Jak już kiedyś wspomniałam, jestem raczej spokojnym człowiekiem. Tylko czasem zamieniam się w ślepą furię. Ot takie damskie wydanie Dr Jekyll and Mr Hyde.
Aby poniższy wpis był całkiem zrozumiały muszę Wam się przyznać, że mam defekt na urodzie...
A mianowicie NIENAWIDZĘ tzw. konserwacji odzieży! Czyli przyszywania guzików, cerowania rajstop czy zszywania pękniętych szwów.
No nie cierpię i już!
Leżą sobie takie niepełnosprawne ciuchy i czekają na moje zmiłowanie porastając kurzem i pleśnią czyli ogólnie zapomnieniem...
A więc ad rem!
Było to dawno, dawno temu. W czasach. kiedy byłam całkowicie uzależniona od swego męża. Zarówno finansowo jak i transportowo.
Finansowo, bo nie pracowałam "siedząc sobie" w domu z Asią i studiując.
A transportowo, bo mimo że miałam prawo jazdy od paru już lat nie jeździłam samochodem jako kierowca. Jako pasażer też niechętnie. Trauma taka i tyle...
Szanowny małżonek przyniósł mi do zszycia swoją koszulę. Nic wielkiego - puścił szew. Od mankietu do łokcia. Kawałek niby niewielki, ale dla mojego naprawczego zapału kawał równika!
I tak leżała sobie ta koszulina i czekała na lepsze dla niej czasy...
No i w końcu nadszedł ten dzień...
Ale nie sam z siebie, czy z powodu moich wyrzutów. Co to to nie!
Z powodu wyżej wspomnianego uzależnienia od chłopa własnego zmuszona byłam prosić go różne rzeczy...
-Prośbę mam. Kup mi jutro fajki jak będziesz wracał z pracy.
-Kupię, ale pod warunkiem, ze zszyjesz mi koszulę. Miesiąc czekam.
-No a czymże jest miesiąc wobec wieczności? Nie przesadzaj! Poza tym masz tych koszul od cholery.
-To nie kupię ci fajek.
Postawiona przed perspektywą głodu nikotynowego skapitulowałam i uległam szantażyście:
-Dobra! Jutro ci zszyję.
Tak też i uczyniłam. Dla pewności i przypomnienia o zamówieniu zadzwoniłam do chłopa:
-Przypominam o papierosach. Koszule już zszyłam.
-No nie wierzę!
-Serio! To9 nie zapomnij, ok?
-Ok.
Mężu wrócił do domu, więc popędziłam mu naprzeciw w celu uzyskania obroku.
-No? Gdzie fajki?
-Gdzie koszula?
Pokazałam elegancko zszyty corpus delicti.
-No? Fajki proszę! Ja się wywiązałam.
-Nie kupiłem.
-Co??? Jak to??
-Bo ci nie wierzyłem.
-Przecież dzwoniłam i mówiłam, że zszyta!
-No to co? musiałem zobaczyć, żeby się przekonać.
Poczułam, że zamieniam się w lodową górę, a środku już bulgocze lawa i tylko czeka, żeby wystrzelić ogniem piekielnym...
-No to w takim razie wsiadaj w samochód i hajda po fajki dla żony!
-Sama jedź!
-Przecież wiesz, że ja nie jeżdżę! Ty jedź! Obiecałeś!
-Nie!
-Nieeee?? To w takim razie rozwalam koszulę!
-Nie zrobisz tego. Szkoda ci będzie twojej pracy.
-Nie szkoda!
-Nie wierzę ci!
-NIE??? No to patrz!!
i TRRRRRACH!!! Pooooooszłooo!!
I to jak!
Tyle, że...
Efekt nawet mnie na chwilę powalił.
Zszyłam nad podziw uczciwie. Szew wytrzymał i nie puścił...
To materiał nie wytrzymał presji ślepej furii.
Rękaw rozlazł się na całej długości...
Pierwszy odzyskał mowę właściciel zrujnowanej garderoby:
-Aaaaaaa! moja ulubiona koszulaaaaaa! Coś ty zrobiłaaaa???
