjne śniadanko. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-Z głodu zdechniesz. I jak fajeczkę zapalisz? Na czczo?? - znowu ten głosik...
-Tjaaa...
Zjadłam. Talerz do zmywarki upchnęłam kolanem. Coś mi w tym czasie zgrzytało pod nogami, więc potoczyłam mało ożywionym spojrzeniem po kuchni i zobaczyłam absorbent z klatki królika artystycznie wymieszany z pokruszonymi kocimi chrupkami na CAŁEJ terakocie.
-Pozamiatać? Po co? I tak znowu naśmiecą. Poza tym - NIE CHCE MI SIĘ!
-Jasssne! Hehehe! Na kapciach ci ten nabój po domu rozniosą! Rusz dupsko! Szczotka i szufelka pod zlewem gnuśna babo!
Chcąc nie chcąc pozamiatałam.
-Anię muszę obudzić. A tak mam do niej daleko. Całe 12 schodów plus podest... NIE CHCE MI SIĘ!!!
-Yhy! Niech śpi! Ale dziś basen... Wiesz co będzie, jak nie pojedzie? Chcesz życie stracić uduszona przez młodszą córkę?? To nie idź...
-W mordę jeża! Zamknij się cholero! Idę przecież!
Dziecko wstało.
A potem trzeba ją było uczesać. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Nie czesz. Po kij? Kołtun ładnie wygląda.
-Wrrrr! A właśnie, że uczeszę! Dziś tylko jeden warkocz, to i przedziałka nie muszę robić.

Później, już w kuchni nawet nie pomyślałam, że nie chce mi się robić Ani śniadania. Chyba by mnie zagryzła, jakby nie dostała swojej tradycyjnej zupki mlecznej. Wolałam nie ryzykować ;-)

-Zmywarkę muszę włączyć, bo już się nie domyka. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-No i słusznie! Niech się te żyjątka na syficznych talerzach mnożą ku chwale ojczyzny...
Stękając niechętnie włączyłam urządzenie. Żyjątek nie lubię jakoś...


Zawiozłam dziecinę do szkoły, a sama stwierdziłam, że wypadałoby wstąpić do sklepu po pieczywo i gazetę. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Pewnie. Nie jedź. Mąż ci podziękuje za brak programu na przyszły tydzień. A pieczywko to ci się będzie chciało samodzielnie piec??
-NIE! Dziś na pewno nie!
Pojechałam. Kupiłam.
A jak wróciłam do domu to NIE CHCIAŁO MI SIĘ włączyć czajnika, żeby spreparować lurę zwaną przeze mnie szumnie kawą.
-Nie rób, nie rób. Kofeina i nikotyna to zabójcy.
-A może ja mam skłonności samobójcze, ty głosie ty!
Zrobiłam. Wypiłam. Wypaliłam.
I co dalej???
NIC MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Może coś dziergnę? ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-Nie dziergaj. Dekoracja na komunię sama się zrobi.
-Wypad!
Dziergnęłam.
-Pranie ewentualnie włączyć? ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-A po co? Przecież ciuchy jeszcze się nie połamały. Ba! Nawet nie stoją!
Nie komentowałam. Włączyłam.
Co tu robić? NIC MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Bajzel mam jak cholera! Trza by ogarnąć chociaż z grubsza! ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-A co się będziesz wysilać? Pchły się jeszcze nie zalęgły...
-Ale larwy już pewnie tak!
-Sanepid domu ci nie zamknie, a nawet jeśli to co? Lato idzie. Pod mostem se zamieszkasz. W przytulnym kartonie.
-Co z ciebie za menda!!
Ogarnęłam pierdolnik. Z grubsza ;-)

