sobota, 19 listopada 2011

Killer in spe...

Mało co brakowało, a kolejne posty pisałabym zza krat!
W poprzednim poście "uśmierciłam" siostrę, a dziś...
Prawie popełniłam morderstwo.
Ramię w ramię z przygodnie poznanym panem.

Może po kolei.
Jak już kiedyś tam pisałam, Ania uczęszcza na Uniwersytet Dzieci.
Zajęcia są w soboty.
Ona to uwielbia, a ja lubię. Bo mam godzinę takiego absolutnego spokoju.
Ona jest sobie na warsztatach lub wykładach, a ja mam luuuuuziiiik!!
Czekając na nią, czytam sobie beztrosko lub dłubię pierdoły robótkowe.

Dziś też tak miało być.
Ania weszła do auli Wydziału Biologicznego UW, a ja znalazłam sobie przytulne miejsce na jednej z licznych ław pod ścianą.
Mega! Sam kącik, idealnie oświetlony. W sam raz do dziergania peyotów.
Wzięłam sobie trzy sznury, bo oprócz wykładów, Ania miała dziś również warsztaty, więc miałam perspektywę ponad dwóch godzin absolutnego braku jakichkolwiek obowiązków ubocznych.
Cudownie!
Czułam się jak kot przed michą pełną śmietany kremówki!

Tjaaaa...
Już był w ogródku, już witał się z gąską :-/

Obok mnie usiadł sobie pan i obłożył się książkami.
Z ciekawości i choroby zawodowej zerknęłam co one za jedne.
"Jak czytać ze zrozumieniem w języku niemieckim" - przeczytałam i pomyślałam sobie przyjaźnie, że mój ci on (ten pan).
Później dobiła do nas jeszcze jedna pani z książką przed nosem.
Tak więc nasza trójca siedziała sobie ukontentowana do wypęku i pogrążona w swoich zajęciach.
Cisza...
Spokój...
Relaks i skupienie...

Do czasu...

Do czasu, kiedy to przyszła sobie pewna pani.
Pani nie siadła koło nas, tylko w sporym oddaleniu. Co i tak nie zmieniło jej SŁYSZALNOŚCI!!!

Pani ta wyjęła wynalazek zwany komórką i się zaczęło!!
-Bo wiesz Ewa, ja dziś upiekłam wiesz boczek wiesz spanierowałam kotlety wiesz zupę mam już wiesz gotową wiesz pranie zrobiłam jedno wiesz i powiesiłam wiesz i drugie nastawiłam wiesz
i wiesz jestem z Martą wiesz na wykładzie wiesz a Patrycja umówiła się z Krzyśkiem wiesz pewnie chcą wiesz pogadać wiesz pewnie wcześniej przewiduje wiesz wrócić wiesz nieee sama nie jestem wiesz mąż mnie wiesz przywiózł wiesz siedzi w samochodzie wiesz uczy się angielskiego wiesz bo słówka są ważne wiesz on to taki samouk jest wiesz jak byliśmy w Egipcie to wiesz on się dogadywał wiesz ale błędy pewnie robił wiesz ale to nieważne wiesz dawał radę wiesz nie zmarznie bo sobie silnik włączy i ogrzewanie wiesz i niech się uczy wiesz a ja mam ten płaszczyk wiesz ale tylko go od czerwca raz wiesz włożyłam bo wiesz do samochodu to ja wolę ten wiesz krótki kożuszek wiesz zaraz idę piętro niżej bo tu jest wiesz bufet taka kawiarnia wiesz i kawę sobie wezmę albo wiesz herbatę z cytryną wiesz taką gorącą wiesz...

I tak dalej i tak dalej...

Westchnęłam ciężko i popatrzyłam na panią.
Pan obok mnie w tym samym momencie wydał identyczne sapnięcie i też łypnął na elokwentną.
Pani zbyt dobrze nie widziałam, bo dziergam bez okularów, więc objawiła mi się jako zmaza gadająco-dziamiąca...

Miałam nadzieję, że pani spełni swe marzenie i pójdzie się ochlać herbatą z cytryną.
Nawet pomyślałam życzliwie:
-A idź w cholerę! Może ci paszczę wykrzywi i zamilkniesz na wieki!!

Niestety...