No nie powiem... Trochę mi się głupio zrobiło, ale tylko trochę! I na chwilę!
Niewiele myśląc odparowałam:
-No widzisz jakie gówniane proszki do prania mi kupujesz?? Materiał sam się w rękach rozłazi!
I wyszłam z kuchni dumnie - moje na wierzchu ;-D
Co było potem?
Zabrałam kluczyki i pojechałam do sklepu. Sama!
O!
Rok później przestałam być uzależniona transportowo. I to z dnia na dzień. Ale to już inna bajka, na inny wpis.
A dziś? A dziś to ja mam nadzieję, że ślepa furia nie ogarnie nowej właścicielki kapciochów i nie zechce ich rozszarpać z powodu kolorystyki...
Na usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że one miały być: brązowe, albo szare, albo różowe, albo fuksja...
No to są...
Kilka w jednym. Tylko szarego nie ma
W rzeczywistości nie są tak jaskrawe. Są przytłumione i nie szczypią w oczy ;-)
Kapci zrobiłam już kilka par od ostatniego wpisu, ale tylko te zdążyłam sfocić przed ich wytuptaniem z domu. Pewnie dlatego, że dziś weekend.
A jak weekend, to trzeba mieć coś słodkiego pod ręką.
Zapraszam do garkotłuka na Ciasto musli
Oj oj oj to aż tak??? :D kapcie super a ciasto... mmmmmm... wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńAta - pisz powieści, ja Ciebie proszę!
OdpowiedzUsuńBędę kupować, reklamować, handełe uprawiać (wprawiam się już, nieźle mi idzie) - wszystko zrobię!
Piszesz fan-tas-tycz-nie!!!:)))
No i kurka siwa grunt, do dobry tytuł!
OdpowiedzUsuń"Ślepa furia" zwabiła mnie tu natentychmiast:)))
By_giraffe - AŻ TAK ;-D
OdpowiedzUsuńDorotko - a znasz li Ty takiego wariata wydawcę, co by chciał w tak niepewny interes zainwestować jak wydanie grafomanki blogowej? ;-DD
Tytuł to faktycznie podstawa... Jak machnęłam post pod znaczącym tytułem "jestem chora" to tłum się zwalił jak na darmowe gadżety :-DD
No właśnie. Czemu się kobieto marnujesz? Toż to majątek możesz zrobić na swoim pisaniu.
OdpowiedzUsuńCudnie określiłaś długość tego rozdarcia!
A wydawcy to chyba w większości są wariatami. Na tle tego co wydają, Twoja księga w kilku tomach, rozeszłaby się jako bestseller. :)
Pozdrawiam Gosia
Kapcie fajne, niewątpliwie optymistyczne w kolorze. A postem ubawiłam się niesamowicie.Zyskałaś dwie rzeczy: fajki i świadomość,że jeżdżenie to nie taka trauma jak się wydaje.A mąż się nauczył,że żonie trzeba wierzyć.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ata... napisz koniecznie, też kupię... a tytuł faktycznie dobry i mnie tu przygnał od razu ;-)))
OdpowiedzUsuńDobre masz pióro, myślę ,że kasę byś zgarnęła, co nie chcesz????
Masz dar pisania. Aż mnie ślepa furia ogarnęła, tak empatycznie podeszłam :) Powiem z żalem, że zrobiłabym to samo :D
OdpowiedzUsuńkolezanki maja rację :), dodam od siebie, że jesteś lepsza od Grocholi :D
OdpowiedzUsuńChwilę trwało nim opanowałam chichranie i przejrzałam na oczy przez śmiechowe łzy.
OdpowiedzUsuńKobieto, jestem pierwsza w kilometrowej kolejce, która utworzy się, gdy tylko odważysz się wydać swoja książkę!!!!
Powaliła mnie(dosłownie),Twoja riposta odnośnie proszków do prania!!!GENIALNE!
Pozdrowionka.
