poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Dziennik matki zadżumionej

Piątek, 20 kwietnia

Budzik dzwoni jak zwykle bezmyślnie i bez serca o 6:15.
Budzę się niechętnie. Jak zwykle ;-)
Pierwsza myśl:
- O matko! Jak mnie WSZYSTKO BOLI!!
Bo faktycznie - bolało mnie wszystko! Stawy, mięśnie, skóra, włosy, paznokcie, kołdra, poduszka, jasiek, prześcieradło...
- O matko... A ja mam dziś TYLE do zrobienia! Jak ja dam radę?? Anka do szkoły, zakupy, sprzątanie, Anka ze szkoły, odebrać prezenty imieninowe dla chłopa, szykowanie mu imienin, sprzątania ciąg dalszy... No nie dam rady! Padnę w przedbiegach!

Nie padłam. Dałam radę. Bez zapału i energii, ale jakoś ogarnęłam się po całości.
I bez podwyższonej temperatury.

- Dziwna ta grypa - pomyślałam padając na poduszkę przed zaśnięciem - do jutra mi przejdzie.

Sobota, 21.04

Pobudka z budzikiem, bo mała ma zajęcia na Uniwersytecie Dzieci.
- O matko!! Jak mnie WSZYSTKO BOLI!!!
Jak dobrze, że chłopa zaprzęgłam do zawiezienia  młodocianego naukowca!
Ale wstać trzeba, chociaż mdłe cielsko się buntuje jak cholera!

 Jeszcze szybki rachunek sumienia, co mam jeszcze do zrobienia przed imieninami chłopiny.
-Spoko! Dam radę! Skokami, ale luzik! Najgorszy to ten krem do Wuzetki, ale się poradzi!

 Się poradziło. Wszystko ogarnęłam. Z rozpędu, przyzwyczajenia i chorego poczucia obowiązku.
Termometr zignorowałam, bo gadał głupoty typu 37,9.
- Toż to nie temperatura dla szanującego się człeka! Lichota jakaś!
Ale cielsko się buntowało i z doskoku bywałam w kuchni. Więcej polegiwałam i drzemałam, niż faktycznie działałam.
Na imieninach małża bywałam...
Tak 15 minut, a potem pół godziny leżenia.
Po jakimś czasie znudziło mi się dźwiganie cielska po schodach w tę i na zad i zaległam całkowicie.
Olewając imprezę.

Niedziela, 22.04

Budzę się sama, bez ingerencji budzika.
-O matko! NIC MNIE NIE BOLI! Jak cudnie!! Życie jest piękne!
I natychmiastowa, szybka jako błyskawica refleksyjna myśl:
- NIC NIE BOLI?? O jassssny gwint! Znaczy, że UMARŁAM!!!
POszłam do łazienki upewnić się, czy odbijam się jeszcze w lustrze, czy już nie.
Odbijałam się...
- O! Hyhyhy! Ale mi się śmiesznie poszewka od jaśka odznaczyła na policzku! W takie kropki!

I chwila refleksji:
- Zaraz... Na jednym, to spoko, ale na DWÓCH NA RAZ??
Jeszcze raz rzuciłam okiem w lustro...
I z zimną, pozbawioną emocji pewnością powiedziałam na głos:
- No... Mam ospę.
Równo dwa tygodnie i jeden dzień od wielkiego wysypu w Wielką Sobotę dopadło i mnie...
Nie mogło być inaczej.
Ze stoickim spokojem sięgnęłam po Pudroderm i systematycznie zaczęłam paćkać się po diodach i wykwitach...
Po czym poszłam do kuchni, zjadłam śniadanko,  zrobiłam sobie kawkę i powędrowałam do pracowni, pomyśleć na spokojnie z fajką w zębach...
Nic nie wymyśliłam.
Po powrocie zakomunikowałam obudzonej już Ani, że mam ospę.
Nie zdziwiła się zbytnio, bo przecież widziała wykropkowaną paszczę matki własnej ;-)

 - HIhihihi! MUCHOMOREK!!!
Tja...
Męża spotkałam na korytarzu:
- Jak się dziś czujesz? Chyba lepiej? - zapytał nie dowierzając własnym oczom (jak sądzę).
- No! Zdecydowanie! Przynajmniej wiem, co mi jest.
- Taaak? A co?
- Ospę mam.
- Oooo.... Jejjjjj. - i zwiał!
Najbardziej obawiałam się reakcji Chudej! Wyobraziłam sobie kolejne turbany na głowie, barykady w pokoju, zamurowanie mnie żywcem, względnie wygnanie mnie precz na strych lub do komórki...
A to ZONG!
Nic!
- Chuda - mam ospę.
- Aha. No tak. To kiedy ja? 
A co ja westalka jestem?? Przyszłość mam przewidzieć??
Jakbym to umiała robić, to bym tłukła ciężką kasę na naiwnych, wróżąc z kryształowej kuli!

Ciut później:
-Ania! Posmarujesz mi plecki? Obiecałaś!!
- No pewnie! Nie ma sprawy!
I podąża za mną to niedobre, małe z warkoczami i rzuca takim tekstem:
 - Idę przeprowadzić renowację zabytku!!

Taaaa...
Dzieci są zaiste kochane - JAK ŚPIĄ!!!!


Poniedziałek, 23.04


Czas się udac do lekarza. Sama sobie Heviranu nie przepiszę, ani nie napiszę usprawiedliwienia do pracy.
Było ciepło, chociaż Bogu dzięki nie upalnie!
Mimo to, nie było mi gorąco w: podkoszulce, grubym golfie, bluzie polarowej, kurtce i wełnianej czapce...
Wyglądałam pewnie dziwnie, ale miałam to w... ekhemmm... wiadomo w czym ;-)
Powlokłam cielsko pryszczate przed oblicze rejestratorki w przychodni.
Zdjęłam rzeczoną czapę. Bynajmniej nie z poszanowania, tylko z gorąca panującego w przychodni.
- O matko!! Co to??? OSPA??
- Yhy. Mała zaraziła.
- O matko! Niech pani idzie do zabiegowego! Niech pani tu nie siedzi! O matko! Lecę po doktor!
Ja poszłam, rejestratorka poleciała.
Usiadłam sobie skromnie za przepierzeniem na leżance i czekam.

Po chwili usłyszałam tętent na korytarzu i tekst od drzwi:
- No pokaż się bido! Dopadło cię??
I w tej samej chwili:
- TO MAMA??? O Boże! Ja myślałam, że to córka!!

Trzeba Wam wiedzieć, że dokładnie tydzień wcześniej Chuda zgłosiła się do przychodni z okrutnym przeziębieniem i bólem gardła.
Dla pewności zapytała panią doktor czy to aby nie ospa.
- A co? Nie chorowałaś? Miałaś kontakt?
- No. Siostra chorowała.
- To nie ospa. Na razie...

Tak więc pani doktor spodziewała się Chudej, nie mnie :-D

 - No ja... Też nie chorowałam. Do wczoraj...

- O matko...  A Chuda?
- Jakoś nic. Jeszcze mam męża i tatę w zapasie.
- Jak wy się uchowaliście??
- Jakoś... Wszystkie choroby wieku dziecięcego przeszłam. Oprócz ospy :-/


Dostałam zwolnienie, Heviran i nakaz telefonicznego zamówienia antybiotyku jakby mi gorączka nie przeszła do środy.


Wieczorem tego samego dnia.
- MamOOOOOOOOOO!!! CO TO JEST?? TO NIE TO?? PRAWDA????
Chuda prezentowała mi nikły kawałek swego body.
Fragment podetknięty mi pod nos  zmusił mnie do wypowiedzenia tylko jednego, a jakże brzemiennego w skutki zdanka:
- Witaj w klubie zapryszczonych!
- Aaaaaa! Jaja sobie robisz??? KŁAMIESZ???
- Nie. Jutro nie idziesz na uczelnię.


Ciut później Ania przysiadając sobie koło mnie ( się nie bała zarazy!)
- Swędzi cię mamusiu?
- A wiesz, że nawet nie.
- NO TO ZACZNIE! HEHEHEHE! Też tak miałam!
 No to mnie podbudowała!


Wtorek, 24.04


SWĘDZI!!! SZLAG!!! WSZYSTKO! W gardle, na podniebieniu, język, dziąsła, plecy, klata z biustem, dyferencjał, nogi. WRRRRRR!!!!!!!
Termometru nie lubię! Kłamie dziad i tyle!
Chuda ma 4 (słownie cztery pryszcze!). Postanawia się z nimi zaprzyjaźnić.
Ba! Mało tego! Chce im nadać imiona!!
Ja to zrobiłam. Każdy jeden miał imię i nazwisko. Przemilczę ;-)
Chudą zatkało i po raz kolejny w swoim życiu orzekła:
- Nie możesz być moją matką!!!
 A niech jej! Na zdrowie pryszczy! Jak chce, niech szuka tej właściwej i prawdziwej rodzicielki ;-)


 Środa, 25.04


Chuda i jej pryszcze poszli do lekarza. Głównie po receptę na antybiotyk dla matki.
Nawet wykupili w aptece zastrzegając czujnie, że to dla matki starowinki! Wiedzieli co robią, bo matka przeczytawszy dokładnie ulotkę ucieszyła się jak durna, bo wyczytała, że lek jest m.in. na DŻUMĘ!! :-DDD


Wieczorem.

Ania paćka matce plecy.
Paćka.
Paćka.
Paćka.
I dalej paćka.

Tatuś z bezpiecznej odległości oglądając mecz:
- Ania! A może ja ci ławkowca przyniosę. Szybciej będzie!
- Wałek dawaj! Dokładniej będzie, dowcipnisiu!

RODZINA!!!

Czwartek, 26.04

Chuda przychodzi z pudrodermem w garści.
- Mam ich więcej. Rozmnożyły się. Posmaruj mi plecy.
- Chrzcin już nie będzie. Za dużo ich.
 - Nienawidzę cię!
- Sama się smaruj! Albo czekaj, aż mała wróci ze szkoły!
- Jej też nienawidzę! Zaraza mała!
Posmarowałam. Znosząc cierpliwie wyrzekania i narzekania Joanny na zły los, ospę, niesprawiedliwość dziejowo-losową, że nie chodziła do przedszkola, że młodsza do przedszkola chodziła cztery lata i nie była uprzejma zarazić się wcześniej, tylko AKURAT SPECJALNIE na długi weekend majowy zaaplikowała krosty biednej, starszej siostrze. Na pewno zrobiła to specjalnie, żeby nie mogła wyjechać w Bieszczady, żeby ogólnie nie mogła żyć luzackim życiem studenta, żeby nie mogła normalnie gryźć i łykać, bo ma pryszcza na dziąśle i tak dalej, i dalej...

Sis mnie zmolestowała i pstryknęłam sobie fotkę komórką. Wysłałam. Zrobiłam wrażenie.

Donoszę, że Agata już się nie jąka, moczyć się przestała. Ale dalej źle sypia ;-D




Piątek, 27.04


Lubię termometr... Przyjaźnie pika, jak już zrobi co do niego należy ;-)


Znowu Chuda z pudrodermem...
Co zrobiła matka?
Posmarowała. A jakże! I bezczelnie OKŁAMAŁA swoje dziecko!
Tak, tak Chuda! Dla mojego świętego spokoju paćkałam Cię po plerach, wmawiając Ci skutecznie, że NIE MA NÓWEK!! To co smaruję, to te wczorajsze!
CUD normalnie! :-PP
Wyszłam z założenia, że wyzdrowienie to 90% wiara pacjenta, a 10% leki i lekarze :-P


Sobota, 28.04


UPAŁ!!! Wyszłam powiesić pranie. Na dupie grube rajstopy, pod szczelnie zapiętą kurtką sweter...
Jakieś wieści o "przeziębieniu ospy" do mnie docierają od czasu do czasu.

Cokolwiek to znaczy, nie brzmi to dobrze. Wolę się zabezpieczać, dopóki Chuda mnie nie uświadomi, że symptom chorobotwórczy "przeziębienie ospy" nie istnieje!
Chodzi o zabezpieczenie człowieka chorego na ospę przed  przeziębieniem SIĘ!
Zdejmuję kurtkę, wkładam krótki rękaw i desperacko, acz odważnie wychodzę TAK GOŁA na balkon. Od zachodniej strony. Żar nawet ja poczułam!


Niedziela. 29.04


Idę na dwór! Leżak pd pachę, robótki pod drugą!
Czeremcha kwitnie i  pachnie...
ŻYJĘ!!!!


Poniedziałek, 30.04


Zakupy to jednak nie lada wyczyn! Osłabia okrutnie! Po 30 minutach od wyjścia z domu mam dość!
Po powrocie zwiędłam na leżaku w głębokim cieniu. Z drutami w ręku - żeby nie było!

 Ale po południu ruszyłam w sad zielony, bo chwasty wygrywają z innymi roślinkami!
Trochę przewalczyłam. Jutro ciąg dalszy o ile pogoda pozwoli.


Podsumowanie:
Ospa nie jest fajna. Zwłaszcza w moim wieku ;-/
Przeżyć się da. Ale nikomu takich przeżyć nie życzę.
No chyba że moim wrogom ;-D
Na zdrowie!!

47 komentarzy:

  1. "Tak, tak Chuda! Dla mojego świętego spokoju paćkałam Cię po plerach, wmawiając Ci skutecznie, że NIE MA NÓWEK!!"


    A ja Ci wierzyłam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to mi chodziło!!! Patrz, jak Ci szybko przeszło :-DDD

      Usuń
  2. A to Was chrościate zmogło ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goocha - zmogło! Mimo, że my twarde, to jednak dało radę!

      Usuń
  3. no to już macie z górki, chociaż biorąc pod uwagę, że faceci umierają z powodu kataru, to chyba jednak pryszczata góra was czeka ;P

    a tak na pocieszenie - dziś, tzn już wczoraj mieliśmy jechać do Jerzynki do Krakowa - niedziela rano - wstaję obolała cała, termometr pokazuje 38 kresek, całą niedzielę spałam, wieczorem doszły wymioty, rano temp 37,7 tylko, teraz luzik, więc nas spakowałam i mieliśmy ruszać o 7 rano, kiedy mój mąż właśnie zaprzyjaźnia się z kibelkiem :(
    więc mam doła, bo w Krakowie byliśmy tak dawno, że już nie pamiętam kiedy :(
    buziaki
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - współczuję serdecznie! Przecież dopiero co jakaś zaraza u Was latała! W święta o ile się nie mylę?

      Usuń
    2. no ano była zaraza, ale tak to jest przy dużym skupisku ludzi ;)

      ale na pocieszenie dodam, że ten komentarz piszę od Jerzynki :)))
      buziaki

      Usuń
    3. Kasiu! Super! Bardzo się cieszę :-)) Bawcie się dobrze Kobitki :-)

      Usuń
  4. Kochana czytając widziałam wypisz wymaluj siebie . Ja dorwałam "TO" w wieku 25 lat zaraz po swoich córkach. Na Wielkanoc - smarowana gencjaną wyglądałam jak pisanka kiepskiej jakości i myślałam że skończę w wariatkowie ! Nigdy więcej - Never! Ciesze się że już z Tobą ok i że wśród żywych- funkcjonujących już jesteś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniu - w sumie też się cieszę, że mam ospę z głowy! Przynajmniej nie będę nerwowo drgać na wieść o ospie u znajomych ;-)

      Usuń
  5. Ojej, dawna nie zaglądałam, a tu takie rzeczy! Ospa szaleje, ale ,ze juz maj, to mam nadzieje,że Wasze opryszczenie jest juz wspomnieniem;) Zdrówka życzę i rozumiem wasze cierpienia , bo przechorowałam ospę ze swoją Młoda mało przy tym nie zdychając;) Uściski majowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaprysiu -opryszczenie jeszcze nie jest wspomnieniem :-/ Tu i ówdzie krosty ciągle mają się dobrze i nie mają chęci zamienić się w strupy ;-)

      Usuń
  6. Grunt że teraz już WSZYSTKIE dziecięce za Tobą :))) Miłego robótkowania w cieniu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - tak jest! teraz z dumą mogę mówić, że wszystkie choroby dziecięce ZALICZYŁAM :-D

      Usuń
  7. Spoko, Ata, potem jeszcze tylko półpasiec ;)
    trzymajcie się, Muchomorki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatko - półpaśca mogę mieć - ale nie muszę ;-D Póki co - dziękuję za tego typu przyjemności. Do tej pory mnie swędzi od czasu do czasu :-/

      Usuń
  8. Ato droga! Znam ten ból ;) Również przeszłam ospę jako dorosła osoba. Potem był jeszcze półpasiec... hahaahaaa... :))) ...a ja miałam nadzieję, że to tylko uczulenie na... cytrusy!

    Powrotu to zdrowia Ci życzę :) Humoru Ci nie brakuje, ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolciu - półpasiec... Nie, nie! dziękuję! Nie mam ochoty ;-D

      Usuń
  9. Och bidulko, żal mi Cię okrutnie.Z przegrzania więcej swędzi i też się można zaziębić.Dobrze, że już Ci nieco lepiej,wkrótce wydobrzejesz całkiem.Ciekawe czy ślubny i tata się wybronią?O mamuśku, 2 chorych facetów w domu- toż to klęska!!!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - mam nadzieję, że się nie zarażą! Zwłaszcza tata, bo ma wystarczającą ilość własnych schorzeń i nie musi implantować sobie czegoś nowego ;-/

      Usuń
  10. Tak sobie myślałam, że pewnie Cię zmogło. Zniknęłaś z pracy, ale że ostatnio ciągle jakieś egzaminy albo nadprogramowe wolne, nie byłam pewna, bo - jak to u nas - nikt nic nie wie. ;)
    Zdrowiej więc i... korzystaj z pięknej pogody. I tak te upały da się znieść tylko w cieniu.:D
    Pozdrawiam,
    Agnieszka W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko - pamiętasz, jak powiedziałam w czwartek "to ja już wolę ospę, niż..."?
      I się spełniło! ;-DD Nie narzekam - w cieniu jest fajnie, z trude do mnie dociera, że od poniedziałku powrót do pracy ;-/

      Usuń
  11. No to nie zazdroszczę... sama jako dziecię przeszłam... ale małż jako dorosły... koszmar... facet z ospą KOSZMAR. Tak więc teraz życzę nie tylko Wam zdrówka ale Panom, bo ospa u faceta to nie tylko jego ospa. Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko - a dwóch z ospą wyobrażasz sobie??Bo mnie to przerasta :-D

      Usuń
  12. opis jak zwykle pozbawil mnie tchu i duszac sie i parskajac ze smiechu dobrnelam do konca i naprawde naprawde szczerze wspolczuje ale coz zrobic,ze jak ty cos napiszesz to po nadal geba sie usmiecha i wyglada to nieszczerze :D :D

    ale serio wspolczuje chorobska w starszym wieku. moj malz przechodzil juz w doroslym zyciu to myslalam,ze skonam bo taka bida byl :( no i najgorsze to oslabienie po. zycze zeby szysbko organizmy wasze wrocily do formy a panowie sie jednak nie zarazili. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato - osłabienie po ospie faktycznie jest chyba gorsze niż sama choroba. Ale powoli dźwigam się z upadku ;-)

      Usuń
  13. Oj, biedne jesteście, a najbardziej Ty - Matko zadżumiona. Życzę pogodnej robótkowej rekonwalescencji.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu - dziękuję! Całkiem dobrze mi się robótkuje w ramach nabierania sił przed powrotem do pracy ;-)

      Usuń
  14. Nie zazdroszczę, a nawet współczuję. U nas Julek drugi tydzień już walczy z ospą, na szczęście przechodzi dośc łagodnie - nie miał gorączki, pryszczy sporo, na szczęście się nie drapie, ale lekarz zakazał wychodzic z domu dopóki pryszcze nie przyschną.
    Teraz czekamy aż Judyta się zarazi.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Makneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makneto - Judyta pewnie "padnie" 2 tygodnie po Julku. Ale przynajmniej będziecie mieć już zarazę z głowy :-)

      Usuń
  15. No tak, ja też dostałam Twoje zdjęcie - śpię dobrze, nie moczę się i nie jąkam, ale wyglądałaś rzeczywiście imponująco ;-D No i dobrze, że wracasz do żywych. Ale poczytać Ciebie to ja i tak sobie bardzo lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwuś - boś Ty twarda facetka i biała Ata Cię nie mogła dobić;-D

      Usuń
  16. dziennik od deski do deski przeczytany, choroby nie zazdroszczę, szybkiego powrotu do sił życzę.
    KonKata

    OdpowiedzUsuń
  17. Serdecznie współczuję i życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia i oby się Wam w domu więcej toto nie zalęgło :)
    Bardzo lubię czytać Twoje zapiski, o bardzo niefajnych sprawach potrafisz napisać z takim humorem, że aż strach myśleć co się dzieje jak kawały opowiadasz :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diriee - mam nadzieję, że obie z Chudą zakończyłyśmy sezon zarazy w domu. Kawały opowiadam rzadko, raczej wolę ich słuchać ;-D

      Usuń
  18. Ata - współczuję, ale umieram ze śmiechu! fotki brak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - nie będzie fotki! Nie publicznie! Mowy nie ma :-D

      Usuń
  19. ale miałaś fajnie :) teraz kolej na facetów - życzę zdrowia.
    Wiem, ze to nieładnie śmiać się z cudzej choroby, ale oplułam kawą monitor :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irenko - pewnie, że miałam fajnie! Wolę ospę,niż pracę;-D Ale od zaospionych facetów strzeż mnie Panie!

      Usuń
  20. No, najważniejsze, że przeżyłaś:-) Ja chorowałam jako dziecko, wspominam dobrze, bo do przedszkola nie kazali iść, a przybytku tego nienawidziłam szczerze i do bólu.
    W każdym razie, masz to z głowy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilka - też nienawidziłam przedszkola! I to jak! Dopust boży normalnie!

      Usuń
  21. Zdzicha moja, znaczy Elka, siostrzanka ma mniała wsio w dzieciństwie....no przesrana była sromotnie....szkarlatyna, ospy, odra, różyczka, angina za anginą, odrastające migdały....
    Ja mniałam tylko półpasiec....
    Zrobiłam se jakieś 10 lat temu testy (bo toż szczepionki zapodane w 8 klasie) ważność 10 lat mają......mam przeeciwciaa...znaczy przechodziłam bezobjawowo, albo małolicznieobjawowo...
    współczuję Wam, bo ja kiepsko reaguję na choróbska wszelakie i jakby mi coś się jednak przyplątało to ja pasuję i życie uprzykrzam!!!
    jowialnie uprzedzam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia - to ja w takim razie z całego serca na wszelki wypadek i dla bezpieczeństwa otoczenia życzę Ci nieustającego zdrowia ;-D

      Usuń
  22. A mówią, że złego licho nie bierze. A tu proszę, ospa Panią ATĘ dorwała i położyła do łóżeczka. Przechodziłem tototo w podstawówce i powiem, że to najgorsza choroba, którą miałem. Nie można się było podrapać, bo ślady zostawia.

    OdpowiedzUsuń
  23. Do łóżeczka to ja się kładłam dopiero wieczorem. W ciągu dnia ino polegiwałam :-P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)