Rok szkolny zaczął się już dawno temu. Po wakacjach ani śladu. Zaczęła się zwykła rutyna dnia codziennego: dom, praca, dom, praca... I tak do znudzenia.
Obie moje panny gładko weszły w obowiązki szkolne.
Aś w piątki ma praktyki zawodowe w wydawnictwie Bauer i bardzo sobie chwali. Zarówno praktyki jak i to, że dzięki temu w piątki nie ma lekcji ;-)
Natomiast Ania...
Kilka dni temu dumna i blada podsunęła mi pod nos dzienniczek do podpisania z piątką z muzyki.
-Wiesz mamusiu? Sama śpiewałam! Zupełnie bez melodii!!
Tjaaaa...
W piątek miała pierwsze zajęcia na basenie. Wróciła zachwycona!
-Mamusiu! Pływałam na makaronie!! A potem byliśmy w jacuzzi! A woda mi sięgała dotąd - i tu machnięcie dłonią przy szyi.
-I nie bałaś się?
-Nieee...! Coś ty! Przecież tam byli ratownicy!
Tak więc basen przypadł dziecku do gustu.
Obawiałam się o włosy, ale na szczęście mimo, że Ania dysponuje najdłuższym owłosem, to jednak miała je najsuchsze po wyjściu z wody.
Powód - dobry czepek ;-DD
Musiałam jeszcze tylko dokupić okularki do pływania, bo narzekała, że ją oczy piekły po wyjściu z wody.
Panna Anna ma w tym roku szkolnym przerost ambicji nad wolnym czasem. Zapisała się hurtem na kółka zainteresowań:
-matematyczne
-tabliczka mnożenia (nie mylić z matematycznym!)
-artystyczne
To w szkole. Poza szkołą:
-karate
-ceramika (to żadna nowość, tylko kontynuacja z lat poprzednich)
Jeśli chodzi o karate, to zdumiałam się nieziemsko, bo moje młodsze dziecko jest straszliwą melepetą... Boi się helikopterów, motorów, traktorów i ciężarówek. Histerycznie reaguje na na widok psa. Jedynie yorki nie napawają jej przerażeniem. Do kotów (w tym własnych!) podchodzi z rezerwą. Nie znosi podniesionego głosu i krzyku. Jednym słowem - małe ciałko wielkim strachem podszyte - to właśnie moja Ania.
Byłam z nią na pierwszych zajęciach karate. Podobało się jej. Mnie też ;-)
Ale... Na horyzoncie pojawiła się nowa pokusa: tańce!
No i Ania bezwzględnie chce na nie uczęszczać! Się zdziwiłam szczerze mówiąc, bo po traumatycznych nieco przeżyciach na zajęciach tanecznych w przedszkolu nie było mowy o żadnych baletach! I to ponad 3 lata!
A tu taka niespodziewajka!
Ale... Co za dużo to niezdrowo!!
-Aniu kochana! Nie dasz rady czasowo! Albo karate, albo tańce. Musisz mieć czas na swoje życie.
-To znaczy?
-Oprócz odrabiania lekcji, kółek i innych zajęć musisz mieć czas na zabawę, Na klocki, na puzzle, na rower..
Widzę, że te argumenty słabo trafiają do rozmówczyni.
No to wytoczyłam grube działa:
-A kiedy będziesz mieć czas na czytanie?
To podziałało. Ania książek nie czyta - ona je pożera!
Kończy teraz czytać "Świat Zofii" Jostein'a Gaarder'a. Czekam, aż skończy bo głupio mi, że ona to będzie znała, a ja nie!
Czyta wszystko, co ma literki.
Pamiętam taką sytuację:
Byłyśmy we trzy w pizzerii. Asia coś mi opowiada, a Ania zafascynowana panem machającym w górze plackiem do pizzy co chwila zadawała mi jakieś pytania.
W końcu zniecierpliwiona Aśka złapała ze stołu menu. W pierwszej chwili myślałam, że walnie siostrę po łepetynie, ale nie - humanitarna była ;-).
Podsunęła jej pod nos i zawarczała:
-MASZ!! TU SĄ LITERKI! KOCHASZ CZYTAĆ, TO CZYTAJ I NA CHWILĘ ZAMKNIJ JADACZKĘ!
-O! - ucieszyła się mała.
-No! - sapnęła młoda - w końcu chwila ciszy.
I otworzyła paszczę, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyła... Ania była szybsza...
-A co to są owoce morza? A pepperoni jest dobre? A jaką my pizzę zamówiłyśmy? A duża jest dużo większa od małej?
Rabarbara zaryła nosem w stół z niemocy...
Ania z ciężkim westchnieniem zrezygnowała z karate na rzecz tańca.
Z jednej strony ucieszyłam się, ale z drugiej trochę mi szkoda, że nie zobaczę jak moja drobniutka Ania od niechcenia jednym ruchem ręki rozwala sterty cegieł, lub obraca w drzazgi stągwie drewna...
A ja? No cóż... Jak mam czas, to coś tam dziobię...
