sobota, 2 lutego 2013

Sowy z problemem



Dziś na blogu miało być coś innego.
Coś, co zlazło z drutów,ale ponieważ raczej nie ucieknie,więc poczeka.
Póki co, zajmę się sowami. i bagienkiem pt. "prawa autorskie".
Chodzi o te sowy:

A właściwie o ich wzorek.

Zaczęło się wczoraj.
Na FB utworzyła się kolejna grupa (z numerem milionpięćsetstodziewięćset). Tym razem frywolitkowa.  Nie ma przymusu korzystania z mnożących się niczym króliki kolejnych elit robótkowych itp. Ale akurat ta zdecydowanie leży w sferze moich sympatii i zainteresowań.
Pooglądałam zdjęcia i prace nieznanych mi w większości twórczyń.
Poczytałam trochę postów.
Jedna z uczestniczek grupy dodała zdjęcie nie swojej frywolitki (co zostało zaznaczone w poście), z prośbą o pomoc w odnalezieniu schematu.
Na fotce były kolczyki -sowy.
Zdjęcie było na tyle wyraźne, że spokojnie można z niego odrobić wzór, nie posiadając schematu graficznego, czy opisowego.
Napisało zresztą o tym kilka osób - w tym również i ja.
"Sowy" wydrukowałam i dziś przed południem, bez problemów w ciągu 15 minut stałam się właścicielką nowej biżuterii nausznej.
Pstryknęłam fotkę i chciałam wstawić ją do grupy.
A tu -niespodzianka - wpadłam wprost w gorącą dyskusję i opiernicz bezpośredni, że nie wolno tak robić, że mamy się postawić w sytuacji autorki: Siedzi dziewczyna, wymyśla a ktoś przyjdzie sobie i żywcem zerznie...
Faktycznie - niefajnie... Przyszły hieny i się rzuciły na pomysł bezprawnie...
Sytuacja bardzo niezręczna i niekomfortowa....
Pani, która wrzuciła zdjęcie napisała, że przeprosiła autorkę bloga za wykorzystanie  zdjęcia jej pracy na FB...

Kolczyków nie wstawiłam, tylko zagłębiłam się dokładniej w lekturze.
I dobrze zrobiłam.
Bo jedna z pań broniących praw autorki do rzekomego pierwowzoru sów, podała jej adres blogowy.
Dodam - hipotetyczny pierwowzór sów...
Więc poszłam tam sobie pooglądać z nadzieją, że sowy są dobrem  publicznym i ogólnie dostępnym.
 I?
I pierwszy post, na jaki się natknęłam to zakładki do książki...
Jakby mi znajome...
Dokładnie taką samą pokazałam TU parę lat temu.
Tylko, że ja podałam link do wzoru, a właścicielka blogu "sówkowego" jakby to pominęła milczeniem...
Więc zaczęłam dokładny przegląd blogu licząc na to, że gdzieś do licha pojawi się JAKIŚ link! Jakieś skromne hiperłącze!
Pojawiły się!
A jakże.
Dwa razy do  prac Koroneczki
Widać rozsądek zwyciężył (wszak Ania to instytucja) i splagiatowanie jej prac, bez podania autorki byłoby strzałem we własne kolano. Tym bardziej, że prace Ani są charakterystyczne i znane ogółowi frywolących.
Pojawiło się również hiperłącze w problematycznych sówkach...
 Tyle, że wszystkie trzy linki prowadzą ciekawską i dociekliwą osobę w kosmos! Blogi nie istnieją!
Postów na tym blogu nie jest zbyt wiele, więc przejrzenie całości nie było zbyt uciążliwe i czasochłonne.
Każdy post traktuje o frywolitkach.
Znane, trójwymiarowe róże wg Beanbransoletki, (które też robiłam - wzór z gazety), moje kolczyki (wzór otrzymany od Sylwii, kwiatki Karmelka , medaliony itp, itd.
Tylko, że żadna praca nie ma odsyłacza do strony autora schematu. Ani informacji, skąd jest wzór.

Dlaczego poświęcam temu żałosnemu tematowi wpis?
Bo mnie podrzuciło,jak przeczytałam to:
.dziewczyna jasno pisze, że dzieli się wzorem, tylko należy do niej napisać. Miło by też było 

po wykonaniu takiego projektu napisać, że wzór pochodził od takiej a takiej. I nie było by 

tematu. To nie jest nakaz. To zwykłe ludzkie zachowanie...