Vis a vis pani rozgadanej siedziała pani z pogotowia. Czyli suport na wypadek gdyby komuś się coś stało. Takie przepisy - zgromadzenie ludzkie jest - pomoc medyczna obowiązkowa.

Pani pielęgniarka miała wyjątkowego pecha!
Bo pani babcia gadająca przez komórkę przerzuciła swoje zainteresowanie z bufetu na medyczną stronę zagadnienia.
-A pani to tu dużo ma do roboty? A po co pani tu jest? A coś się kiedyś działo? A co? A wie pani? Ząb mi się ułamał i tak mi strasznie język kaleczy i wie pani blizny wie pani normalnie już mam i wie pani dopiero w poniedziałek idę do dentysty bo wie pani wyjeżdżam do Egiptu i wie pani dobrze, że tu mi się złamał bo wie pani tak dwa tygodnie cierpieć to wie pani nie było by fajnie wie pani na dyżur to ja wie pani boję się iść, bo wie pani nie wiadomo jak to będzie bo wie pani ja lubię jak wie pani znam ludzi i lekarzy wie pani ten uniwersytet wie pani to bardzo dobra rzecz jest wie pani moja wnuczka to lubi wie pani ale córka nie mogła wie pani z nią dziś przyjechać...

I tak napier... przez bitą godzinę!!

Pomyślałam sobie, że opaczność robiła co mogła w celu ocalenia ludzkości i złamała jej ten ząb, ale ona ni w ząb nie wyhamowała w kretyńskim słowotoku...

Zerknęłam na zegarek. Były trzy minuty do końca wykładu.
Spakowałam swoje graty, założyłam okulary na nos i popatrzyłam ponownie na upierdliwą babcię. Westchnęłam ciężko.
I ten pan obok mnie zrobił w tym samy czasie toż samo.
Potem spojrzeliśmy na siebie.
On uśmiechnął się do mnie, lekko kręcąc głową.
Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam syczącym szeptem:
-ZABIJMY JĄ!!!
Facet zaczął się śmiać.
-ZABIJMY JĄ!!! LUDZKOŚĆ ODETCHNIE!!!
Gość nie wiem czemu poległ z czołem na stoliku zaśmiewając się do łez. Może perspektywa morderstwa tak na niektórych działa?
A ja poszłam wydłubać moje dziecko z tłumu równolatków.
Niestety - babcia również...
Dopadła wolontariuszki:
-A te pudełka to po co?
-Do głosowania czy się dzieciom wykład podobał czy nie.
-A jak to działa? Ktoś to sprawdza? A kolory tych karteczek to coś znaczą? A dużo tych karteczek? Wystarczy dla wszystkich? A co te dzieci tak pojedynczo wypuszczacie? A ta taśma to po co? A te krzesła? A ta aula taka wielka! Czy ona cała była zajęta?

Co ciekawe - ona wcale nie czekała na odpowiedź! Ona kłapała dziobem w celu bez celu!
A ja stałam jak na szpilkach i telepatycznie wrzeszczałam do mojego dziecka:
-WYCHODŹ JUŻ!!! ANIA!!! BŁAGAM!!! ANI SEKUNDY DŁUŻEJ TU NIE WYTRZYMAM!!!

Twarda jednak ze mnie facetka! Babci nie zatłukłam, chociaż łapy same się do niej wyciągały.
Powiedzcie mi - czy ja może mało cierpliwa na stare lata się robię?

35 komentarzy:

  1. Cierpliwa jesteś. Ja uciekam na inne piętro lub jak mąż tej "Pani" do samochodu. A czasami po prostu błogosławię słuchawki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko kochana...ja bym na miejscu tego faceta natychmiast skorzystała z okazji :) A co do męża siedzącego w samochodzie - trudno mu się dziwić, nieprawdaż ? Pamięta ktoś serial "co ludzie powiedzą?" - niektórzy mężowie na pokojowego Nobla zasługują :)
    Ależ się uśmiałam - oczami wyobraźni zobaczyłam tego facia płaczącego ze śmiechu i sama o mało męża śmiechem nie obudziłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamordowałabym z zimną krwią. Ale nie za gadanie ale za brak wychowania i kultury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto! Ty uosobieniem anielskiej cierpliwości jesteś! ja nie zdzierżyłabym dłużej niż 10 min. słowotoku potwornej baby;)) udusiłabym ją tymi ręcami;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pracownio - niestety nie posiadam słuchawek, ale jest o jakiś pomysł ;-)

