piątek, 14 września 2012

Skarby (od) Arkadii, czyli męski sprzęt w moich rękach

Taaaa...
Więc dzień dzisiejszy zapowiadał się całkiem zwyczajnie i monotonnie.
Piąteczek, więc sprzątanko chałupki zwanej hangarkiem...
Szaleję ja sobie ze ścierami, doglądam rosołku, wdychając niebiański jego zapach.
A tu nagle "napalony kanarek" się odzywa (to dźwięk mojego dzwonka).
Listonosz.
Zdziwko (jak mówi młodzież). Wszak niczego nie oczekiwałam, więc CO???
Jak zobaczyłam nadawcę, to zrobiło mi się lekko słabawo ze szczęścia i z emocji...
ARKADIA!!!

Niecierpliwie  rozerwałam kopertę...
A tam paczka...

Nie zwlekając odwiązałam wstążeczkę i...
Całkiem mnie zatchło!!

Ileż tam piękności!!
Może po kolei.
Najsamprzód zakładka, czyli tak se zawodowo polecę:
 
Och...Jest tak piękna i zachwycająca, że aż się chce czytać, czytać i czytać, trzymając ją w ręku. przygotowaną na wypadek, gdyby ktoś się ośmielił i przerwał matce czytelniczce lekturę.
Jeszcze nie mieszka w książce - muszę się nią nacieszyć "namacalnie" :-)))

Dalej:
Pierścionek z koraliczków.
 
Zaprezentowałam go z dumą pannie Joannie.
- Noooo.... Spoko! Na imprezy będę miała jak znalazł!
Oszszszywiście... Wydawało mi się, że reszta Skarbów (od) Arkadii jest już bezpieczna i ku swej zgubie pokazałam bAśce resztę.
Czyli:
naszyjnik makramowy - sowa.

Zaprezentowałam go Chudej, kiedy już stała w blokach startowych, przed wyjściem z domu na spotkanie ze znajomymi.
Aś zazgrzytał zębami:
- Cholera!! Za późno! Nie pasuje mi do ciuchów!! Jakbym wiedziała, to bym się inaczej ubrała!!
Hehehehe!!
Wydawało mi się, że WIEM, CO ROBIĘ :-///
- Paczaj! Ta to do dżinsów IDEALNA!
- Noooo!!!! - i niebezpieczny błysk w oczętach zielonych...

No same powiedzcie, czy ja nie mam racji?? Toż to model "dżinsowy"!!

Ten wyżej wspomniany błysk niestety nie dał mi do myślenia i podsunęłam Chudej pod nos tę bransoletkę:
- A zobacz to cudo!!

- Aaaaa!! Ooooo!! Hehehehe!!
Chuda szybciutko zdarła z nadgarstka swoje bransoletki i wydarła mi z rąk to butelkowo-zielone cudo.
- Pasuje mi!! Heheheh! No to miałaś bransoletkę!!
Wrrr!!! CHUDA!!! Se pójdziesz na praktyki, to Ci rąbnę, schowam i za Chiny ludowe nie znajdziesz!! :-PPP
Ale w sumie, to jakoś się pewnie pogodzimy, c'nie? ;-D

Małolata młodsza, czyli Anna, zagarnęła z lekkim zachłystem te oto bransoletki:
 
Nieważne, że łapka za chuda! Ale MA!! :-DD
Na zakładke też się czai, ale NIE DAM!!
Wklęsłym biustem będę bronić!!
A naszyjnik "sowa" z trudem jej wyperswadowałam tłumacząc, że głupio będzie wyglądać, z  pętającym  się zwisem w okolicach pępka...

Wiem natomiast na 100%, że obróżka jest bezpieczna! ;-DD
 
Więc moją szyję łabędzią będzie zdobić :-))


Tyle skarbów...
 
Arkadio...
Nawet nie wiesz, w jaki czas się "wstrzeliłaś" z niespodzianką  dla mnie...
Wyprostowałam się i uśmiechnęłam od ucha do ucha.
I zanuciłam pod nosem, po cichu, żeby nie płoszyć sąsiadów:
Jeszcze będzie przepięknie 
 Jeszcze będzie normalnie 
 Nie wiem, jak mam Ci podziękować...
Tak zwyczajnie?  Zwykłe DZIĘKUJĘ??  To tak mało...
Ponieważ przesyłka przyszła, jak wspomniałam, w czasie kiedy prozaicznie szalałam jako ten tajfun czystości po domu, zapragnęłam nagle czynów wzniosłych i niecodziennych.

Bohaterstwo najlepiej...
Takie spektakularne i medialne.
Typu: ktoś tonie - ja skaczę w otchłań i ratuję.
Coś się pali - ja wynoszę na plecach swych pogorzelców.

No cóż...
Pływać nie umiem - trauma z czasów młodości (nie opiszę!!!!!!!)
Pożar - co najwyżej przypalę własny garnek...
Rozejrzałam się po własnym podwórku i oko me błędne padło na umywalkę...
Zapchaną od jakiś dwóch miechów.
Znaczy woda z niej spływała z oporami i niechętnie.
A od jakiś dwóch tygodni w sumie w niej STAŁA...