Kolejny kociak. Tym razem z flauszu
A na próbę uszyłam taką ło lalkę ze starej skarpetki pani Ani
Zastanawiałam się, czy ją pokazać światu, bo jest... no... hyhyhy... każdy widzi ;-)
Nie mam pomysłu jak sensownie zrobić głowę. Może któraś z Was dziewczyny widziała gdzieś kule z gąbki? Bo uszycie w miarę regularnej kulki wcale nie jest łatwe :-/
Dziś pierwszy dzień jesieni. Niedługo skończą swój żywot kolorowe kwiaty w ogrodzie. Ale póki co jeszcze są:
chryzantema
A to nie pamiętam jak się zowie
No i jeszcze kwitną i upojnie pachną datury (w tle widać dalie):
A na osłodę coraz zimniejszych dni zrobiłam dziś wafelki :-)
Smacznego!
Okrutnie spodobała mi się lalka, jak ją zrobiłaś?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że córka zrezygnowała z karate. Moja siostrzenica, ogólna ciamajda właśnie poprzez karate nabrała pewności siebie i z dumą mogę się chwalić, że dotarła na mistrzostwa Polski i wcale nie była najgorsza.
OdpowiedzUsuńa kot fajny, podoba mi się.
super mi się czytało o Twoich córkach, gratuluje pociech.
OdpowiedzUsuńSkarpecianka jest wspaniała!!!!Nie rób głowy z kuli, raczej z ociepliny uszarpanej z brzegu i omotanej wokół palców ręki jak większy wacik. Poza tym przy pomocy nitki można wymodelować twarz. Nitkami (dwiema) modelujesz oczy - trzeba igłą od tyłu głowy przebić się na przód w miejsce oka i powrócić, związać nitkę na supełek, napięciem modelując wgłębienie oka.
OdpowiedzUsuńCo do tańca, wybór wspaniały! Mój syn tańczył w balecie 8 lat. Mimo sukcesów zrezygnował, ale miłość do muzyki została. Ania będzie z gracją rozwalać przeciwności. Balet i taniec to bardzo siłowe zajęcia. Mój syn po nich jest bardzo wysportowany i silny, mieśnie ma jak zawodowiec.
Jak miło się czytało))kotek i skarpetkowa lala -fajowe ))wafel smakowicie wygląda-poczęstowałam się hi,hi
OdpowiedzUsuńNie no ubaw po pachy masz z tymi córami, super !!! Świetne są Twoje pociechy no i wiadomo po kim są takie świetne !!!
OdpowiedzUsuńA lala jest zjawiskowa !!!
Rozczula mnie strasznie ...
Pozdrawiam
Lala super!!!
OdpowiedzUsuńa z tańcem to juz mówiłam-niech chociaż jedna w tym cyrku umie tańczyć:-)))
bo przecie matka i ciotka nie umio :-)))
Rabarbary densów nie widziałam!
Skarpeciarka przesliczna. Az chce sie ja przytulic...
OdpowiedzUsuńMoja latorosl tez taka byla. I karate tez bylo, nawet jakiegos pasa sie dorobila...A potem, jak piersi rosnac zaczely a kimonko rozchylac sie przy karatekowaniu-zrezygnowala. Na rzecz zespolu muzycznego...Na szczescie teraz nie pozapisywala sie jeszcze na zadne zajecia dodatkowe-tlumacze jej, ze czasu miec nie bedzie...
mam tu jakąs podróbę barbary. :D:D:D
OdpowiedzUsuńa Anka jest dziwnym dzieckiem. Nigdy jej nie zrozumiem, ale jeszcze ją wyszkolę.:D
Nałogowcem jestem. Nałogowo już czytam Twój blog. Zrobiłaś mi na dodatek smaka na wafle :)
OdpowiedzUsuńBasiu - jak wejdę w posiadanie sensownej skarpetki to pokażę ;-)
OdpowiedzUsuńIrenko - myślę, że dla mojej Ani taniec to wystarczające przeżycie. Choćby po tym, co przeszła w przedszkolu...
Madziorku - dzięki! Nawet je lubię, te moje córzydła ;-)
Aniu - wypróbuję Twoją metodę przy następnej lalce. A Ania już kopytkami przebiera do tych tańców :-)))
Reni - smacznego!!
Kasandro - wiesz... jaka matka, taka natka (podobno). Może Nikonowa nie przeczyta, ale tak po cichutku powiem, że dumna z nich jestem...
Siostro - może i lepiej, że nie widziałaś densów młodej... Zwłaszcza tych osławionych na barze we Władku... No i nie wiem, czy mała wytrzyma takie ciśnienie: matka, siostra i ciotka spełniające swoje skryte marzenia za jej pomocą... Przechlapane ma :-D
Elu - mała póki co o biuście tylko marzy i zadręcza mnie pytaniami "No to kiedy mi urośnie??? Tylko chce większy niż twój!!" ;-)
Nikonowa - to PRAWDZIWA Barbara!! No i teraz rozumiem, czemu tak chętnie i z własnej woli sprawdziłaś jej dziś lekcje :-P
Naila - to chyba zdrowy nałóg ;-)
Wafla robi się 10 min. Gotową masę krówkową dodajesz po łyżce do zmiksowanego, miękkiego masła roślinnego, smarujesz na gotowe wafle i już :-)
Micha do wylizania dla dzieci obowiązkowa!!