    Andape - Bukietową i Ryszarda uwielbiam! Moge oglądać bez przerwy :-DDD

    Aniu - zatłukłabym babcię, a siedzieć poszłabym za człowieka. Nie opłaca się ;-)

    Alicjo - jak wyżej ;-D

    OdpowiedzUsuń
  6. hahahahahahahahahahahaaa...:D
    Bo wiesz proszę pani - niektórzy tak mają, że mówią, aby mówić, a nie, żeby powiedzieć :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam tak jak ty... liczę, że jednak się zamknie ale niestety są takie typy co to muszą, po prostu muszą kłapać koparą!!!! Ale ja naiwna zawsze liczę na to, że toto jednak się zamknie!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem baba siekiera i pewnie kazałabym się jej z tą komórką wynieść gdzieś dalej, wciskając ciemnotę,że tu zakaz używania komórek. To babsko z gatunku tych, które pod gabinetem lekarskim opowiadają cały swój życiorys i które zwyczajnie trzeba opieprzyć,żeby się zamknęły.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bym umarła i straszyła, nienawidzę kłapania bez sensu przez komórkę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ata, Ty Anioł jesteś nie kobieta:)
    Ja nie zdzierżam i pysk otwieram...
    Kiedyś siedziałm w poczekalni do doktora i siadł se był na przećko taki elegancik -przedstawiciel handlowy... czy coś koło tego i wyjął se był komórę jako furę i się zaczęło: tidit, tiidit ti ti tam tititip tapa ti tap tipit....
    ... se maila stuka a te "tidity" na fula włączone... Poczekalnia pełna chorych ludzi, ja sama z goraczką... każde "tidit" Rów Mariański w mojej głowie wyorywało... Obok pana siedziała kobietka, która za każdym "tiditem" aż podskakiwała... i śmy obie pana wykończyły... jedna przez drugą... od słowa do słowa się okazało, że nosa miałam i że pan w rzeczy samej przedstawiciel handlowy i że wejść na dodatek chciał bez kolei na... i śmy go usuneły przy wtórze chóralnym innych pacjentów. Jak się pan począł plątać w zeznaniach co do numerka, tom poszła po pigułę z zeszytem rejestracyjnym. Ustaliłyśmy, że pan nie zarejestrrowany i że na dodatek przeszkadza tymi "tiditami"... pielęgniara pana poprosiła o wizytówkę i wyprosiła z poczekalni.... No "tidity" to nie gadanie wprawdzie, ale ja jestem wredna i jak mi coś przeszkadza to walczę o swoją przestrzeń... albo ją zmieniam...

    OdpowiedzUsuń
  11. Przed babcią Stefanka 27 lat temu zwiałam z dziećmi z cudownego placu zabaw w Szwecji (2 dni co prawda wytrzymałam), dobiło mnie"proszę pani, oni się huśtają!" - a co mieli na huśtawce robić?
    Dzieciaki (6 i 3 lata) też wolały 1,5 km popylać niż narażać się na traumę. Zapamiętaliśmy babę na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. boskie! opis jest genialny...
    ja bym ją zabiła! jak słowo daje!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz, to normalnie, gdyby nie UW i Warszawa, to kropka w kropkę moja była teściowa....A tym małym wyjatkiem, ż ejedyny temat jaki porusza to jej synek, a mój jeszcze-przez-chwilę-mąż. A ręce świerzbią, co nie? Gratuluje wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj tam, oj tam :)))))
    Zrozumienia nie masz, a Babcia zwyczajnie pogadać chciała, nawet mąż biedaczkę zostawił bo się niby uczył...
    Na poważnie, zatłukłabym, solą posypała i tętnice wyrwała :P

    OdpowiedzUsuń
  15. ja bym taką babę udusiła!!!
    zresztą chłopy też tak potrafią, czasami tacy o 5 rano , w pociągu potrafią nawijać w ten deseń jak ta pani, a człowiek by jeszcze okiem przykimał
    podziwiam żeś strzymała

    OdpowiedzUsuń
  16. Gocha - za dużo ich czasem wokół nas!! Zdecydowanie!

    Beatko - co zrobić, że my takie duże i ciągle naiwne...