- Odetkam cholerę!! Co to dla mnie! Nie raz testosteron we mnie brał górę nad estrogenem!

Poza tym - co to za filozofia?
Nogę podpierającą umywalkę wyciągnąć, odkręcić syfon, wcześniej czujnie podstawiając wiadro i luzik!

Luzik był jednak trochę spięty...
Dokładniej rzecz ujmując:  noga od umywalki przykręcona była śrubą. Na stałe. Do podłogi
Nie rozumiem, po cholerę!!
Ale zmogłam ją.
Kluczem nasadowym nr 13.
I do tej pory nie wiem, czy ja mam za dużo pary w łapach, czy śruba + podkładka były do luftu, bo się wzięła ta śruba + podkładka jakoś tak ukruszyły i wylazły po kilku mych ruchach kobiecej dłoni...
Bez szans na ponowne zainstalowanie.
Ot po prostu - śruba straciła gwint i ją ukręciłam, nie używając przy tym całości swych mocy przerobowych.
Lichota jakaś i tandeta!
- Phi tam! Wyciągam nogę!
Znaczy nie popełniam samobójstwa na pół gwizdka, tylko usuwam zator do syfonu umywalki.
Poszło. Lekko, acz umywalka lekko się omskła na lewiznę...
- Stój cholero! - nakazałam cholerze.
Posłuchała...
Syfon odkręciłam bez większych przebojów i problemów i bez użycia narzędzi typu żabka, obcęgi, łom i młotek...
Ale jak już odkręciłam, to mogłam wrzasnąć jedynie dramatycznie:
- CHUDA!!!! RATUNKU!!!
Chuda wypełzła ze swojej gawry.
- Wołałaś mnie?
- TAK!!
- A co?
- RATUNKU!!!
- Co znowu? - pewnie sądziła, że Fredzio czymś panią uszczęśliwił i suporta do utylizacji zwłok, względnie czegoś żywego i skacząco-pełzającego potrzebywam.
- UMYWALKA MNIE ZAATAKOWAŁA!! SUKA JEDNA!!
Dziecię me pierworodne stanęło w drzwiach od łazienki i zamiast pomóc matce przygniecionej fajansem, ryknęło śmiechem i rzekło:
- Poczekaj! Po aparat pójdę! ;-DDDD
- Nie krępuj się! Może wytrzymam!!
Jednak się krępowała i zdjęła z mego barku lewego ciężar skorupy umywalkowej, rozmiarów dla troglodytów!
Oczywiście zaczęła stękać, że kręgosłup jej siada, że nie ma siły, że to ciężkie jak...ekhem...
No a co????
Kurna! Jakby było lekkie, to bym jej nie wołała!!
Uwolniona od nieporęcznego ciężaru, podsunęłam gdziekolwiek, pogardliwie odkręconą nogę i uwolniłam słabo-silną starszą latorośl, mówiąc beztrosko:
- A to się tatuś ucieszy, jak będzie w końcu MUSIAŁ naprawić tego niecieka!
-Taaa... - Joanna potwierdziła sceptycznie i se poszła.
A ja?
A ja dostałam furii...
JAK TO!!! Zwykły fajans ma mnie pokonać??
KAMIONKA GÓRĄ??
Mam czekać z końcem mycia podłóg na powrót taty bez wypłaty??
MOWY NIE MA!!
Pokombinowałam, nogę podsunęłam w inne miejsce i BINGO!!
Tralalala!
Nic się na łeb nie wali, dostęp do zatkanej części mam jak na widelcu!
Nic, tylko działać!
Rozkręciłam pozostałe części i stwierdziłam, że "skomplikowaną" konstrukcję oprzyrządowania umywalek to FACET wymyślił!
Jaka normalna kobieta, dałaby pod sitkiem śrubę z gwintem długości ok 15 cm???
Toż w tym gwincie tkwi przyczyna zatykania się umywalek i zlewów!!
Okręca się na nim WSZYSTKO!!!
Odkręciłam z niego.
WSZYSTKO.
Zmontowałam syfon.
Dla pewności zawołam Anię:
- Chodź tu kochana, odkręć mi wodę, bo muszę zobaczyć, czy gdzieś mi tu nie nie kapie przez przypadek.
- A co? - padła odpowiedź.
- Kurna! Bo może za słabo skręciłam i będzie ciekło po całej łazience!
- Jak znam ciebie i twoje zdolności, to wszystko jest ok. 
- Nie dyskutuj z matką klęczącą przed tobą na terakocie!! Lej wodę!
- Pfff! Dobra. Tylko dalej nie wiem, po co??
- $%$&(!&*@&#%%#$%!! - se pomyślałam...
Odkręciła tę wodę...
Spłynęło, gdzie miało spłynąć, nie kapiąc, gdzie nie miało kapać.
Kolejny męski bastion runął z wielkim hukiem...
Ile ich już zburzyłam?
Kilka. Wierne czytelniczki bloga wiedzą, ile tego było ;-)

Ale Chuda nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała czujnie jak owsik w d....
- Umywalka działa?
- DZIAŁA! Jak śmiesz wątpić?
- Jak znam ciebie i twoje zdolności, to wszystko jest możliwe.