-Muszę kupić ser na obiad. A poza tym chyba dziś miały być lawendy. Trzeba pojechać do sąsiedniej wioski. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-Nie jedź! Obiadu nie rób - dupa od żarcia rośnie, a o te zielska później dbać trzeba będzie. Po co ci to?
-A tak se - dla jaj!
Pojechałam. Ser kupiłam. Lawenda ma być jutro.
Po drodze odebrałam Anię ze szkoły.
-Mamo! Kup mi "Kumpla" - to taka gazeta dla młodzieży młodszej.
-A gdzie ja tu zaparkuję? Miejsca nigdzie nie ma - (a w głębi duszy pomyślałam NIE CHCE MI SIĘ - tym razem wysiadać z samochodu).
-Nie kupuj. Po co? Czy to ważne, że ona ją lubi czytać? I że to jedyna gazeta na poziomie? Może niech się na BRAVO GIRL przerzuci, albo na Kaczora Donalda?
-Wkurzasz mnie, wiesz???
Upchnęłam się gdziekolwiek.
Gazeta była. Ostatnia.
Bogu dzięki!
Potem w domu szwendałam się z kąta w kąt zastanawiając się co robić, bo NIC MI SIĘ NIE CHCE!
Klapnęłam przed kompem. Maile. Komentarza. Gg. Trza by odpowiedzieć czy coś...
ALE MI SIĘ NIE CHCE!!
-Mamo! Kiedy obiad?
-Jak zrobię.
-Ale kiedy?
-Jak zrobię!
No wypadałoby faktycznie... ALE MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Nie rób! Już mówiłem, co to za sobą pociąga. A że dzieciak głodny będzie chodził? No i co? Czekolady nie ma w szafce, czy innych słodyczy? Niech się zamuli...
-Nie masz co robić? Wynocha z mojej głowy!
-Hehehe! Chciałabyś!
Obiad zrobiłam. Dowód w Garkotłuku. Niezbyt wyrafinowany, ale jadalny i szybki w przygotowaniu. Zwłaszcza, że NIC MI SIĘ NIE CHCE!!!

-I co teraz? Dzień wszak młody. Może by jakoś spacyfikować panoszące się po kanapie kordonki? ALE MI SIĘ NIE CHCE!
-Iiii tam! A czy to ktoś ogląda? A ty se możesz łokciem przegarnąć i jakoś się zmieścisz - chuda jesteś.
-Jesssu! Jak ja cię nie lubię!!
Uszyłam trzy takie jakieś cosie.
Musiałam zrobić zdjęcia. ALE MI SIĘ NIE CHCIAŁO!!!
-Nie rób. Po co? Kogo to obchodzi jak te dziwolągi wyglądają.
-O żeszsz ty!
Zrobiłam zdjęcia. Dwóm "cosiom".
Trzeci jest taki sam jak ten po lewej stronie. Tyle, że póki co pusty.


Wtryniłam do środka kordonki. Cieniowane. Te mono mieszkają sobie dalej w pudle w Ikei. Teraz mają luźniej ;-)


-Chyba napiszę coś na blogu. ALE MI SIĘ NIE CHCE!!!
-Nie pisz! Czytelnicy padną z nudów po pierwszych zdaniach!
-Słuchaj no! Kim ty do diabła jesteś???
-Jak to? Nie wiesz?
-Nie!!
-Twoim demotywatorem!
-A czy nie mógłbyś łaskawie zamienić się w mojego zwyczajowego MOTYWATORA??
-A mogę. Czemu nie? IDŹ SPAĆ! ;-DD

30 komentarzy:

  1. a jak mi się nie chciało!!! ale jak sobie poczytałam to już mi się chce:)))jak to mówią lepiej późno niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
  2. mmmm... cuuuuudne!
    nie chciało mi się... a teraz mi się chce :) choć pora taka późna raczej... kilku kotom patchworkowo-klamkowym trza oczy przyszyć, bo ślepe jakieś... to idę po pudło z guzikami... a co!