Popieram przedmówczynie -masz talent do pisania :)
OdpowiedzUsuńA kapcioszki fajne :)
KOchane moje! dziękuję Wam za tak miłe słowa! Nie myślałam i nie myślę o wydaniu książki. To raczej poza moim zasięgiem. Tak więc póki co zostanę przy pisaniu tu - dla Was - na blogu :-))
OdpowiedzUsuńLaura! Po łbie?? Mnie?? Ja tylko mikro wyglądam, ale jak mnie furie poniosą to się robię potrójna, a nawet poczwórna (optycznie) i nie ma takiego desperata co by się odważył z czymkolwiek do mnie wystartować ;-D
OdpowiedzUsuń"Ślepa furia". Dobry tytuł!
OdpowiedzUsuńMonia - ja nie żartuję, naprawdę nie żartuję!
To nie są miłe słowa - to jest oczywista oczywistość i tyle!
Ja Ciebie mówię - Ty pozbieraj te blogowe opowieści, zrób z tego knigę, ale niekoniecznie zaraz że wydajesz bloga - książkę napisałaś!
Jęzor masz godny Chmielewskiej i dowcip takoż - klnę się pod honorem, że to prawda (a nie gówno prawda:)
No po prostu strach się Ciebie bać ;))). Mąż już pewnie wierzy we wszystko co powiesz? ;))
OdpowiedzUsuńKapcie świetne - pewnie doszłaś już do perfekcji w ich robieniu, a ciasto wygląda baaardzo apetycznie :).
No i poszła!
OdpowiedzUsuńBloga nie pilnuje, do wydawnictwa nie dzwoni, temat olewa, mądrych ludzi nie słucha...
No nie wiem, czy ja tu jeszcze wrócę - nie wiem!
Tup tup tup tup... la la la la la!!!!
OdpowiedzUsuńNo dobra, dobra! Już myślę co z tym zrobić! Dobrze?? nie krzycz na mnie Dorotko, bo się w sobie zamknę i kluczyk wyrzucę! O!!!
OdpowiedzUsuńAnia - a Ty co tak tuptasz, że tak przewrotnie i podstępnie zapytam :-DDDD
Frasiu - noooo... Wierzy, chyba... Ale jak zwykle nie do końca, ale już nie igra z ogniem :-D
OdpowiedzUsuńOstra jesteś! Choć przyznam szczerze,że ja w takiej sytuacji pewno bym się zachowała tak samo. Mój mąż mówi, że we mnie czasem jakiś demon wstępuje. Rzadko to się zdarza. Ogólnie to jestem niesamowicie spokojny człowiek. Kapcioszki super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńHihihi... Ty się w sobie zamkniesz? Ty???
OdpowiedzUsuńZdechłabyś ze szczętem w ciągu... w ciągu... kilku godzin:D:D:D
Przemyśl, słoneczko.
Reklamę na blogasku obiecuję porządną - za friko:D:D:D
Vi jest korektorem z wykształcenia wiesz? Tak tylko podpowiadam...
Ja mogę dialogi ewentualnie prześledzić... ortografię (tak tylko na wypadek!!!)(olimpiady polonistyczne kiedyś wygrywałam:P)
Za friko!!!
A potem - udział w tantiemach... nazwisko gdzieś w książce, że się dołożyłam... PODZIEKOWANIE.... mogę kwiaty odbierać na wieczorze autorskim i Cię wachlować!!!
I osłaniać!
To jak?
Hihi, uśmiałam się :))) Kapciochy wyszły Ci super!
OdpowiedzUsuńBo śmiać sie dobrze jest,bardzo dobrze:D:D:D
OdpowiedzUsuńTak dobrze się czyta Twoją pisaninę,że żal ,ze już koniec post!!!
OdpowiedzUsuńTwoje kapciochy bardzo mi się podobają!