No własnie!  Zwykłe, ludzkie zachowanie...

Taka konkluzja mi się nasunęła:
- żeby przepraszać, trzeba mieć za co
- żeby oskarżać, trzeba mieć podstawy.
Kto bez winy - niech pierwszy rzuci kamieniem.
Ja tego nie zrobię, bo się "inspiruję", czy jak wolicie -plagiatuję,
Tylko, że nie zapominam o nazwaniu rzeczy po imieniu i odesłaniu do pierwowzoru.

Dziś odstąpię od reguły - nie będzie odnośnika do blogu z sowami. Tego polskiego, bo zagraniczny jest TU
Czyż muszę dodawać, że te oryginalne sowy powstały dużo wcześniej, niż te problematyczne?

47 komentarzy:

  1. bardzo dobrze piszesz. Ja też "odgapiam", ale zwykle coś przerabiam wiec nie czuję obowiązku podawania źródeł. Przecież oglądając te setki cudzych wyrobów - czegoś się uczymy i same wymyślamy na tej podstawie. Ale jeżeli coś robię zgodnie z czyimś schematem - muszę o tym poinformować, zeby spać spokojnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Foka - bo to się nazywa przyzwoitość i czyste sumienie.

      Usuń
  2. Ajajaj, już wpadam na dyskusje o prawach autorskich po raz kolejny i po raz kolejny dochodzę do wniosku, że jest to jedno wielkie przereagowanie... Jeśli autorka nie chce, żeby ktokolwiek wzorował się na jej pracach bądź "zgapiał" ze zdjęcia, to niech wrzuca zdjęcia mało wyraźne, z oddalenia, pokazujące jedynie pojęcie jak może wyglądać TFÓR albo niech nie wrzuca w ogóle w wiecznie niedożywioną odchłań internetów. Albo niech wrzuci wzór do zakupienia z zaznaczeniem, że można robić ale nie można sprzedawać czy coś innego co normalnie funkcjonuje w stanach na przykład. A nie robi się awanturę bo zdolniejsza twórczyni wykonała rzecz podobną tylko na podstawie zdjęcia... wiem, że jestem drastyczna w swoich stwierdzeniach, ale jak kupuję wzór i jest w nim jak wół napisane, że do użytku własnego, nie do sprzedaży, to tego nie robię. Jeśli wzór jest ogólnodostępny to umieszczam link, jeśli nie ma wzoru albo go nie kupiłam a zrobiłam coś "zainspirowanego" to jeśli pamiętam co konkretnie mnie zainspirowało to tez daję link, jeśli nie pamiętam, bo widzę tego setki tygodniowo to, no cóż - wszystko co jest w internetach jest ogólnodostępne, a może ktoś ze zdjęcia w grafice google nie wszedł na stronę, może tylko zdjęcia go inspirowało? ech nadgorliwość gorsza od faszyzmu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ashritt - jeśli wzór mam kupiony, albo konkretny, czy splagiatowany,to zawsze podaję jego źródło. I tak robią wszyscy,przyzwoici ludzie. Ale atakowanie (bezpodstawne) jest po prostu prymitywne i żałosne.
      Masz rację z tą nadgorliwością -niektóre robótkary zaczęły zżerać własny ogon w pogoni za poprawnością ;-)