    Duża buźka - rozruszałaś we mnie śmiech... i mnie samą też :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Cie Ata :-) za tą ucztę śmiechu, która mi dostarczasz Swoim pisaniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Inaczej: Uwielbiam Cię Ata za tą ucztę śmiechu, którą mi serwujesz Swoim pisaniem Garkotłuku :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ata...babo jedna jesteś niesamowita...dzisiaj też mi się nic nie chciało,ale czytać twoje posty...zawsze i wszędzie o każdej porze dnia i nocy chcę ...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne rzeczy wychodzą z tego niechcenia ;))) A ja mam tak codziennie od jakiegoś czau i co robić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Ata Ata.
    Książkę pisz. Na pewno ją kupie.
    Humor poprawiają mi Twoje posty.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to się podpisuję pod slowami Reni obiema ręcami i nogami też ;)
    Ale jakbyś widziała jak mi się dzisiaj nie chciało...wyciągnełam hafcik i przez pół godziny patrzylam na wbita w niego igłę i zastanawiałam sie który kolor teraz haftowac...skończyło sie tak, ze wsadziłam go tam skąd go wyjełam ;) Ja to rzeczywiście miałam demotywatora ;0)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio klawiatura mnie nie słucha.
    Miało być:
    Silna jesteś, że tak Ci się udaje walczyć z demotem i wygrywasz!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hi no jak na dzień ''nic nicniechcenia''to nieźle się napracowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ata, ale mi dałaś dawkę humoru na rozpoczęcie dnia:)))Dzięki, możesz pisać tak co wieczór , a ja rano będę czytać na dzień dobry i na pewno będzie dobry:)
    Oj też mam takie dni , że myślę sobie , jak by mi się chciało tak jak mi się nie chce , to tyyylle bym zrobiła:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tez bym chciała robić tyle rzeczy jak mi się nic nie chce... Świetnie się Ciebie czyta, Ata :)

    OdpowiedzUsuń
  14. He he... to fajoski dzień miałaś ;) Z rzeczy użytecznych zrobiłam tylko komplet biżu i posprzątałam całe mieszkanie i se odpuściłam. A! I jeszcze jakąś zupę zmajstrowałam. Bo za mną tyż "coś" wczoraj łaziło i gadało coś w ten deseń co Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam Cię wczoraj jednym tchem ale nie chciało mi się odpisać :) z tym niechceniem to widzę wiekszość ma problem a i ja nie jestem wyjątkiem, Książki pisz ja też kupię :D

    OdpowiedzUsuń
  16. U mnie dzisiaj leje za oknem,szaro, buro i ponuro, a do tego zimno.... nic tylko wylądować w fotelu pod kocykiem z dobra książką i herbatką gorącą.... :) ale dzięki Tobie popłakałam się ze śmiechu kiedy czytałam ten post :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam Cię dopiero dziś i powiem tyle: chciałabym żeby mi się tak produktywnie nie chcialo, jak Tobie się nie chce....;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Skąd ja znam taką walkę z NIECHCEMISIEM ???
    Tylko jakim cudem wyszedł CI taki przedni post???
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Od niechcenia tylko takie posty wychodzą!

    OdpowiedzUsuń
  20. hehe, ja też mam często takie demotywatora :)
    post jak zwykle zabójczy :D
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochane moje! To tylko w poście tak wyglądało, że tytan pracy ze mnie wylazł. Nic z tych rzeczy!
    Wczoraj cały dzień ZMUSZAŁAM się do działania. A szczęka mało od ziewania nie wywichnęła mi się na lewą stronę.
    De facto dzień przeciekł mi między palcami.
    A pisać lubię i tu DEMOTYWATOR nie ma dostępu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudnie wyjaśniłaś również mój piątkowy stan - nie wiedziałam co mi było, bo nie chciało mi się myśleć...a to właśnie był NIE CHCE MI SIĘ!

    OdpowiedzUsuń
  23. no i już wiem! Demot w sobotę do mnie przylazł - całą taka była :) na szczęście już niedzielka i sobie polazł dalej! siadam pohefcę, coby nie wrócił
    Pozdrawiam i dziękuję za uśmiech

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja mam to samo:)
    Tyle, że mój demotywator jest skuteczniejszy.
    Jak mi się nie chce to nie robię i już:).


    No, nie, do pracy jednak chodzę i ubieram się nawet, bo w piżamie byłoby zimno...

    OdpowiedzUsuń
  25. Życie ogólnie demotywuje;)Szczególnie niektórych, jeśli mają przerąbane przez matury od rana do nocy, pfuj, a inni zapominają,że mają przyjść na egzamin, wrrrr...;) Pozdrawiam majowo:)

    OdpowiedzUsuń
  26. oj, coś wiem o przeciekaniu dnia przez palce, oj wiem.....
    choć w sobotę przeciekł mi przez ...kosiarkę
    pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  27. Ata uwielbiam Twój humorek a to niechcenie to jak choroba zakaźna,każdego prędzej czy później dopada.

    OdpowiedzUsuń
  28. Askoz - to prawda! Oby jednak jak najrzadziej nas nawiedzała.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)