Pozdrawiam
dam pocytać córce jak będzie dorastać
OdpowiedzUsuńżeby wiedziała jak odpowiednio traktować facetów
mała tego wyśle ja na przeszkolenie do ciebie
No tak, i kolejny dowód na to,że palenie to zgubny nałóg...dla niezdyscyplinowanych mężów ;)
OdpowiedzUsuńNo Monia, nie daj się prosić - pisz, pisz. Ja zaraz za Dorotą z tym wachlarzem stanę i kwiaty będę pakować do bagażnika, co to je Dorotka zbierze. I wszystkie będziemy odziane w Twoje bambosze ;-D
OdpowiedzUsuń:) Fajnie piszesz. A i inne rzeczy na fotkach też extra! zostaję u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak przyjść rankiem i poczytac Wasze komentarze :-D
OdpowiedzUsuńAnia - ja tam nie wiem, czy Ci wesołość za kilka dni nie przejdzie, jak przyjdzie do Ciebie to co ma przyjść ;-D
Dorotko - a umiem się zamknąć! A umiem! Inne propozycje brzmią całkiem, całkiem... Zwłaszcza ta o wachlowaniu :-DD
Liść palmowy przewidujesz? ;-D
Kasiu - i dobrze! Tak jak pisze Dorotka Bo śmiać sie dobrze jest,bardzo dobrze
Aagaa - dłuższe posty chyba byłyby nie do strawienia, więc się trochę streszczam ;-)
Agatko - nie ma sprawy! Niech czyta już teraz, bo czym skorupka... itd ;-D
Klaudia - święte słowa, pani dobrodziejko!
Sylwuś - dla samego widoku Was w moich bamboszach warto będzie jednak powalczyć o wydawcę :-DDD
Gocha - dziękuję i rozgość się :-)
Ato- czyż można Ciebie nie kochać!!!
OdpowiedzUsuńZara mi się moja wersalka przypomniała i barszcz na suficie!!!! :)))) i kilka innych przypadków!!!!!
Wersalką i barszczykiem przebijasz mnie całkowicie :-DD
OdpowiedzUsuńTen wpis to właśnie echo naszego ostatniego gadulstwa przez telefon :-D
Dzięki Ci Kochana! Co za ulga wiedzieć, że nie jestem sama! NIENAWIDZĘ przyszywać guzików, zszywać pękniętych szwów, cerować rajstop i BÓG wie czego jeszcze! To dla mnie najgorsza kara! I kto wie czy nie zrobiłabym tego samego co Ty... bo ślepa furia jest nie do opanowania :-)
OdpowiedzUsuńCo do książki, przyjmujesz już zamówienia? Tylko ja bym poprosiła o wersję z autografem :-)
Liść palmowy może być, AUTOR będzie decydował, ja będę służba razem ze Sylwką!
OdpowiedzUsuńI rzecz jasna w kolejce po autograf już stoję, Kasias była pierwsza, to ja DRUGA jestem, słyszą???
Ata... śmiechy śmiechami i żarty żartami, ale Ty pisz, albo - kopiuj i wklej, szybciej będzie!
Ja nie żartuję.
To będzie świetna książka, mówię Ci!
JA NAPRAWDĘ NIE ŻARTUJĘ!!!
A teraz będzie ostro.
OdpowiedzUsuńAta - Ty słuchaj!
Ty... ty mistrzu dyplomacji, Ty oszukańcu wredny, Ty małpo i zarazo w jednym, Ty gadzino ze wszystkich najgorsza, Ty kłapaczu paszczowy a jednocześnie mistrzu dochowywania tajemnic największych - jak mogłaś???
Mnie, mnie - jak mogłaś???
Nie powiedzieć TYLE CZASU???
Ani słówka????!
Skórę obedrę.
Do tyłka nakopię.
Do Wawy SPECJALNIE PRZYJADĘ!
Masz u mnie w czambo - masz tak, jak mało kto i mało za co!!!
A teraz sobie zgaduj, ococho.
Siemanara!
Kasiu - jak dobrze, że jest nas więcej :-))
OdpowiedzUsuńDorotko?? No dobra, dobra! Będę kopiowac i wklejać! Cokolwiek i gdziekolwiek! Tylko nie krzycz, bo ja naprawdę nie wiem o co kamann??
Rachunek sumienia robię i NIC!!! Jessu!!
Rozliczymy się mailowo.
OdpowiedzUsuńCzekam!!!!!
Zastanawiam się czy do Ciebie nie zadzwonić, ale się boję, że mi ucho odgryziesz...
