piątek, 1 listopada 2013

Triumfalny wtorek

Wtorek. Sprzed paru tygodni. A dokładnie 15.10.

Wtorki mam wolne (od pracy zawodowej), więc po odwiezieniu Ani do szkoły, niespiesznie i relaksacyjnie, zahaczyłam o placówkę handlową typu Lidl. Zaparkowałam przed szybą i zobaczyłam, że odbijam się w niej tylko jednym okiem! Czyli, że znowu moje autko zeżarło żarówkę! Tym razem od strony kierowcy.
A więc, jako człowiek wykształcony i przyuczony (mniej więcej) przez męża własnego wiedziałam już, co i jak mam robić.
Tak więc, po powrocie do domu, otworzyłam maskę, zdjęłam osłonę reflektora i mamrocząc pod nosem przystąpiłam do dzieła:
- Ok! Osłona pokonana... Pikuś!  To teraz trzeba tę obudowę zdjąć. ZDJĄĆ, a nie POŁAMAĆ!

Zdjęłam! CAŁĄ!! Tralalala!

A trup żarówki? Jak se tkwił w relektorze, tak se dalej w nim mieszkał.
I wcale nie miał zamiaru opuścić przytulnego mieszkanka!
- Co za cholera?? Powinnaś wyleźć! WYŁAŹ!
Nie chciała...
Więc przechyliłam swe ciało pod kilkoma kątami w kierunku przodu samochodu tak, aby ma twarz patrzyła w tym samym kierunku co reflektor i BINGO!
Tam jeszcze był taki jakiś jakby zatrzask! I on trzymał żarówkę w ryzach!
O zatrzasku nie wiedziałam, bo mężu wcześniej mnie pogonił kilka dni wcześniej, niż dotarłam  do rzeczonego urządzonka :D
Ale co to dla mnie!
Pyk myk! I samochodzik znowu świeci na 100%!
A ja przeżyłam swój dzień triumfu: kolejny męski bastion z hukiem się zawalił!
Tylko w sumie po co...? ;-)


Ale bez porównania większy triumf, jakąś godzinę później przeżył mój dzielny kot Fryderyk.

Sąsiedzi mają kota. Wielkiego, puchatego białasa.
Taki jakby pers, ale nie do konca, bo twarz ma normalną, a nie rozpłaszczoną po dzikim biegu na ścianie ;-)
Białas ten regularnie spuszczał manto spokojnemu pacyfiście Fredziowi.
Ba! Raz go nawet spławił w kanałku!
Fredzio cierpiał...
Nie fizycznie. Gorzej - psyche miał przeoraną...

Czas płynął.
W domu zaistniał Lucek.
Mała, kocia zadziora.
Tłukł Fredzia ile wlezie. Początkowo bezkarnie, ale do czasu. Fred się w końcu zniecierpliwił i walnął małego raz, a dobrze. Potem poprawił z liścia. I sierpowym. I zębem! I ogólnie  walki obu kotów stały się rutyną wrastającą w codzienny krajobraz domowy.
Krzywdy sobie nie robiły. Tłuką się, bo lubią!
Reagowałam, jak było za głośno, albo jak chłopcy za bardzo się rozhuśtali w pomysłach desantowych...

W opisywany wtorek, po triumfie żarówkowym poszłam do kuchni i działałam w najlepsze, kiedy to przyszedł do mnie tata i powiedział:
- Ty weź idź i coś zrób, bo Fredek kota sąsiadów wykończy!
- Co???
- No idź! Wrzeszczą obaj przy wiacie!

Poleciałam. I oczom mym ukazał się następujący widok:
Fredek siedzi okrakiem na białasie, całą paszczą wyrywa mu futro i ze wstrętem wypluwa po to, żeby za chwilę znowu dalej skalpować znienawidzonego do szpiku kości wroga!

-  Zemsta jest rozkoszą bogów! Jak ja cię Fredziu rozumiem! - pomyślałam.

Ale... Żal  mi się zrobiło białego nieszczęśnika i wkroczyłam do akcji.

Białas z wyraźną ulgą prysnął przez płot i kanałek na swoje włości, a Fred został na ubitej ziemi plując resztkami wroga, które zaplątały mu się między zębami.

Zawołałam mojego dzielnego wojownika do domu.
Przyszedł.
Krokiem zwycięzcy i triumfatora:
                               

A  jak wyglądało pobojowisko po lekkiej ingerencji wiatru?
Ano tak:

                                  


Kot sąsiadów żyje. Ma się dobrze. Łysy nie jest.
I znowu przyłazi z masochistycznym upodobaniem, wystawiając się na ataki Fredzia broniącego swojego terenu.
Dziś też był. Nie dostał po futrze, bo Fred zajęty był eksploracją kontenera z gruzem i starymi  meblami przed płotem u innych sąsiadów i nie miał czasu na pierdoły ;-)

Reasumując: warto jest zmierzyć się z czymś, co wydaje nam się niewykonalne i niemożliwe do zrealizowania. Nawet jeśli trzeba pokonać w sobie wrodzoną niechęć do bezpośrednich konfrontacji.
I tego się trzymajmy!
HOWG!

43 komentarze:

  1. Masz rację. I brawa dla Fredzia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać Twoje posty, masz fajny styl. A może tak je zbierzesz w książeczkę i opublikujesz? W razie czego mogę pomóc, kiedyś skończyłam polonistykę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Livia - jak się kiedyś zbiorę, to może i to wszystko do kupy zbiorę. I może coś z tego będzie ;)

      Usuń
  3. Fajny ten post. Widzę, że lubisz zwierzęta i nie będę specjalnie oryginalna jeśli powiem, że ja też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaska - no bo jak tu nie lubić naszych braci mniejszych??

      Usuń
  4. Fredek, brawo! Uśmiałam się z tej kociej historyjki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nosił wilk razy kilka ponieśli w końcu i wilka :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, niezle sąsiadowi Fredek nawyrywał futra. Ata, a może powinnaś swe autko dać do elektryka, bo to nie jest normalne, że tak wciąż Ci żarówki zżera. Tam musi być coś zle połączone ze sobą. Nawet w "maluchu" tak często nie miałam awarii żarówek- za to miałam kłopoty z gaznikiem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - to nie patologia - to norma. Jak jedna padnie, to zaraz potem druga. Teraz mam spokój na ładnych parę miesięcy :-)

      Usuń
    2. Moni, ale żarówka powinna żyć znacznie dłużej niż parę miesięcy. W atosie,którym jezdził mój ślubny po tysiąc km miesięcznie tylko raz wysiadła żarówka i to po kilku latach. A chłopina miał zwyczaj jezdzic na światłach cały rok, gdy był poza miastem. W uno raz wymieniałam światło, ale to dlatego, że ktoś mi walnął w reflektor wózkiem zakupowym.
      Miłego,;)

      Usuń
  7. Super kot, gratuluje Fredziowi , obudzil sie w nim lew, gratuluje tez Tobie,pozdrawiam, ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania - Fred jest teraz skrzyżowaniem dzikiego tygrysa z najdzikszym lwem :-D

      Usuń
  8. No! Właściwy kot na właściwym miejscu!

    OdpowiedzUsuń
  9. To się doigrał Białas, pogratulować Fredziowi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daisy - w sumie to mi teraz trochę żal Białasa ;-)
      Tak brutalnie zdetronizowany...:-DDD

      Usuń
  10. Opis opisem, ale to białe futro na ziemi robi wrażenie :)
    Brawa dla Fredzia, no i Ciebie za tę żarówkę też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia - oj robi! To fakt! A swoją drogą - jakie one mięciutkie... :-D

      Usuń
  11. Po co uczymy się tych męskich rzeczy? Ano aby być niezależną!!! Nawet jeśli w domu kochana druga połówka jest! Niezależność czyni nas wolnymi! Ale namoralizowałam ;). Ale coś w tym jest. Historia z kociakami super. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Audrey - wolnymi??? Wolne żarty!! Stajemy się niewolnicami służby dla rodziny! Skoro my umiemy, to facet nie ma powodu, żeby działać. Bo po co?? Czym się ma popisywać taki samiec przed swoją samicą??

      Usuń
    2. Qrcze, ale się na tym świecie porobiło. Ja tyle rzeczy umiem, z wyjątkiem tego, jak leżeć i pachnieć. I po d..... te emancypantki to wymyśliły :)?

      Usuń
  12. przyznaję rację w zarówno pierwszej jak i w drugiej kwestii !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. widocznie potrzebował motywacji w postaci Lucka do odkrycia tej czesci swojej kociosci

    OdpowiedzUsuń
  14. "Są takie chwile w życiu żółwia..." - Fredek mógłby podpisać się wszystkimi łapami pod tym obrazkiem Mleczki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario - masz rację:-DD To idealnie obrazuje stan mojego Fredzia :-DDD

      Usuń
  15. Witajcie Wojownicy! Cała jestem dumna! Ależ to musiała być walka, tyle futra, fiu, fiu (podejrzewam, że jednak kilka łysych placków na białasie było hi, hi). A Twoja walka z żarówą? No cóż, jak mawiają młodzi "szacun". Ja kiedyś wymieniałam w taty samochodzie, ręka mu nie wchodziła. Faktycznie, rozwiązania są do bani. To tylko facet mógł wymyślić hi, hi. Skorzystam z okazji i przemycę trochę prywaty :). Mam "pomysła" na Twoje kółko sprawnych raczek. Fundacja, którą wspieram, tworzy punkcik pod tytułem http://centaurus.org.pl/pozostale/pchli_targ/. Może Twoi artyści chcieliby się dołączyć? Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, zazwyczaj nie robię takich rzeczy... Kończę, bo czeka mnie dziś praca w godzinach nocnych :). Kasia.
    PS. Moja kicia przybija piątkę Fredkowi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - moje robótkary póki co uczą się podstaw. I to od podstaw! A co zrobią wprawia je w niekłamany zachwyt i porywają swoje prace for ever do domu :-DD
      Ale zapewne za pewien czas ciut ochłoną i będą bardziej chętne do twórczości na konkretny cel :-)

      Usuń
    2. I ja tak robiłam, a duma mnie tak rozpierała, że byłam jak balonik :). Zresztą trochę tamtego dziecka we mnie tkwi do tej pory :).
      Pozdrawiamy i ja lecę do pracy, a kicia w piernaty :).

      Usuń
  16. Popłakałam się ze śmiechu.:))))))) Moja Kropka też czasem daje po nosie Mufce (albo Mufka Kropce, w zależności od dni i nastroju), ale wióry nigdy nie lecą. Całym sercem jestem z Twoim Fredziem.:)) Agnieszka W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko - we Fredku ta furia narastała powoli, ale skutecznie. Wiedział, podświadomie zapewne, że chudego małolata głupio będzie tłuc, to się wyżył na kimś równym sobie. I przy okazji skumulował na nim swoje frustracje spowodowane kontaktami z Luckiem :-D

      Usuń
  17. Brawo, Fredek! Serce mam pokrzepione w ten smutny deszczowy dzień... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeko - nie ma to jak solidne lańsko w zalany deszczem dzień jednym słowem ;-))
      Chociaż u mnie dziś sucho było - tylko pochmurno :-)

      Usuń
  18. Niech Fredek podziękuje Luckowi, w końcu na nim się wyszkolił :) Te białe kłaczki to niesamowity widok, szczególnie jeśli wiemy, skąd się wzięły :):):)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wymiana żarówki - kolejny bastion pokonany, ha,ha, ha. Wymień klocki lub tarczę sprzęgła, to wtedy pogadamy o podgrodziu. Do bastionu jeszcze daleka droga :). Gratulacje dla Fredka, z resztek sierści sąsiada zrób mu poduchę pod głowę, widać, że trochę tego powyrywał. Co do komentarza u audrey60, to my teraz leżymy i pachniemy, zresztą zauważcie, że każdy samiec w przyrodzie zawsze jest ładniej ubarwiony niż Wy szare nasze kaczusie, :)

    OdpowiedzUsuń
  20. prawdziwe horrory dzieją się na "TWOIM PODWÓRZU " i w okolicach!!!! Podziwiam za uzdolnienia mechaniczne:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Gratulacje do kwadratu - dla Ciebie i Fredzia :)
    Pozdrawiam
    Majeczka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)