      Usuń
  3. Moim zdaniem od tego są właśnie blogi, kółka zainteresowań na fejsie itede, że jak zobaczę coś fajnego, to sama chcę się przekonać, czy uda mi się też coś takiego zrobić. I nie chodzi tu o żadne plagiatowanie, czy kradzenie autorskich wzorów, przecież, jak ktoś coś udostępnia w sieci, to musi liczyć się z tym, że jego/jej pomysł zostanie zapewne powielony. Oczywiście umieszczanie w poście linka do bloga autorki wzoru nakazuje przyzwoitość, ale jak tak się przegląda blogi, to po pewnym czasie ciężko dojść, kto pierwszy wymyślił dany wzór... Moim zdaniem, jak ktoś chce mieć swoje projekty tylko dla siebie to niech nie wrzuca ich do sieci i problem będzie rozwiązany. I w ogóle, czy to takie straszne, że ktoś zrobi sobie takie same kolczyki (czy też inną rzecz)? Przecież raczej masowej produkcji nie będzie uprawiał i się na nich nie wzbogaci, a nawet jeśli sprzeda potem pare par, to i tak zazwyczaj ledwo pokrywa koszta materiałów, więc na dobrą sprawę, o co tyle krzyku? Sorry, że tak nieskładnie piszę, ale po prostu nie rozumiem osób, które same dzielą się swoimi schematami/pracami w necie a potem mają pretensję, że ktoś je powielił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ederlezi - dokładnie tak! Jeśli autor wzoru nie zastrzega sobie praw autorskich, to niestety (stety) musi się liczyć z powielaniem jego pomysłu.

      Usuń
  4. Widzę, że to już w każdej grupie fejsowej. Należę do grupy sutaszowiczek...nie napisałam tam kompletnie nic, bo momentami mam wrażenie, że te dziewczyny (nie mówię, że wszystkie, ale kilka na pewno) nic innego nie robi tylko łazi po blogach i szuka prac podobnych do swoich...i od razu awantura, że się źródła nie podało, że przecież nawet kolorystyka ta sama...a jak chciała zrobić dla siebie dokładnie takie same, w tej samej klorystyce, bo szalenie jej się spodobały, a umie takowe wyknać to co?! ma płacić komuś?! hmmm...no chyba nie byłabym skora do wydania paru stówek np. na kolczyki które mogę sobie sama zrobić wydając na materiał góra 20zł.
    Wydaje mi się, że niektórym to już odbija z tymi prawami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiniu - mam czasem wrażenie, że niektóre grupy tworzą się jedynie po to, żeby śledzić innych i rzucać oskarżenia.Smutne to nasze polskie piekiełko :-/

      Usuń
  5. a ja powiem po prostu - jak się coś wrzuca w "sieć", to nie ma szans, żeby ktoś, gdzieś, kiedyś tego nie wykorzystał w zły sposób. bo może ktoś gdzieś powielił mój osobisty pomysł już 100 razy, ale nie ma bloga, aby to opublikować, tylko chodzi sobie po drugim krańcu świata i się chwali, że to jest jego/jej oryginalny pomysł? zresztą, nie ma co się za mocno denerwować; w końcu imitacja to najwyższy stopień pochlebstwa. oczywiście miło byłoby, gdyby ktoś zawsze zamieszczał podpis "inspirowałem się tym-to-a-tamtym", ale nie łudźmy się, ludzie są leniwi. zobaczę coś w internecie, ściągnę sobie obrazek na dysk, zapomnę, skąd ściągnęłam, zainspiruję się mocno i co? i dokąd mam podlinkować? do niedziałającej strony?

    a sowy są śliczne, dziękuję za podzielenie się wzorem, może uda mi się coś zdziałać :) choć nie do końca rozumiem, jak wpleść koralik - ale powalczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shenny - a ileż razy ja widziałam moje pomysły gdzieś tam w sieci. Jakoś mnie to nie zabolało. Widać fajne rzeczy robię, skoro ludzie je naśladują i odtwarzają ;-)

      Usuń
  6. O, matko. Jak dobrze ,że ja nie umiem frywolitkować;) A w ogóle to najlepiej robić i pokazywać takie coś, co jest niezwykle trudne do skopiowania i wymaga niemałych umiejętności:)A w ogóle ja w innym temacie. Poszliśmy na Życie Pi, ale się spóźniliśmy i rezerwację diabli wzięli, zostały miejsca w pierwszym rzędzie i w końcu zrezygnowaliśmy i wylądowaliśmy na Nędznikach. Wszystko byłoby dobrze, bo cztery globy i w ogóle, tylko ten śpiewający Russell Crowe...:)))Ponowną próbę podejmę w tygodniu:)
    A te sowy ładne bardzo, to i nęcą:) Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaprysiu - ale umiesz inne rzeczy godne plagiatu (ostanie wieszaczki na przykład ;)).
      A co do życia Pi - nie poddawaj się i idź :-D
      Na Nędzników się wybieram, ale nie wiem co z tego wyjdzie,chociaż Chuda mnie goni...

      Usuń
    2. Wiesz, ja tak myślę,że przy decoupage, to w ogóle nie można mówić o plagiatach, bo to śmieszne. Wszystkie przecież używamy tych samych serwetek i papierów. Jest ich co prawda całe mnóstwo na rynku, ale nie ma siły, wzory się powtarzają. A jak ktoś zrobi filcowy kwiatek na wzór innego, to i tak nie będzie identyczny. To jest urok rękodzieła,że jest niepowtarzalne. Wkurzyło by mnie natomiast wykorzystanie zdjęcia i prezentowanie jako własnego lub choćby głupiego wierszyka, bo to jest ewidentna kradzież, a nie zwykłe podgapianie ogólnodostępnych , w końcu pomysłów. Ooo, to bym się ostro wkurzyła:)))
      Uściski:)

      Usuń
    3. Oczywiście! Granica tzw "plagiatu" od "inspiracji" jest płynna i ruchoma. I czepianie się o detale jest po prostu małostkowe i prymitywne. :-)

      Usuń
  7. Laura - pamiętam. Nie raz wałkowałyśmy ten temat przez telefon. Tylko, że to ciągle się odradza -jak hydra! Urwiesz jeden łeb, a trzy na to miejsce odrastają :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczątko wkurzyłam się . Podpisuję się pod wszystkim co już zostało napisane . Jest jedno ale , bardzo często spotykam się z sytuacją kiedy ktoś krzyczy - bo to jego , jego własność itp, za tydzień słyszę - dziewczyny ratujcie szukam takiego a takiego schematu. Zapomina wtedy , że sam narusza w ten sposób czyjeś prawa autorskie, ale to jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu - właśnie! Jak "my" to partyzanci. Jak "wy" to terroryści. Czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;-))

      Usuń
  9. Niektórzy popadają w paranoję.
    Jakiś czas temu wytknięto mi, że zrobiłam rzecz, której zdjęcie zostało pokazane na blogu autorki komentarza. Ale nie było to jej zdjęcie, tylko zdjęcie zrobione gazetce! (jedna ze stron). Czasami się zastanawiam, czy prowadząc bloga powinnam pobiegać po blogach innych osób i sprawdzić, czy czasami ktoś już nie zrobił takiej pracy zanim sama wrzucę zdjęcie.
    Idiotyzm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anja - a może najzdrowiej byłoby nie prowadzić bloga, tylko bezkompromisowo korzystać z cudzych osiagnięć? ;-D
      Paranoja!

      Usuń
  10. Przypomina mi to sytuację, gdy jedna z moich naprawdę zdolnych koleżanek, siedząc w pociągu vis a vis pasażerki odzianej w sweter robiony jakimś ekstra wzorem, wyciągnęła z torebki druty i włóczkę i zaczęła ten wzór powielać. Właścicielce swetra szczęka opadła, ale koleżanka zapewniła ją, że nawet gdyby natychmiast nie zaczęła odtwarzać tego wzoru i tak bez trudu zrobiłaby to w domu.Bo od dziecięcia robi na drutach i wystarczy jej rzut oka na dany wzór i już ma to zakodowane w głowie. A co do tych praw autorskich - robienie na drutach i szydełku, tworzenie biżuterii nie są rzeczą nową - spójrzcie na ilustracje starożytnej biżuterii - prawa autorskie należą się tym, których dawno wśród nas nie ma. Teraz tylko dysponujemy znacznie ciekawszymi materiałami i przyborami, stąd pozór nowości.Mam zamiar odtworzyć starodawną zawieszkę - amulet na podstawie zdjęcia. Oczywiście z posiadanych współcześnie koralików a nie oryginalnych, ceramicznych. Więc mam pytanie do tych obrońców praw autorskich - komu mam zgłosić ten fakt?A jeśli nie zgłoszę, a zrobię, to będzie to tylko nietakt czy przestępstwo? Odnoszę wrażenie, że część społeczeństwa z lekka zwariowała w dziedzinie praw autorskich i ochronie danych. Chce tylko przypomnieć, że istnieje oczywiście coś takiego jak ochrona patentowa, ochrona logo producenta lub ochrona nazwy leku czy też wyrobu lub wzoru - jest tylko jedno ale - za to wszystko właściciel słono zapłacił. Nie sądzę natomiast, by którakolwiek z osób tworzących
    zapłaciła za ochronę wymyślonego i zrobionego przez siebie wzoru. Więc dyskusja na FB to burza w szklance wody - takiej małej, na 100 ml.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - jak zwykle genialnie podsumowałaś! A przykład koleżanki z drutami - sztandarowy! Dzięki! :-*