OdpowiedzUsuńja tak tylko dla przypomnienia - zdaje się, że mój wpis pierwszy w kolejce o mnie pierwszej w kolejce do książki był. Daj znać, kiedy wielki dzień nastanie, urlop muszę zaklepać na stanie.
OdpowiedzUsuńJakby co, listę kolejkowiczów mogę prowadzić,bo zdaje się amatorów na twórczość Twoją będzie wielu.
A wspomniana wcześniej Grochola przyjdzie Ci pięty całować, ot, co!
Ja cie...
OdpowiedzUsuńOSKARŻYŁAM BABĘ BEZPODSTAWNIE.
Naplułam, naszczułam, nakopać chciałam - a ona niewinna jak baranek!
Matkoscurką, cojażem narobiła...
I ślady publiczne są - ATa, Ty się musisz tera dobrze mieć, bo jak Ci się coś stanie to mnie wsadzą!!!
Za premedytację są wysokie wyroki!!!
Ja się tera idę bać.
Ale zanim w gacie z bania narobię to odszczekuję, wypluwam, odwołuję ten komentarz (nie pozwoliła mi usunąć!!!) - mogę notarialnie, jak żądać będziesz!!!
Albo i sądownie i na policji i w Straży Miejskiej potwierdzem!!!
O matko.
Słabo mi.
Tak babę zrypać - i to bezpodstawnie.
No człowiek siebie nie zna, no za cholerę nie zna.
I do wszystkiego zdolny jest!
I tego będę się trzymać jak pijany płotu.
Ata - czy w mą miłość jeszcze wierzysz...???
Dorothea - to teraz przyjeżdżasz i Ata Tobie do tyłka nakopie, a ja .... popatrzę sobie :-D
OdpowiedzUsuńŁaaa!! Pięknie się pokajałaś!!
OdpowiedzUsuńTwa miłość gorącą mi się zdaje i szczerość w słowach Twych wyczuwam.
Nie lękaj się kobieto miła, ja lekko będę kopać Ciebie po czterech Twych literach!
A w sumie, to tak se myślę, że... w zasadzie... to... ja bym raczej Sylwii nakopała - co Ty na to?
Stoi se z boczku i się radośnie śmieje - dyskretna taka!
Uff.
OdpowiedzUsuńBende żyć!
A Sylwii nakopać???
Nigdy w życiu, no wiesz!
Sylwię też kocham:)
Niech się pośmieje, tyle jej:)
Ale zaraz umie gębę na kłódkę trzymać, cnie?
Baba - i umie!
Idę się NAPIĆ.
Muszę odreagować:D:D:D
Taaa... Jassne! A do mnie z kopami lecieć to pierwsza byłaś! :-p
OdpowiedzUsuńNo umie, umie - bo to Sylwia jest właśnie :-))
Pij więc! Będziesz ła... yyy tego... łagodniejsza ;-)
Alu - nie ma sprawy! Pamiętam jak coś :-)
Należy wybaczyć Dorocie bo chora, naćpała się tabletek i bredzi.... i ma majaki i zwidy...
OdpowiedzUsuńNaćpana i do tego jeszcze się napije... No to się będzie działo!!
OdpowiedzUsuńNapije się!!!
OdpowiedzUsuńNachla.
Trudno.
Żeby tak człeka z błotem, nooo...
I żebym to ja, nooooooooooo....
Pani da spokój! Kąpiele błotne podobno zdrowotne ;-D
OdpowiedzUsuń:D:D:D
OdpowiedzUsuńDobra.
Idę się nachlać, a potem spać.
Sen leczy rany... sobie zadane:D:D:D
picie, dragi, taplanie w błotku - jakaś niezła impreza się szykuje ;-D
OdpowiedzUsuńMoja droga. Łączę się w bólu. Mój mąż czekał na przyszycie guzika dwa miesiące (tzn. dla jasności, jego koszula czekała) aż a końcu zawiózł ją do mojej mamy...z tym guzikiem ;)
OdpowiedzUsuńSylwia! Ty uważaj, bo my cyklicznie tak imprezujemy - to tu, to tam, to siam... ;-D
OdpowiedzUsuńAga - ale przynajmniej szantażem Cię nie prześladował!