AAA! na taniec nigdy nie jest za późno!
OdpowiedzUsuńmożemy zapisać się do seniorów :-)))
To dobrze, że córcia jest taka aktywna. Być może to za dużo zajęć sobie wybrała ale za jakiś czas okaże się co lubi i w jakim kierunku bedzie się rozwijać. Ładne masz kwiatki, wafelek też nieczego sobie ale udaję, że go nie widzę :-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że córcia jest taka aktywna. Być może to za dużo zajęć sobie wybrała ale za jakiś czas okaże się co lubi i w jakim kierunku bedzie się rozwijać. Ładne masz kwiatki, wafelek też nieczego sobie ale udaję, że go nie widzę :-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że córcia jest taka aktywna. Być może to za dużo zajęć sobie wybrała ale za jakiś czas okaże się co lubi i w jakim kierunku bedzie się rozwijać. Ładne masz kwiatki, wafelek też nieczego sobie ale udaję, że go nie widzę :-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, nie chciałam hurtowo :-)
OdpowiedzUsuńO matko jak ja bym chciała, żeby mój Jasiek na jakiekolwiek kółko się zapisał! Póki co cieszę się, że przed jutrzejszym basenem nie zdziwia. Fajną masz Anię, dogadaliby się z Jaśkiem, choć w sumie nie wiem jak by to wyglądało, bo jemu też jadaczka się nie zamyka :)
OdpowiedzUsuńWafelek smacznie wygląda, kwaiatuszki piękne, a lalka i kociak oczywiście fantastyczne :)
Ata , słodziutka ta laleczka Ci wyszła -prawie tak samo jak wafelek. :)
OdpowiedzUsuńPopieram!!! Gdzie są literki, tam sie czyta, choćby Domestosa w łazience :P:D
OdpowiedzUsuńNie martw się,ten zapał córci to tylko na początku roku szkolnego,potem prawdopodobnie ogień będzie przygasał,a jeszcze jak się zaczną przygotowania do Komunii,to na nic czasu nie będzie.Mój mały też w tym roku przystępuje i już miał pierwsze czytanie w kościele z prawdziwej ambony,jak prawdziwy ksiądz,WOW!, jakie to było przeżycie!
OdpowiedzUsuńLALA jest milusia bardzo,śliczna :c)
A przepis na wafelki ,to gdzie?
OdpowiedzUsuńSiostro - nie będę tańczyć! Mowy nie ma! Wystarczy mi to we śnie ;-D
OdpowiedzUsuńDoris - wychodzę z tego samego założenia - musi sama znaleźć to, co ją najbardziej fascynuje.
Aniu - myślę, że jakoś by się dogadali - razem by nadawali i też by się zrozumieli ;-)
Becia-b - dziękuję! Ale wafel chyba zdecydowanie słodszy :-D
Wolvin - masz rację! ;-D
Arkadio - przepis jest w moim poprzednim komentarzu ;-)
Ale wklejam jeszcze raz:
Wafla robi się 10 min. Gotową masę krówkową dodajesz po łyżce do zmiksowanego, miękkiego masła roślinnego, smarujesz na gotowe wafle i już :-)
Chcę wafelka. I tańce. Karate niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńa ja właśnie wyrzuciłam skarpetki...
OdpowiedzUsuńNiech dziecię chwyta się zajęć różnych, a gdyby tak jeszcze dodać koszykówkę i piłkę kopaną?
J. Gaarder cudna rzecz...
serdeczności
ulcia
Aga - bier ile chcesz ;-)
OdpowiedzUsuńUlcia - piłkę kopaną uprawia na WF z kolegami, a w domu z tatą ;-)
Moniko, fajna z Was rodzinka, swietnie sie dogadujecie, wszystkie jestescie zdolniutkie. Ogrod piekny, wafle apetyczne, maskotki radosne. Pozdrawiam i wracam do lozka, bo mnie "zmoglo"
OdpowiedzUsuńnie mowi sie bez melodi tylko ...bez podkladu muzycznego ...hahhahaha oczywiscie zart,no tak to jest czasami u dzieci czasami chcialyby wszystkie sroki za ogon zlapac
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazłam czas na porządne przeczytanie tej notki. Śpiewanie bez melodii nie do przebicia! :)))
OdpowiedzUsuńPoza tym to wafelka bym zjadła. Chyba zaraz skoczę do sklepu. Jak przytyję, to będzie Twoja wina! :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie po wyróżnienie
OdpowiedzUsuńAleż mi się spodobało, to co o sobie piszesz i o swoich dzieciach. Normalnie masz talent literacki. Książki pisz.
OdpowiedzUsuńMisie są fajne i skarpeciuszka też!
W końcu to handmade i nie może wyglądać jak made in China (hihihi).
Naprawdę fajnie, że tu trafiłam. Buziaki ...