      Usuń
  11. No i wszystko w temacie zostało już powiedziane.Ja tam jeszcze nic nowego nie wymyśliłam,ewentualnie mogłam pomylić wzór, ścieg czy tym podobne i wychodziło coś odbiegające od oryginału :) Zawsze podaję link do pracy na, której się wzorowałam. Zgadzam się z tym ,że czasami nie wiadomo kto był pierwszym autorem czegoś tam. A tak teraz pomyślałam, co z tym faktem miałyby zrobić autorki przepisów kulinarnych???? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - o tym też było napomknięte, ale jakoś temat się rozmył - widać "szczekaczki" korzystają bez skrupułów z cudzych przepisów nie podając konkretnych linków.

      Usuń
  12. Uuuuuua, przyznaję się, zdarza mi się robić coś ze zdjęć z netu, nie zawsze jestem w stanie podać ich autora i adres. Zawsze jednak trzeba dostosować ilość słupków do własnego warsztatu, bo nie każdy tak samo supła.

    Wydaje mi się, że te wszystkie drobiazgi powstają na takiej samej zasadzie: coś zobaczyłam, zrobiłam po swojemu, pokazałam, a potem robi to kolejna osoba dodając (lub odejmując) coś swojego.

    Przeglądając mnóstwo starych wzorów frywolitkowych często mam wrażenie, że te dzisiejsze to powielanie tego co już kiedyś opublikowano. Na pewno są motywy, które kojarzą się nam z konkretną osobą, np. wzorki Koroneczki i podłością by było wykorzystywać je jako swoje.

    Te konkretne sówki, każda frywoląca potrafiłaby zrobić z pamięci, na tej samej zasadzie jak napisała Anabell o wzorze na druty i tu zaczynają się schody... można to wykorzystywać czy nie można ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiu - pewnie, że tak! Zapisywanie wszystkich linków, wzorów i stron jest po prostu niemożliwe! Ale przyzwoitość wymaga, żeby umieścić małe info typu: znalazłam gdzieś w sieci, nie zapisałam gdzie.
      A jak ktoś z czytelników skojarzy, można przecież zrobić edycję i poprawić post.
      Zresztą - po co ja Ci to piszę?? Jesteś przecież Kobietą za pan brat z Netykietą ;-)

      Usuń
  13. Wystarczy, że 30% dorzucisz swojego- przetworzysz tak dany wzór i już nie ma o co krzyku podnosić.Ja wzór sów widziałam na co najmniej kilkunastu stronach. Za każdym razem ta sama baza, ale inne dodatki i kolory. Nie dojdziesz pierwszego autora. Sowy są sprzedawane w każdej postaci- od breloka do poduchy i nadruku na koszulkach. Albo naszyjniki makarony. Zrobisz naszyjnik bazę ze sznureczków, a potem dodasz inne rzeczy- kwiatki, perełki, zawieszki itp. Pomysł ktoś miał a reszta? ja robier łapacze snów. Baza ta sama- kółko, pomysł ten sam, ale nie znajdziesz takiego samego łapacza u innych autorów. Jedynie ja mogę go dokładnie powielić, bo mam dane materiały. Innym przykładem są chusty i sweterki- robótki na drutach. Moja ciotka ma bardzo starą księgę niemiecką a tam aż roi się od prześlicznych wzorów. Między innymi takich, jakie Ty Ata robisz. Różne wzory znajdziecie w czasopismach specjalistycznych, a potem tu w Internecie Niech się ktoś puknie w głowę. jak nie chce, żeby ktoś podprowadził jego pomysł, to niech nie zamieszcza tego w sieci. A jeżeli chce pokazać coś fajnego, to niech się liczy, że ktoś to skopiuje i nie poda autora z wyżej już wymienionych względów. a nie jako swój pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - no bo ile można wymyślać? Ciagle baza będzie ta sama, czyli oczka prawe i lewe :-D
      Dobrze, że o ty nikt się jeszcze nie przyczepił ;-DD