Ata rozbawiłaś mnie bardzo i przywołałaś wspomnienia mojego wyczynu.Męża mam kochanego ale nie wszystojedzącego;kiedyś dawno temu skrytykował zupę,że coś tam jej niby było i nie bardzo mu smakuje no to ja mu talerz z przed nosa i chlust do ubikacji ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do mnie po wyróżnienie :))
Pozdrawiam Elżunia
http://elzunipracereczne.blogspot.com/
Ja też dyskretnie trzymam kupke odzieży do cerowania schowana za drzwiami, w kącie za szafą...najgorsze jest to, że większość należy do Juniora, i kiedy ja dumna prezentuję jakiś doszyty guzik po x miesiącach nabierania mocy prawnej, ten z diabełkiem w oczach pokazuje łydki wystające do połowy ze spodni....
OdpowiedzUsuńA kapciuszki - dobrze jej tak, jak się zdecydowac nie umie :)
Uwielbiam tu zaglądać, piszesz fantastycznie!! No i wyroby Twoje - super!! Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńJa tak mam z prasowaniem -nie znoszę tego zajęcia, i nie mam na kim się mścić za tę przypadłość, taka ślepa furia właśnie, a Osobisty w pogniecionych prawie chadza... choć się staram jak mogę :>
OdpowiedzUsuńHa! Po primo - koszulę podarłaś słusznie. Po secundo - bardzo byłaś spokojna i opanowana, bo ja bym podarła wszystkie, no, może kilka. Po tertio - morał, żeby nie wiem jak cię facet wkurzył to i tak wyniknie z tego dla ciebie jakaś korzyść:)))Pozdrawiam walentynkowo:)
OdpowiedzUsuńElu - i słusznie postąpiłaś! A co do wyróżnień - dziękuję, ale w poprzednim oście i nie tylko napisałam, że wolę Wasze komentarze :-)
OdpowiedzUsuńGunillo - mam to samo z rajstopami Ani... ;-DD
Moniko - dziękuję :-))
Iwonko - prasowanie to moja druga pięta Achillesowa!
Kaprysiu - złoto z ust Twych normalnie spływa :-DD
No to widzę, że to nie tylko mój PrawieMąż taki zgadziały, a działa przypadłość gatunkowa samcza :/ i dobrze mu tak, kobiet się nie podpuszcza. Nigdy. A już tym bardziej nie na ukochane uzależnienie (spróbuj tylko stanąć między mną a marcepanem... równie bezpiecznie kąpać się w towarzystwie piranii VVVVVVVV)
OdpowiedzUsuńale przynajmniej ta ślepa furia przełamała Twoją traumę samochodową ;-)
OdpowiedzUsuńO nie! To nie ślepa furia przełamała traumę.
OdpowiedzUsuńTo było zupełnie co innego ;-)
ojjjj...to ty faktycznie niespotykanie spokojny złowiek jesteś...hihihi...lubię do ciebie zagladać...zastanów sie nad pisaniem książek!!...ja juz zamawiam pierwszy egzemplaz....i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńtakie paputki to marzenie.
OdpowiedzUsuńsliczne.
Ty to jakaś nawiedzona jesteś, ten Twój chłop to musi być oaza spokoju, normalnie dzieciątko Jesus. Za tę koszulę to ja osobiście bym spruł połowę twych rękodzieł. No dobra, nie połowę, ale przynajmniej jedno.. Co do szybkiego kursu nauki jazdy. To kolejny dowód, że Twój Facet jest idealny, wykorzystał Twój nałóg w dobrym celu.
OdpowiedzUsuńKonwersacja pomiędzy ATĄ, Dorotheą i Sylwią pierwsza klasa..... i kolejny przykład, że jesteście z nie z tego świata. Wyrywać na tą swoją Venus.
Te! Marsjanin! Co nas w kosmos ślesz?? Smutno by Ci tu bez nas było :-PP
UsuńZapewne powiadam Wam, że smutno by było....
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuń