Sport to zdrowie? No tak mówią. Ja bym z tym dyskutowała, ale jako iż modne jest trenowanie czegokolwiek, postanowiłam i ja wziąć się za siebie i potrenować.
A co? A robienie na drutach :-D
Wprawdzie odróżniam oczka prawe od lewych, dziobałam jesienią mitenki i szale, ale jak to mówią: ćwiczenie czyni mistrza.
Do mistrzostwa to jeszcze hoohoho, ale od czegoś przecież trzeba zacząć.
Tak więc kiedy natknęłam się na ten kurs, zapałałam żądzą natychmiastowego posiadania kapciochów własnej produkcji.
Zrobiłam! A co!
Kiedy sobie schły po posmarowaniu podeszwy płynnym lateksem, spojrzałam na nie krytycznie i dorobiłam im ozdoby, bo takie trochę łyse mi się wydawały...
Wzór na róże pochodzi stąd
Ania też ma swoje tuptusie:
Jej kwiatki są szydełkowe. Wzór z własnej mej głowy.
A po co ja tak namiętnie trenuję?
A bo dostałam kopa jakby.
Od Laury.
A kop wygląda tak:
Wełna proszę ja Was!
W najczystszej i najcieplejszej postaci!
Ręcznie przędzona i farbowana!
Cieplutka jak pierzynka!
Mięciutka jak puch!
Jeszcze czegoś takiego w łapach nie trzymałam.
Tak więc muszę trenować dzierganie, bo przecież z TAKIEJ wełny MUSZĘ sobie zrobić sweter! Bezwzględnie!
Zdjęcie powyższe jest autorstwa Laury, bo moje wychodziły takie, że ręce opadały na widok oczoniszczących kolorów!
Jedynie to ewentualnie nadaje się do pokazania ;-)
Jak widać, Fryderyk tarza się w pełnej szczęśliwości ;-)
A wracając do włóczek.
W sklepie u Laury można zakupić inne przez nią przędzone wełny.
Idźcie same do Kaszmiru i podziwiajcie!
"Różowa mgła", "Wiśniowy sad"...
Te nazwy mają w sobie coś takiego, że te wełny po prostu chce się mieć!
Mało tego!
Laura przędzie na zamówienie!
Tak więc jeśli któraś z Was będzie miała ochotę na przykład na "Czekoladową bezę" - walcie jak w dym do Laurki!
Idę! Poszukać sobie odpowiedniego wzoru na sweter! O!
A Was zapraszam do odwiedzenia Kaszmiru.
Ze Stefanką na talerzyku ;-)
Szczegóły wykonania w Garkotłuku
No po takim ciachu, moja droga, to ja też się muszę za siebie wziąć i trenowanie zacząć, bo inaczej się z kanapy nie podniosę (wczoraj pożarłam świnie u Elisse, hehehe)... Wełna kapitalna i kapućki fajowe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
też takie chcę kapciuchy!!!!!
OdpowiedzUsuń:( dlaczemu nie umiem na drutach?
Trenuj, trenuj - trening czyni mistrza!
OdpowiedzUsuńKapcie wyszły bardzo fajne! Wełna od Laury piękna i w pięknym kolorze. Ja właśnie kończę mój sweter z Saphire'a - jeszcze pół rękawa i wykończenia. Już się nie mogę doczekać efektu końcowego :).
Ciacho wygląda pysznie - dziękuję pięknie :).
No świetne te kapcioszki!!! Kiedyś sporo robiłam na drutach.Teraz jakoś czasu brak....
OdpowiedzUsuńStefanka wygląda smakowicie bardzo...
Pozdrawiam
Ja kapciuchy też takie pragnę posiadać. Zerknęłam na kursik... wygląda to na sprawę do ogarnięcia dla kogoś kto wie jak wygląda oczko prawe i lewe. Może kiedyś wolną chwilą potrenuję na drutach:)Efekty Twojego treningu wyglądają bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Co by Ci tu miłego napisać? Wełna podnieca mnie średnio. Kapcie same w sobie są pożyteczne, choć kolorek, powiedzmy, nie mój. Ale za to Fryderyk! Cudo! Stefanka przypomniała mi, że obiecałam DC (Dobremu Człowiekowi) muffinki. Sama wolałabym zdecydowanie stefankę taką jak Twoja, ale stanowczo za duzo roboty.
OdpowiedzUsuńKobieto, miłosierdzia przy niedzieli nie masz. Mordowanie wełną Laury to już pominę, ale nie dość, że kapciuchy fajne, to na zgrabniutkich nogach, a jakby było mało, to jeszcze ta narzuta w tle...
OdpowiedzUsuńŚwietne kapciochy:-)
OdpowiedzUsuńChyba też spróbuję takie zrobić.
Pozdrawiam.