    Anabell - pewnie kiedyś mimo oporów eksploduję i skończy się krwawą jatką. Mam tylko nadzieję, że znajdę popierających ;-D

    Kankanko - ja nienawidzę kłapania bez sensu ogólnie, nie tylko publicznie przez komórkę!!

    Millu - w poczekalni u lekarza zamieniam się w demona! Tam ta pani nie miałaby szans! Najmniejszych!! Tak jak ten pan z Twojego komentarza. A tzw przedstawicieli równam z poziomem gruntu. Z przyzwoleniem i poparciem innych pacjentów i pań z rejestracji.

    Oslun - jak to?? Na placu zabaw dzieci się huśtały na huśtawce?! Niebywałe! Jak mogłaś na to pozwolić :-DDD

    Aga - no chyba jednak nie do końca - wszak pani uszła z życiem ;-D

    Zainspirowana - niewiele mi brakowało... Oj niewiele!

    Oleander- oj świerzbią! I TO JAK CHOLERA!!!! Aż w mózgu coś swędzi ;-))

    Iwonko - solą to ja te tętnice bym posypała! Niech pocierpi przez chwilę jako i inni członkowie populacji ludzkiej skazani na jej monolog!

    Kasiu - z takim jednym też miałam do czynienia. W tym samym budynku! Nie wiem, czy może to miejsce generuje takie zachowania?

    OdpowiedzUsuń
  17. Patrząc na długość postów na tym blogu można odnieść wrażenie , że z osobą małomówną nie mamy raczej do czynienia . Więc może lepiej nie oceniać innych:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Różnica jest taka, że bloga można wyłączyć. Z rozdziamanymi ludźmi nie da się tego zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wow! Czyżby babina Cię czytała i rozpoznała się w opisie?
    A przy okazji SP nr 218 nie kończyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  20. Dorotko - nie sądzę ;-)
    218 kończyła Asia, teraz uczęszcza tam Ania. Ja jestem absolwentką z sąsiedniej wioski: 138 ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak myślałam, byłam dzisiaj na pogrzebie dawnej nauczycielki tej szkoły, mojej wychowawczyni zresztą, gdybyś Ty kończyła tę szkołę to byś ją znała (i może byś też tam była), była już dawno na emeryturze, ale 67 lat to trochę za wcześnie :-((((

    OdpowiedzUsuń
  22. Widziałam nekrolog przed szkołą. Nazwisko znałam z opowiadań tych z 218 z którymi chodziłam do LO.
    Ps: wiesz, że nasze LO już w zasadzie no longer exist?

    OdpowiedzUsuń
  23. Takie kobiety Pismo Święte zwie: "cieknąca rynna". Z serca współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  24. kobito masz taki talent do pisania, ze ho ho. ja sie usmialam do lez czytajac juz kolejnego swietnego postac. ide czytac dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie mogę,niech się Chmielewska schowa!Powinnaś pisać książki!Śmiechoterapię tutaj serwujesz!

    OdpowiedzUsuń
  26. okkkkropieństwo!!!!
    ja dziś miałam wątpliwą przyjemność jechania wspólnie autobusem z 2 małolatami....cóz...jedna miała ostatnio okres, drugiej coś chlapnął Marek i ją wkurw.....i ona go juz pierd....., "ale przyjdzie Krzyśka do Matyśka" ( ?????) Dodam, ze siedzialam w drugiej części autobusu i miałam audiobooka na uszach załączonego!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. No te babskie nasienie...... A niby takie grzeczne są, do rany je przyłóż.... zaraz gangrena jakaś wlizie. Nie to co my, po próżnicy dziobem nie klapiemy.

    OdpowiedzUsuń
  28. Taaa! Doprawdy?? Naukowe badania stwierdziły, że faceci bardziej plotkują od płci pięknej!

    OdpowiedzUsuń
  29. Przeprowadzone przez zespół naukowców składających się zapewne z mężczyzn pokroju Jacykowa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyższy komentarz pisałam pod dyktando mojej młodszej córki ;-P
      To ona gdzieś, w jakiejś gazecie typu "Sekrety Nauki", wyczytała tę oczywistą prawdę :-D

      Usuń
    2. No to z Panią Profesor nie dyskutuję.

      Usuń
    3. I słusznie! Masz instynkt samozachowawczy :-P

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)