      Usuń
  14. Ata, nie wiem, dlaczego ktoś robiąc te kolczyki, powołuje się na mnie. Nie mam ochoty sprawdzać. Nigdy ich nie robiłam. Mam w swoim repertuarze malutkie kolczyki, które nazwałam Sówkami, ale one są inne. I wyglądają tak:

    http://2.bp.blogspot.com/-dLHdkd2KQdI/UQ5ItsWgQCI/AAAAAAAARHQ/cTVf6LEJEHQ/s1600/sowy.jpg

    I powstały na bazie innych moich kolczyków, które sobie nazwałam Sopelki z Kryształkami. Jak się przypatrzysz, to niemal ten sam wzór.

    Poza tym przeglądając stare wydawnictwa frywolitkowe, często sobie myślę - wszystko już było. Nie mam czasu teraz czytać wszystkie, co inni tu napisali, ale zerknęłam do wpisu mojej poprzedniczki, czyli Jaskółki. To prawda, niewielka zmiana powoduje, że to już jest inny wzór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - na tym blogu byłas podlinkowana z okazji naszyjnika i bransoletki. Sowy to inna blogerka , ale też jak Ty - bez działającego odsyłacza :-/

      Usuń
    2. Aha :) Tak to jest, jak się wpada i tylko skanuje tekst, zamiast go przeczytać zez rozumieniem. ;> Buźka!

      Usuń
  15. Ja pierdziu, złomołek ja prawo. Psyjdom mie arestować. Skopiowałek jo se z neta stojacek na karcochowom bombke. Psysyłejta packi do więźnia. Z Rysów dziękuje.
    Ps. Wysoki Sądzie. Zona mi kazali zrobić te stojacki. Jo Ci niewinny jest, Ją arestujcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiu - idziemy siedzieć razem! Jestem paserem, bo mam taki stojaczek od Ciebie :-DDD
      I do tego na blogu go pokazałam! Nie wyprę się, choćby nie wiem co! :-DD

      Usuń
  16. Nie ma za bardzo czego dodać. Może poza Krasickim: "Wiesz dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda - o! Genialne! Nie ma to jak sprawdzeni poeci! Oni umieją idealnie podsumować każdy absurd!

      Usuń
  17. Nóż z Ciebie to dopiero Sherlock i to nie tylko Holmes. Ja, jak wiesz odgapiam niemało, bo odtwórca jestem, ale się przyznaję. Teraz właśnie odgapiam różyczki od Sasilli, ale walne się w pierś mocno i z hukiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - bo mnie odrzuca "hipermoralność"! I dlatego poświęciłam trochę czasu na prześledzenie tego blogu.
      Tylko nie wal się za mocno, bo po pierwsze się wklęśniesz tu i ówdzie, a poza tym ryzykujesz odbicie sobie płuc ;-))

      Usuń
  18. Wpisy o tej tematyce rosną teraz jak grzyby po deszczu, nie wiem jak tam na zagranicznych stronkach, ale na naszych polskich to co rusz. Czyli swoista moda nastała. Tak, jak nagle haftujące dziewczyny zaczęły "odkrywać" len ;) Ale to minie - mam nadzieję, bo chyba lepiej oglądać nowe prace każdego rękodzielnika, niż czytać o tej "ochronie patentowej", do której zresztą zdecydowana większość nie wykupiła praw.
    Ata, Twoje sówki są urocze i osoba je nosząca będzie mogła być dumna, że zostały przez Ciebie "odgapione" ze zdjęcia bez schematu :)
    Aha - tak jeszcze sobie dodam, w tym naszym grajdołku ludziska wychodzą z założenia, że aby kogoś oskarżać wcale nie trzeba mieć podstaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Violka - bo to taka nowa moda - odwrócić uwagę od własnych, opublikowanych plagiatów innych twórców ;-)