Trenuj, bo fajnie Ci wychodzą! Zara ide do sklepu :)
OdpowiedzUsuńAta - jakby Ci się nudziło to wiesz, rozmiar 35 to w cm jest 22,5, bo przędę na boso, jak mam kapcie to człapieja nie czuję.
OdpowiedzUsuńI kolor jaki się trafi, i kwiatek może być na każdym inny, byle nie stylon. I w ogóle ja sobie poczekam, nie musi być już :)))))
No ale że Cię niebo nie pokarało za mierzenie na tej narzucie to insza inszość....
A jeszcze, ja tam myślę, że w Twojej wszechmocy to i swetry masz i skarpety i rękawiczki opanowane, tylko pod publikę tu łkasz, ze pierwszy raz i ciemna masa :)))
Wełenka cudniasta, wiadomo Laurkowa!
Ojej - cudne kapucie - chyba trzeba sobie przypomnieć, gdzie leżą druty ;-) już widzę oczami wyobraźni ten piękny brązowy sweterek w połączeniu z Twoją rdzawą fryzurką - będzie pięknie.
OdpowiedzUsuńA Fryderyk to samo szczęście - jest bombowy.
O stefance nawet nie wspomnę, bo już się zaśliniłam ;-)
deZeal - świńskie ryje Elisse tez mam zamiar spreparować. Są takie, że uhhh! :-D
OdpowiedzUsuńDzięki za pochwały :-)
Zainspirowana - spróbuj, to proste!
Frasiu - dzięki! Trenuję, trenuję! Też jestem ciekawa tego swetra. Jak skończysz to będę podziwiać i zazdraszczać!!
Aagaa - te kapcie robi się w tempie światła. Jedno popołudnie, czy wieczór i masz nowe "obuwie" ;-)
Iwonko - pewnie, że po trenuj. We dwie będzie nam raźniej, no nie? ;-)
Maryno - kolorek też jakby nie mój, ale ta włóczka idealnie nadaje się do treningu ;-)
A muffinki też są u mnie w Garkotłuku :-)
Ovillo - :-DDD Nie ma zmiłowania! :-DDD
Nie ma litości! :-DD
I dziękuję pięknie za pochwałę... moich kopytek ;-D
Florentyno - próbuj! Warto! A jeszcze jakby z wełny od Laury... Oj cieplunie by były jak puch!!
Kasico - idź! Tylko nie wykup mi wszystkiego!!
Kankanko - zanotowałam, ale potem się puknęłam w czerep rubaszny! Toż Ty mądralo drutowa jesteś! I to jak! takie kapety to se w 20 minut strzelisz!
Sylwuś - szukaj drutów i dziergaj - bokiem ;-PP
Świetne kapucie, a wełenka miodzio :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo ładne kapciochy Ci wyszły:) Kiedyś podobne produkowała moja teściowa dla całej rodziny z byle czego, bo wtedy tylko byle co było dostępne, a o lateksie na kapcie to w ogóle nikt nie słyszał, na co inne to może, ale na kapcie to nie;)Jeszcze na działce tych dawnych kapci do kaloszek używamy, a jakże, bo jak wiadomo byle co jest niezniszczalne:)Wzór więc znam, ale przecież bez takich ładnych kwiatuszków jak Twoje:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka:)
Zula - dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńKaprysiu - ten lateks "na co inne" się nie nadaje - za długo schnie ;-D A kwiatuszki w gumiakach to chyba mało praktyczne by było!
No właśnie.
OdpowiedzUsuńPod publikę łkasz koncertowo, moja droga - że po Kankance poprawię.
Oczka w kapciach równe niczym wojsko, a ta Ata płacze, że trenuje dopiero!
Nie słuchajcie, ludziska.
Łże jak z nut!
Ja dziś skończyłam Poppy z Laurowej wełny wensleydale. Fiolet, proszę Pani. Letko melanżowy, bardzo letko. Padniesz, jak zobaczysz - taka pięęęękna!
Aha.
Jak grypsko puści idę uszy kłuć i dźgać.
Już mam po co!
DZIĘKUJĘ!!!
(A w ogóle imieniny mam, cholero jedna, ŁÓŻKOWE NA DODATEK, nuuuuuudzi mi się, mogłabyś czasem w kalendarz spojrzeć:)))
Monika jakbys czytala moje mysli ;-) Ja tez robie kapciuchy, narazie jest jeden z tym, ze na szydelku. Znalazlam kurs na superaste balerinki i postanowilam sprobowac sil :-)Twoje sa cieplejsze i bardzo urocze. Jak znajde druty i czas to napewno wyprobuje :-)
OdpowiedzUsuńSuper kapetki. Z kwiatkami wyglądają ślicznie. Widzę, że trening czyni mistrza. Czekam na kolejne dzieła.
