sobota, 22 września 2012

Potffforne naprawy




Potffornie nie lubię robić poprawek krawieckich!
No nie lubię i już! Jak coś się komuś odpruje, odpadnie, albo puści na szwie, to nigdy nie jest przeze mnie naprawione od ręki.
Gdzie tam!
Musi się odleżeć, przesezonować, nabrać mocy prawnej...
Wisi nade mną taki sponiewierany ciuch i wisi...
Starannie omijam wzrokiem miejsce jego składowania. 
Czasem twierdzę, że dla jednego grata nie warto mi wyciągać igły i nici ;-)
Dla dwóch też opłacalność znikoma...

Jakoś tak przed wczoraj mój osobisty rodziciel przyszedł do mnie ze strapioną miną i ze spodniami w garści.
- Popatrz, jak mi się tu strasznie kieszenie popruły...
- Yhy...
- Aż mi chusteczka do nosa przez te dziury wypada.
- Yhy...
- Próbowałem sam to sobie zszyć, ale jakoś mi nie idzie...
- Yhy...
- No bo sama zobacz - tak tu puściło po całości.
- Yhy...
- Może na maszynie dałoby radę? - padło nieśmiałe pytanie.
- Yhy. Dałoby...
- O! Dzięki! - i zepsuta odzież wylądowała w mych dłoniach.

A czy ja powiedziałam, że zszyję??? Czy padło skonkretyzowane i spersonifikowane pytanie: ZSZYJESZ??
NIE!
Ale co mam robić? Dopuścić ojca do maszyny szyjącej?
Bez sensu! Narowista jest i nieobliczalna, tylko ja ją umiem okiełznać (tak sądzę, bo nikt poza mną nie próbował ;-))

Westchnęłam ciężko:
- Dobra! Zszyję, ale na pewno nie dziś!!
- No nie, nie! Nie musisz! Byle jeszcze w tym stuleciu.
Biedny rodzic zna mój stosunek do napraw odzieżowych -  kiedyś czekał na wszycie kołnierzyka koło miesiąca ;-)

Zdecydowanie bardziej wolę coś uszyć od nowa, niż naprawiać rzeczy już istniejące.

Ponieważ nie miałam na dziś żadnych sprecyzowanych planów, poza zrobieniem obiadu, postanowiłam odważnie, acz męczeńsko, że zszyje te dwie kieszenie.
Niech będzie moja krzywda okrutna ;-D
Odgruzowałam maszynę...
Wzięłam gacie w łapę...
I zupełnie nie wiem jakim cudem, nagle okazało się, że siedzę na środku podłogi, a wokół mnie wala się sterta mięciutkich polarów.
I nożyczki mam również w ręku. I że coś wycinam...
No KOMPLETNIE tego NIE ROZUMIEM!! ;-DD
I tak oto odwlekając czas reperacji, uszyłam niespodzianie i nieplanowo dwie potffforne poduchy
                                     

Chyba nie muszę dodawać, że już nie są bezdomne i każda ma już swoje łóżko w dziewczyńskich pokojach? ;-)
 Poduszkę tego typu widziałam gdzieś w necie, ale nie pamiętam gdzie.

A ja przecież miałam tylko zszyć spodnie...

39 komentarzy:

  1. Mam podobnie - zdecydowanie bardziej wolę coś uszyć od nowa, niż przerabiać czy naprawiać już uszyte. Niestety ostatnio jakoś zupełnie nie po drodze mi z maszyną :(. Mam tylko nadzieję, że ten stan nie potrwa zbyt długo, bo muszę wreszcie uszyć poszewki na jaśki, takie zwykłe, do spania :).
    Potffforne poduchy są super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu - takie zwykłe do spania też na mnie czekają. Nawet Cora sama wypadła z szafy. Śliczna. W motylki. Dwie takie dla dziewczynek już uszyłam, ale kadra starsza też cierpi na deficyt powłoczek, więc pewnie coś machnę. Bo szyć to ja jednak lubię. I nie potrzebuję do tego szablonów i schematów. Dar taki, czy coś?? ;-DD

      Usuń
  2. Oj skąd ja to znam...mocy urzędowej nabiera...
    ale ,ale ostatnio synowej na poczekaniu szyłam-konieczność wyższa,.
    Poduchy super!-jak tu ich nie przygarnąć...
    pozdrawiam serdecznie Mania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maniu - synowa, osoba ważna! Tak więc pośpiech rozumiem, chociaż sama będę teściową dla zięciów (kiedyś tam) ;-D

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o poprawki,naprawy itp. to mam tak samo-nienawidzę tego robić!Leży to i leży... Maszynę wyjąć żeby coś naprawić eeee nie opłaci się!A jak już jest wyjęta to zapominam na śmierć,że coś miałam naprawić :D
    Poduchy świetne!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagna - jak dobrze, że mnie rozumiesz!! :-DDD Cieszę się, że nie jestem osamotniona :-)

      Usuń
  4. No widzisz... opłacało sie pomyśleć o zszyciu spodni;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu - pewnie! I tata happy i dziewczyny moje takoż :-D

      Usuń
  5. Rozumiem Cię, też nie mogę się nigdy zabrać za jakieś "rozpruwki", "odrywki", "zwężanki" itp.A poduchy cudne,sama bym przygarnęła.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - bo remonty odzieży są NUDNE! No nie? ;-) I dziękuję za pochwalenie poduch :-) To dla mnie bardzo budujące :-)

      Usuń
  6. Super!
    To jeszcze je zgłoś do Art-Piaskownicy na poduszkowe wyzwanie ;-)Akurat pasują!
    Ps.U mnie też wszystko musi nabrać mocy urzędowej......Szczególnie poprawki dla kogoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko - dzięki! Zaraz popatrzę o co tam chodzi i może się skuszę, o ile odwagi mi nie zabraknie :-) A poprawki... Śmierć rękodzielnika! :-DD

      Usuń
    2. Czasem poprawki to życie..od pierwszego do pierwszego ;-)Ale faktycznie lepiej by było,jakby ich nie musiało być;-) A blogów wyzwaniowych nie ma się co bać, nie gryzą ;-)

      Usuń
  7. O!!! Ja też tak mam - w sensie, że nie lubie od ręki naprawiać, a nie że tworzę takie fajowe poduchy przy okazji:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. deZeal - kolejna ulga! Jak dobrze, że nie tylko ja nie lubię naprawiać/poprawiać! :-)

      Usuń
  8. No ale kieszenie tatusiowym spodniom też zszyłaś ? :)
    A poduchy potfffornie cudne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia - pewnie, że zszyłam! W drugiej kolejności ;-) Tatulo się cieszy, jakby nowe gatki dostał :-D

      Usuń
  9. No proszę, efekty uboczne bywają nieraz nad wyraz zaskakujące;-)))
    Wspaniałe poduchy!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Florentyno - takie efekty uboczne to ja lubię! Ale tych GŁÓWNYCH zdecydowanie NIE! ;-D

      Usuń
  10. u mnie naprawy też mocy nabierają, jak się stos zbierze to siadam do maszyny ale "łatać" w sumie , po głębszym zastanowieniu lubię
    a poduchy- 1 słowem obłedne
    pozdrawiam
    KonKata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - a ja nawet jak baaaardzo głęboko pomyślę, to łatania i naprawiania nie cierpię!!

      Usuń
  11. Siostro mojaż..... bliźniaczo odczuwam!!!!!!

    Poduszki są świetne! Brawo!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kankanko - jak dobrze, że Cię mam! :-D
      A Twoje pochwały moich szyciowanek cenię jak nie wiem co! Wszak Ty moim Guru i Miszczem niedościgłym :-)))

      Usuń
  12. Poprawianie czegoś po kimś/czymś źle wpływa na naszą fantazję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naila - o!!!! To jest właśnie idealne wytłumaczenie!! Dzięki! :-DD

      Usuń
  13. Też nienawidzę poprawek, ale jak przy tym mają wyjść takie fajne rzeczy to dlaczego nie???Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nuta - no w sumie... Ale jednak wolę z własnej, nieprzymuszonej woli do maszyny przysiąść ;-)

      Usuń
  14. No jak widzę to tych niecierpiących poprawek jest więcej. Dołączam do tego grona i ja :O)
    Szyć od podstaw uwielbiam, poprawiać...niecierpię.
    Moja mama już sporo czeka, żeby jej spodnie skrócić...nie ma mowy.
    Ale za zamówiony przez nią nie tak dawno fartuszek już się zabieram :O)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiniu - skracanie spodni, to skracanie czasu na ciekawsze zajecia! Na przykład szycie fartuszków! O ileż to bardziej twórcze i przyjemne.
      Dobrze, że jest nas aż tyle ;-DD

      Usuń
  15. Widzisz nie jesteś odosobniona żadna z nas nie lubi poprawek :)
    Czym wypchałaś poduchy? Mięciutkie są widać i chyba to nie tylko zasługa polara.

    OdpowiedzUsuń
  16. Такие позитивные подушечки, супер!!! Все гениальное -просто!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja tam lubie poprawki, tylko zazwyczaj z nich wychodza calkiem nowe rzeczy. Hahha, wiec wole sie ich nie tykac szkoda ladnych ciuszkow . A poduchy superasne i wcale sie nie dziwie ze bezdomne nie sa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Swietne są. A spodnie naprawiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  19. A no to już wiem czemu ja podwójnie dziś widzenie miałam!!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)