      Usuń
  19. Zawsze jest miło gdy ktoś się przyzna skąd czerpał inspirację. Choć JA nie ukrywam, miewam sklerozę, rzucę na coś gdzieś w necie okiem, się "zainspiruję" i klops, nie zapamiętałam skąd inspiracyja pochodzi, bo nie mam zwyczaju zapisywać w ulubionych. Jednak zawsze staram się zaznaczyć że inspiracją "gdzieś" z netu, a jeśli kiedyś uda mi się zlokalizować autora owej inspiracji staram sie o tym nadmienić, jak nie u siebie, to na blogu owego inspiratora, zwyczajnie i po ludzku, bo tak nakazuje przyzwoitość :)))
    Z drugiej strony, skoro wrzucam na bloga coś własnego a głową własną wydumanego, cóż, moje ryzyko, skoro upubliczniam trza się liczyć z ryzykiem plagiatowania. Takie życie ;P
    Wszak i ja się inspiruję...
    Choć nie twierdzę że było mi miło ujrzeć własne pomysły zrealizowane przez kogoś innego na jednym z lokalnych kiermaszy/targów :> Jednak bardzo fajnie to skomentował zdarzenie mój synek:
    - Patrz mama, takie same jak twoje... ale twoje ładniejsze :)))) Mina wystawiającej bezcenna ;) Było się nie "inspirować" :)

    A sówki cudne - kolejny raz utwierdzam się że frywolitka nie dla mnie, cierpliwość trza mieć nieziemską, a to nie ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - a czyż ja nie tak dawno pokazywałam na swoim blogu plagiaty Twoich prac? Tylko, że jakoś nie obawiałam się podlinkowania pierwowzoru. I wiem dobrze, że Ty też tak robisz - bo to się nazywa przyzwoitość i uczciwość :-)

      Usuń
  20. Moja mistrzyni podsumowała kiedyś takie "pretensje" jednym zdaniem- We frywolitce łatwo popełnić plagiat bo masz tylko kółko i łuczek". Sama wczoraj się natknęłam na te sowy i też splagiatowałam- pozmieniałam tylko ilość węzełków bo ja z cienkiej nitki robię (czyli plagiat nie do końca:-))) Wszystko sprowadza się do jednego- nie chcesz żeby Cię kopiowali nie pokazuj w internecie. I tyle. Uściski serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edi - :-))) Idealne podsumowanie tego idiotyzmu z sympatycznymi ptaszyskami w tle :-)

      Usuń
  21. Hie hie, nadgorliwość gorsza niż ACTA!!! Się uśmiałam w sumie z tego :)
    Polskiego piekła nikt nie pilnuje, bo Polacy sami do smoły w kotle krajanów wrzucają ;)
    Ja tez się inspiruję zdjęciami prac znalezionych w sieci. Zwykle piszę skąd, albo, że gdzieś w necie widziałam coś podobnego. Po to chyba się robi zdjęcia, schematy, tutoriale i wrzuca w sieć, żeby inni mogli skorzystać z naszej wiedzy i nie wyważać otwartych drzwi? Ja tak przynajmniej uważam. No niezbyt ładnie, jeśli ktoś "przywłaszcza" sobie jako własność dany pomysł, ale nie czarujmy się, nawet naukowcy w różnych krajach wpadali na te same pomysły i odkrycia w podobnym czasie, nie dysponując siecią! I nie oskarżali się wzajemnie o plagiat, tylko korzystali z osiągnięć kolegów w celu uzupełnienia własnych wiadomości.
    Z doświadczenia wiem, że osoba, która najbardziej krzyczy nie ma czystego sumienia, sama lubi plagiaty i dlatego w koło widzi właśnie takich ludzi, jaką sama jest. Jeśli pokażę coś fajnego i komuś uda się zrobić takie coś, chwała jego umiejętnościom - jeśli było trudne ;)
    Zamierzam nadal inspirować się w sieci i pokazywać co zrobiłam ;) A jeśli komuś to nie odpowiada, że potrafię rozkminić, jak coś jest zrobione tylko patrząc na fotkę, "sorry memory" , niech nie wstawia fotek ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diriee - bo to właśnie jest polskie piekiełko - niech jemu ta krowa zdechnie (jak w tym starym dowcipie). Ja też często odrabiam ze zdjęć (albo na "dalekiej podstawie"), ale wcale się tego nie wstydzę, tylko jawnie informuję.

      Usuń
  22. Baby jak się nudzą to wymyślają :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)