OdpowiedzUsuńDorotko - nie łkam pod publikę! Wiem co mówię! Melepeta jestem drutowa. Jak tak popaczam na dzieła Twoje, ovillo, Kankanki, Laury i wielu, wielu innych, to ręce mi z rozpaczy opadają poniżej odwłoka :-(
OdpowiedzUsuńDźgaj się i okaleczaj! To niesamowicie poprawia nastrój każdej kobiecie ;-) I zdrowiej w końcu!
A co do imienin: SKĄD MOGŁAM WIEDZIEĆ?? Myślałam, że Ty marcowa Dorota!
Idę więc ściskać Cię - mailowo, bo nie chcę się zarazić :-P
Marta - chyba nie mam zdolności parajakiśtam... Chociaz czasem... ;-) Też mam wzór na balerinki na szydełku, ale czy i kiedy je zrobię, to nie wiem :-D
Agnes - dzięki! Zobaczymy co będzie. Może faktycznie jakiś sweterek... ;-)
Ata fajne kapcioszki :)A na ciasto zrobiłaś mi taki smak,że ho,ho...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za wypowiedź w sprawie maszyny.Do tej pory też szyłam,na prawie dwudziestoletnim Łuczniku.Masakra! Och,nie chciałabyś słyszeć jakie epitety leciały jak przy niej siadałam...
Po przeczytaniu komentarzy i innych wieści zdecydowałam się na Janome DXL603.Żołądek mnie boli od momentu jej zamówienia,bo myślę sobie,że za bardzo zaszalałam z modelem i cena jak na moje możliwości jest ogromna,ale mam nadzieję,że moja "nowa przyjaciółka" mi to wynagrodzi i będzie mi służyć niezawodnie już do końca mych dni:)
Będzie do odbioru we wtorek i napewno po pierwszych próbach napiszę jak się sprawuje:)
Pozdrawiam serdecznie
Chcesz mnie dobić...ja to wiem...te kapciochy super, ale
OdpowiedzUsuń1. płynnym lateksem mnie zastrzeliłaś..co to takiego? gdzie to nabyć?
2. do Laury, aż się boje zaglądać, patrząc tylko na tę Twoja :O)
3. ja dzisiaj wygłodniała, a Ty mi tu takie smakowitości pod nos podsuwasz ;O)
....a tak w ogóle jakbym się skupiła to pewnie bylo by jeszcza 4. 5. 6. 7.
...ale masz szczęście, że skupiać mi się nie chce...bo bym Ci wygarnęła ;O)
Łże, mówię Wam.
OdpowiedzUsuńOna jest robotem. Wszystko potrafi. Zaraz ukarze się post o kołowrotku.
Oczywiście ni "ukarze" a "UKAŻE"
OdpowiedzUsuńMelepeta jedna ze mnie.....
Post o takiej treści się nie ukaże! A Ciebie to ja ukarzę! Za pomówienia! ;-PP
OdpowiedzUsuńPodziwiam :) Świetne te kapciochy! Moja babcia też takie robi, ale bez różyczek, więc chyba muszę jej o nich napomknąć :B
OdpowiedzUsuńTeż podejrzewam, że łże, bo na trening to nie wygląda, ale co tam, fajne są !!!
OdpowiedzUsuńo Krzysia to wie też!
OdpowiedzUsuńKrzysia jest Maestrą i Jej autorytetu nikt nie zarwie!
Kopciuszki swoją drogą, ale jakie zgrabne nóżki w tych kopciuszkach! :D
OdpowiedzUsuńJagna - zazdroszczę (tak niezawistnie!) Janomki! Ehhh! Teraz to dopiero będzie się działo u Ciebie!!
OdpowiedzUsuńKiniu - płynny lateks kupuję w hurtowni. To takie cóś co zasycha tworząc powłokę antypoślizgową. Nie bój się zerknąc do laury - chociaż jednym okiem! Smakowitości proponuję sobie zrobić ;-) A punktów kolejnych się nie boję! Powiem więcj - jak ja lubię jak mi wygarniacie!!
Kolczykarium - napomknij więc ;-)
Krzysiu - i Ty Brutusie? ...
Kankanko - i tu się muszę z Tobą zgodzić! I to z przyjemnością - Krzysia to faktycznie Maestra! Ale... hehehehe! I Geniusze takie jak Ona czasem się mylą ;-PP
Koroneczko - nóżki dziękują za pochwały. Na szczęście nie puchną z dumy ;-D
Niechby się ważyły puchnąć! Mają być zdrowe i zgrabne! :D
OdpowiedzUsuńZgrabne podobno są (nie mój osąd, zaznaczam!), ale zdrowe to już nie teges ;-D
OdpowiedzUsuńWięc właśnie usiłuję Szanownym Nóżkom wytłumaczyć, że mają być zdrowe! :>
OdpowiedzUsuńSwoim w różnych skarpetkach? ;-D
OdpowiedzUsuńTwoim tłumaczę! Moje są dzisiaj w rajstopkach, więc mam prawo domniemywać, iż obie stopki w tym samym kolorze mam. :p
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy do moich coś trafi - krnąbrne są okrutnie! :-DD
OdpowiedzUsuńAle dzięki za starania :-))
Będziem próbować! :D
OdpowiedzUsuń:-DDD
OdpowiedzUsuńświetne paputy..i wełenka cudna...o stefance to już nie wspominam,apetytu tylko narobiłaś ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRany, kobieto, łżesz jak nic, to ma być trening? No to ja bym chciała widzieć moment, w którym osiągasz mistrzostwo...
