wtorek, 3 grudnia 2013

Znowu sobie poszaleję

W sumie to nie powinno się pokazywać rzeczy zaczętych, a nieskończonych.
Ale co zrobić jak duma i szczęście rozpiera aż po czubek kokardki??
Niezdrowo się tak wstrzymywać ;-)

Zaczęło się w niedzielę, a właściwie w sobotę, kiedy to pewna cudowna osoba  z wielkim sercem zaprosiła mnie do siebie na wspólne, niedzielne szycie :-))
Jak tu nie skorzystać z TAKIEJ propozycji złożonej przez mistrzynię patchworku, czyli przez Annę Sławińską??
Toż to grzech by był niewybaczalny!
Oprócz mnie w indywidualnym bądź co bądź nauczaniu, miała też wziąć udział inna Anna 
 I wzięła, a jakże.
Tylko, że bidula nie wiedziała, że ja tam też będę i przeżyła ciężki szok, kiedy wystawiłam nos zza drzwi w domu u Ani S. i powiedziałam jakże oryginalnie:
- A kuku!
Dobrze, że dziewczyna zawału nie dostała :-DD

Ulokowałyśmy się w pracowni Anny, a potem nastąpiło...

Szycie?
A gdzie tam!

Zwiedzanie prawdziwych i namacalnych patchworków naszej gospodyni!
Ahhhh... Więcej nie jestem w stanie z siebie wydusić. To są takie cuda, że nie da się ich opisać. To trzeba zobaczyć na żywca!
Kiedy nasyciłyśmy mniej więcej nasze oczy i nakarmiłyśmy również zmysł dotyku, ponownie udałłyśmy się do pracowni.

Szyć?
A gdzie tam! :-D

Oglądałyśmy masę cudów patchworkowych stworzonych przez zdolne ręce patchworkujących pań z różnych stron świata.
To była inspirująca burza mózgów :-D
Do tego stopnia, że jakoś tak temat zajęć nam ewaluował i rzuciłyśmy się na coś innego, niż było zaplanowane :-D
Ale jak tu nie zmienić zamierzeń, jak się człowiek dorwie do takiej strony??

Poza tym - tylko krowa nie zmienia poglądów ;-)

Rzecz jasna, każda z nas wzięła sobie na warszat inne obrazki.

Obawiałam się, że moja genialna inaczej "Zofia" padnie jak długa i chińska, kiedy jej zadam szycie z wolnej łapy.
Jednak dała radę! Ale nie tak sama z siebie. O nie!

Tak jakby ciut w tle był tam też pewien pan. Na imię ma Eugeniusz, ale to "Eu" można spokojnie odrzucić i zostawić tylko końcówkę: Geniusz! Okiełznał krnąbrną Zośkę za pomocą zwykłej stopki do cerowania :-D
Dzięki Gieniowi w końcu wiedziałam, czego mam szukać, bo stopka stopce nie równa.
Ba! Gienio naumiał mnie jak regulować napięcie dolnej nici. Z górną nigdy nie miałam problemów, z dolną... No cóż. Bywało różnie! :-DD
Co z resztą dało się zauważyć już po pierwszych ściegach. Więc zaliczyłam prucie :-D

Jak to coś, co szyłam wyglądało po powrocie do domu?
Ano tak:

Lucjusz tradycyjnie musi mi pomagać i sprawdzać co też pani znowu wymyśliła.
A że ostatnio chłopak ma silne parcie na szkło, to i druga fotka z kotem. Bynajmniej nie w tle!


Na szczęście szybko mu się znudziło i położył się na krześle, tuż obok pańci i wygrzewającego się na kaloryferze Fryderyka.
Tak więc mogłam sobie poszaleć. Bo trzeba Wam wiedzieć, że mam już tę czarodziejską stopkę! Zamówiłam ją od razu w niedzielę, a dziś przed południem była już u mnie!

Wraz ze stopką, zafundowałam Zofii hardcore zwany przeze mnie lotem naćpanej pczoły, względnie jazdą pijanym traktorem po kamienistym ugorze.

No więc, po pierwszych próbach maszynowych było tak:



A teraz jest tak:



Z tyłu też fajowo:


Jeszcze tylko lamówka i...

Znowu sobie poszaleję  :-DDD

A co! Jak Zośka daje radę i nie zdycha, to co ma stać w kącie i kurzem zarastać!
Nie po to ją chińskie rączki spreparowały, no nie? ;-D

25 komentarzy:

  1. Przyznaję - choć zdrowam jak byk i do słabeuszy nie należę i raczej aj wpierdziel mogłabym sprawić niż kto mnie to tym razem mnie po prostu zabetonowało.
    Jak? Skąd? Ale przecież mi napisała! Ale jak to? Jak fajnie!!!!!! Aaaaaaa!!!! ATA!!!!
    No i jak już ocknęłam się to prawie Chudzinkę Kulawą udusiłam :D
    Wszytko powyższe niniejszym poświadczam: zwiedzanie, na kolanach modły, przebieg zajęć, burzę mózgów, Ani otwartość i cierpliwość, nieocenionego Gieniusza co okiełznał Zofiję i Singera dodatkowo, z palcem w nosie dopasował stopki, pokazał gdzie regulować i co... No Gieniusz maszynowy jednym słowem.

    No i nasze cudnej urody zwierzęta!

    Pięknie!!!!
    Zaraz, zaraz. A gdzie drugi kicek??? Lucjusz zeżarł????

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu - :-D :-D Fakt! Zamurowało Cię pokazowo! :-DD
    Lucyferiusz nie zeżarł! Zając mi się nie komponował z tymi chwastami na patykach ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Druga strona mnie zachwyciła, oczywiście prawa strona stopień wyżej od zachwyciła - nie wiem jak to w polskiej mowie jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anette - właśnie tak jest zrozumiale :-D Ja też nie wiem, która strona bardziej mi się podoba ;-)

      Usuń
  4. Ata, pożycz tego Geniusza, moja Zośka też sprawna inaczej :) problemy robi przy pikowaniu grubszego kawałka, brzegu kołdry nie mogłam obszyć na tej cholerze :) a efekty Twojej pracy genialne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irenka - Geniusz nie mój, tylko Ani S. Do niej się zwracaj o pożyczkę ;-D
      I dziękuję za pochwały :-)))

      Usuń
  5. Cuda i cudeńka, jednak mnie żadna Zośka (mniej czy bardziej genialna) najzwyczajniej nie lubi, więc nie dam rady próbować takich cudów. ale to nie szkodzi - ostatnio dopadła mnie chęć na inną technikę rękodzielniczą. Przed Twoimi padam plackiem z podziwu :)
    Pozdrawiam
    Majeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majeczko - zaciekawiłaś mnie tą inną techniką. Co działasz??

      Usuń
    2. Napadł mnie szał na prymitywne formy decupagu - znaczy na słoikach po kawie, pudełkach do butów i innych takich, co to mi nie szkoda w razie czego wywalić, gdyby coś poszło nie tak :D
      A poza tym raz w miesiącu chadzam sobie rodzicielsko-wolontariacko do przedszkola na zajęcia pseudo-artystyczno-rękodzielnicze z grupą pięciolatków i chwilowo doskonalę technikę koralikowych aniołków, żeby owe, niezbyt jeszcze wprawne w arkanach przeplatania, istotki mogły zawiesić na choince prawdziwie własnoręcznie spreparowane anioły z prawdziwie pierzastymi skrzydłami.
      Jako tester wykonalności robi w domu mój domowy pięcioletni przedszkolak. Dlatego swego czasu zastanawiałam się nad stworzeniem bloga :D
      Pozdrawiam
      Majeczka

      Usuń
    3. Majeczko - nie zastanawiaj się tylko stwarzaj! To jest fantastyczny, specyficzny pamiętnik :-) I
      Pierwszego czytelnika już masz, jak coś ;-)

      Usuń
  6. Zajęć indywidualnych z Anią pozytywnie zazdraszczam :) Ania to wulkan pozytywnej energii, tu nauczy, tam zainspiruje, a to wszystko takie łatwe jest w jej wykonaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario - mas rację. Ania ma w sobie coś takiego, że przy niej i jej entuzjazmie nawet ta jej mapa Warszawy wydaje się prosta jak drut w kieszeni :-D

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Yen - nie zazdrość! Kup stopkę. Namiary już masz i dasz radę :-) Jesteś zdolniacha!

      Usuń
  8. Świetny obrazek. Ale skoro szyje się w towarzystwie i pod okiem samej Mistrzyni to nie może być inaczej.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiola - dziękuję! Masz rację - Ania samą obecnością powoduje, że wszystko staje się łatwe i wykonalne :-)))

      Usuń
  9. O kurczaczek! Ale super uszatek! Ja też tak chcę! I prawa i lewa strona - świetna. Po tym poznaje się profesjonalistę o! Moja Ola zarasta kurzem... Mam "pomysła" na prościutkie zasłonki, ale odwagi brak :(. Tli się we mnie maleńka nadzieja, że może kiedyś "sprzedasz" patenty na stopki i regulacje tych paskudnych nici, o ile pan G. pozwoli, prawa autorskie teraz w cenie :). Ale byłoby zaskoczenie w familii jakbym wyskoczyła z maszynowym rękodziełem hi, hi, a nie wciąż krzyżyki albo szydło hi, hi. Wielkie gratulacje i z niecierpliwością oczekuję na efekt końcowy, będzie powalający :). Pozdrawiam cieplutko z wietrznej Krainy Jezior. Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - nie bój się! Maszyna nie gryzie. A pantenty nie są zastrzeżone :-D
      Dolna nić: wkładasz szpulkę do bębenka i łapiesz za nitkę. Całość musi Ci swobodnie i bez oporów "spadać". Stopka to szycia lotem naćpanej pczoły, to tak jak pisałam w poście: stopka do cerowania :-)
      Po więcej szczegółów zapraszam na maila. POmogę ile będę umiała :-)

      Usuń
  10. no tak, już klimaty na wielkanoc się szykują!
    suuuper wyszło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - no jakoś tak za wiosną mi się tęskni... :-)

      Usuń
  11. Ata, jak ja lubię Twoje pisanie. Czytam to zawsze jak pamiętniki Chmielewskiej, gdy budowała Dom Chłopa.
    Obie z Anką jesteście zdolniachy, a i ja przy Was zmobilizowałam się do szycia ptaszków. I bardzo cieszę się z tego. Fajnie, że drugi zając poszedł sobie kicać na inną zieloną trawkę, bo tak jest lepiej. A może z tym drugim uszyjesz drugą szmatkę, skoro wiesz już jaka to prościzna. O te pyszne ciasta, które przywiozłyście, to potem walka była! Fajnie było. Dzięki ogromne, zrobimy powtórkę kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - co do zajęcy zapasowych (dwa są) to właśnie taki jest plan ;-)

      O ciasta się nie bijcie - upieczemy z Anią znowu :-D

      A niedziela było SUPER!! Dziękuję Ci raz jeszcze ;-*

      Usuń
  12. No, to teraz musisz ten obrazek podwójny zamontować w równie podwójnie przezroczystą oprawę, żeby się dało podziwiać stale obie strony :)

    OdpowiedzUsuń
  13. uroczy wzorek! Ja jestem posiadaczka maszyny do szycia od bardzo niedawna.. Uczę się, ale mam wrażenie, ze takich efektów nie osiągnę nawet w najbliższych kilka lat.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)