Taaaaa....
Dwie córki.
Rodzice wspólni.
A opinie?
Skrajnie różne!
A przynajmniej w kwestii zdolności mych techniczno - mechanicznych.
Bo w tych biżuteryjno - ozdobnych całkowicie w sumie identyczne ;-))
Niestety ;-DD

26 komentarzy:

  1. Brawo Ata! Zmobilizowałaś mnie i chyba zabiorę się za moją umywalkę w łazience... Kapie mi coś z syfonu ostatnio... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem...
    sama ostatnio miałam podobne doświadczenie..
    pozdrawiam serdecznie Mania

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety większość tego, co używamy projektowali i konstruowali faceci, więc najczęściej są to konstrukcje skomplikowane i rzadko kiedy dobrze pomyślane. Bo faceci najczęściej robią wszystko na "odwal się".
    A "prezenta" dostałaś cudne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo proszę(a jednak nie wytrzymała i pochwalić się musiała;) ):-*
    Musisz Anię trochę podtuczyć,bo wydawało mi się,że rozmiar bransoletek i tak "chudy",w sam raz właśnie dla niej,a jednak,nie
    Tak w ogóle,to ja Ci DZIĘKUJĘ za dawkę dobrego chumoru,który zawsze doprowadza mnie do "łez":D

    OdpowiedzUsuń
  5. To jeszcze ja;) Ta obróżka,to bransoletka dla pierworodnej,he,he

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na szyję też się nadaje!:D

      Usuń
    2. Arkadio - jak rozumiesz z komentarza powyżej - obróżkę vel bransoletkę TEŻ miałam :-DDD

      Usuń
  6. Ajajaj, jakież wspaniałości, i zakładka i butelkowa!!1 CUDO!!! Aż zazdraszczam lekko :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze zlew - jest takie powiedzenie: ZAWSZE LICZ NA SIEBIE, jesteś tego doskonałym przykładem:)
      Ja niestety też...
      Więc powodzenia życzę w sprawach teoretycznie męskich - jak zawsze damy radę:)

      Usuń
    2. Iwonko - wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty mnie zawsze zrozumiesz :-)

      Usuń
  7. Fajnie jest dostać prezencik, a Ty ich dostałaś tak dużo, że pozazdrościć! A jednak zdolna kobieta to Ty jesteś nie tylko NA PISARSKIM POLU , ALE I HYDRAULICZNYM JAK SIĘ OKAZUJE!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak żeś se wychowała, tak se teraz masz te dwie. Hi,hi!
    A prezenty cudne! Zwłaszcza zakładka wpadła mi w oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - one wcale nie są złe i niedobre - obiecały mi pożyczać ;-D
      A zakładki bronię, jak niepodległości!

      Usuń
  9. I po co kobieto, robisz to sobie? Zamiast zająć się kobiecym zajęciem, a po powrocie męża zmotywować go do pokazania, jaki jest silny, a jaki mądry, a jaki ma zmysł mechaniczno - hydrauliczny?

    Pozdrawiam Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halino - :-DDD To jest pomysł! :-DD Tylko, czy ja tak będę umiała zrobic z siebie bezbronna blondynkę? I czy mężu po ponad dwudziestu latach uwierzy, że ma delikatną niewiastę za żonę? :-D

      Usuń
  10. Prezenty cudne !! Zakładkę i ten "dżinsowy" pasek to bym na miejscu córek zaraz przygarnęła :)
    Z tymi śrubami pod umywalką to święta racja !! Miałam raz ci i ja zatkaną umywalkę w łazience.Tylko że u nas zamiast nogi jest szafka,co się na gimnastykowałam z jej odetkaniem to moje :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięto - no to obie wiemy, czym pachnie (nomen omen) przepychanie zwykłej umywalki!

      Usuń
  11. Prezenty przepiękne. Ta Arkadia to magiczna Kobieta. Ja bym tej zakładki nie chowała w książce, no nijak takiej cudnej. Chyba by trafiła na okładkę lub ozdobę torebki. Reszta fascynująca tak samo. Dar Boży w łapach!!!!!

    Umywalkę ulubioną w łazience - co to popłuczyny z mopa musi przetrawić sama oczyszczam z kłaków, bo chłop potrzebuje tyle czasu co Ty do przyszycia kieszeni ojcu.
    za to śrubki są potem podokręcane moją siłą :)))
    Mity upadają jak widać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie tam mity! Raczej NITY pod naporem naszych rąk niewieścich,Aniu ;-D

      Usuń
  12. Dam do przeczytania drugą część posta mojej żonie, niech się uczy. Post na czasie, bo u nas też coś woda słabo schodzi, a może TY byś się podjęła udrożnienia naszej umywalki, trochę elektro-śmieci mamy, pluszaków itp. rzeczy na Twój ostatni apel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Instruktarz możesz zastosować nieodpłatnie, używając rąk własnych,a nie żoninych :-PP

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)