OdpowiedzUsuńReni - dziękuję :-))
OdpowiedzUsuńLilka - ja też bym chciała to zobaczyć, ale jeszcze dłuuuga droga przede mną :-)
No to trenujemy obie- ja głównie prucie.Zamarzył mi się sweterek wiosenny, dwukolorowy, szaroperłowy z bladym, brudnym różem.Zrobiłam 20 cm,ściegiem w gwiazdki, wczoraj sprułam, wychodziło za grube, tylko nie wiem po co aż 20 cm zrobiłam? Teraz robię ażurowym francuskim, mam już z 10 cm. Grunt to trening.A papućki fajne, też mam takie włóczkowe, ale dziabane na szydełku.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
kapciuchy wyglądają "superowo", jak mówią moje dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńFAjne kapcie.Kiedyś moja babcia takie robiła.Mama doszywała podeszwy z kawałków skóry czy dermy. Potem moja mama szyła z materiałów takie kapcie.Gdzieś formę dorwała,czy sama wymysliła...Fajne.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te kapcie. Dobrze, że im kwiatki dorobiłaś fanie to wyglada. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajniste kapciochy, widać, że nie pierwszyzna :)) Ciekawi mnie ten płynny lateks, że w ogóle coś takiego istnieje! Toż to jak znalazł do kapci i śliskich butów!
OdpowiedzUsuńCudo :)
OdpowiedzUsuńTwoje kapcie są też przepiękne i jakie pracochłonne. Co do zdjęć jedzenia to mam do nich słabość. Uwielbiam oglądać takie fotki z ciasteczkami, babeczkami itd. Kiedy mam zły dzień to to poprawia mój nastrój. Z jedzeniem jest gorzej bo jestem koszmarnym łakomczuchem i na jednym ciastku się nie kończy. Z tego powodu muszę ponosić konsekwencje swojego "hobby". Ale przede wszystkim to mieć pozytywne podejście do życia...i jedzenia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa, moja babcia takie kapciuszki robiła jak byłam dziewczęciem :) Wtedy nie chciałyśmy z kuzynkami w nich chodzić,że niby obciach ;)
OdpowiedzUsuńA teraz proszę,ostatni krzyk mody.
Ciasto wygląda apetycznie bardzo :)
Ato, zapraszam na mój blog po odbiór wyróżnienia
OdpowiedzUsuńWełenki kapitalne, ale kapcie! No kapcie są spektakularne! Jak doklejone rzęsy - nie przejdą niezauważone. Kiedy będę mogła takie zamówić? Do torby jako obuwie domowe wychodne - niezastąpione!
OdpowiedzUsuńAnia - nie TY pierwsza i nie ostatnia zamawiasz ;-)
OdpowiedzUsuńRozmiar i kolor na maila daj i kapciochy będą Twoje :-)
Atuś: mówisz i masz. Skrzynkę Ci właśnie obciążyłam wypocinami i swoimi wymiarami ;)
OdpowiedzUsuńA nawet już Ci odpisałam! Ha!
OdpowiedzUsuńPowiem tak, czy nie powinnaś zostać dizajnerką u adiadasa, pumy, nike itp? Takich sportowych butów nigdzie jeszcze nie widziałem, a zapewne są mięciutkie, idealnie dopasowują się do stopy, a przecież tak są reklamowane ich najwyższej jakości wyroby. Tak na marginesie jako młodzieniec w wieku, w przedziale coś jakby 15-18 lat też takie kapcie miałem w kolorze orange - zrobione przez moją babcię Lodzię. Fakt, były to czasy, gdzie oprócz octu na pólkach sklepowych było tylko miejsce na inny towar i o kapciach można było pomarzyć, ale wyobrażacie sobie dzisiaj takiego gościa w tym wieku popylającego po domu w takich "bentleyach", na dodatek przy kumplach. Od razu by była zrobiona fota i na faca wsadzona. Ale obciach bym miał.:)
OdpowiedzUsuńA kwiatuszki też miały pomarańczowe papucie?? :-DD
UsuńNo własnie, że nie i tego żałuję.
OdpowiedzUsuńNo to zrób sobie sam (dobrze) ;-P
OdpowiedzUsuń