sobota, 1 maja 2010

Sprawozdanie

Uprzejmie informuję moich wrogów i przeciwników, że mam się dobrze i żyję.
A to, że się nie uzewnętrzniam na własnym blogu nie oznacza, że szlag mnie trafił.
Nic z tych rzeczy :-P
Ogród ostatnio mnie wessał.
Za sprawą kilku czynników zewnętrznych.
Pierwszy: wiosna, panie sierżancie.
Drugi: trzy takie pracowite mrówki blogujące: Elisse, Ivalia, Kankanka (kolejność alfabetyczna).
Jedna ma ogród , że dech w biuście zapiera.
Druga se siedzi i samo jej rośnie ;-)
Trzecia na przekór przestrzennym planom zagospodarowania drze darń, likwiduje śmietnisko i zdobywa surowce wtórne na własnej działce.
To co? Ja mam być gorsiejsza??
NIGDY W ŻYCIU!!!
A więc ostatnimi czasy najczęściej oglądam świat z perspektywy dżdżownicy, czyli zagrzebana w ziemi po zakolczykowane uszy.
Bawiłam się nawet w twórcę.
A mianowicie stworzyłam coś, co można by w przypływie dobrego humoru i lajtowego podejścia do sprawy nazwać małą architekturą ogrodową.
W skrócie ja zowę to cóś kurhanem Kościuszki...

Kurhan, jak widać ma "stelaż" z polnych kamieni obsypanych na oślep ziemią.
I teraz dwie opinie:
Pytam mojego szanownego męża:
-No? I jak to wygląda?
-Eeeee.... No... Jak kupa kamieni!
Wrrrrrrr! Nie to było moim zamysłem!
Po kilku chwilach ze swojego domu wychynął rodzic mój szlachetny i zadał mi pytanko:
-O! A co to będzie?
Więc ja już wkurzona opinią męża warknęłam:
-Co? Nie widzisz?? DUPA I KAMIENI KUPA!!!!
-Aaaaahaaa! Fajnie będzie!
No i za to kocham mojego tatę :-)
Kurhan usypałam nie w celu "sztuka dla sztuki", tylko w celu osłonięcia baniaka z ekologicznym gó...kiem, czyli nawozem z pokrzyw.
Baniak od lat jest mrocznym obiektem pożądania złomiarzy cyklicznie pojawiających się w mojej okolicy.
Dlaczego?
Bo skubany, od dołu do góry jest z miedzi.
Jest u nas od 1945 roku.
Jego historia jest dość ciekawa.
Przed II wojną światową baniaczek pracował ciężko w fabryce Wedla. Tak, tak - tego PRAWDZIWEGO Wedla.
Mieszano w nim czekoladę.
W czasie wojny został ciężko ranny odłamkiem z bomby i po wojnie została przeznaczony na złom.
Mój Dziadek miał odlewnię żelaza i dla potrzeb własnej fabryczki produkującej części do maszyn rolniczych ściągał złom wszelaki.
Baniak jednak mu się nie przydał i tak sobie po prostu był.
Z dziurskiem w połowie wysokości. Przewalany to tu, to tam.
Nikt nie miał ochoty pozbyć się go. Chyba przez świadomość, CO w nim było mieszane ;-) (rodzinką słodkolubną jesteśmy od pokoleń).
W końcu mój tata zrobił "łatę" i jest wykorzystywany na robienie ekologicznego łajna.
Z przerwą na dorastanie młodszego dziecięcia, które to miało tendencję do uczenia naszych kotów pływania, tudzież nurkowania...

Tu widać łatę na historycznym już baniaczku :-)

Kurhan obsadziłam powojem na życzenie mojego taty.
Jeszcze nie był uprzejmy wykiełkować (powój, nie tata).
A u stóp posadziłam 4 fiołki (zdobyte za baterie na Dniu Ziemi).
No właśnie...
Dzień Ziemi.
Porażka roślinna.
Oddałam tylko baterie. Dostałam 16 roślinek. Ot, takich zwykłych bylinek. Szmelc elektryczny wrócił ze mną do domu, bo za begonie, szafirki i skalnice szkoda mi było zostawiać cennych śmieci. Tym bardziej, że na Dniu Recyklingu w czerwcu lepiej "płacą" ;-)
Oprócz wspomnianych wyżej roślinek mam też skalnicę rozesłaną:

Poza tym spełniłam swoje ogromne marzenie!
kupiłam dwa (póki co!) krzaczki lawendy!!
Będzie więcej rzecz jasna! Bo lawendę ja kochać!! I jej zapach...

Poza tym - zakwitła mi spirea, czy też tawuła (nie odróżniam - ładna jest i tyle).

Aha! Motyle se przyleciały. Szydełkowe takie jakieś...
Zielony, pomarańczowy i żółty docelowo wylądują na czarnym torbiszczu Rabarbary. A reszta? Reszta jest milczeniem...
Jak zrobię co zamierzam, to się będę chwalić do wypęku!
Obecnie szyję kolejne żółwie i kota giganta. Na życzenie mojej Ani. Ale o tym napiszę pod koniec maja. Lub na początku czerwca.
Teraz szaaaa.... :-))
Aha! Pledzik dla rzeczonej wyżej Aniusi się dzierga.
Póki co mam 11 kwadratów. Docelowo ma być... 130 :-DD
Zabawa przy tym szydełkowaniu jest superancka! Releksik od wideł i łopaty jak ta lala!
Na zakończenie zapraszam do Garkotłuka
Pojawiło się kilka nowych przepisów (jakby ktoś przegapił)
Między innymi na szybkie ciacho z jabłcami :-)


Ogólnie zrobiłam dużo więcej niż napisałam, ale nie mam siły na pisanie i focenie.
Podsumowując użyję mało kulturalnego, ale bardzo obrazowego porównania mojej sis:
jestem zje...na jak koń po westernie.
I całkiem mi z tym dobrze i do twarzy :-)))

33 komentarze:

  1. I Ty te motyle tak sama,od niechcenia, wyszydełkowałaś ??? Piękne są :)
    Podziwiam cierpliwość w dzierganiu kwadratów.
    Ciacho, mniam, pysznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano sama :-)
    Szybkie są w robocie. 20 minut i fruwają pod krochmal ;-)
    Kwadraty są relaksacyjne i zamkniętymi oczami je dziergam. Ciacho zrób, bo warto!

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze, jednym tchem przeczytałam ... i pokrzepiłam se serducho ... też lubię takie coś tam - mój usypany nazywa się ,,gruźnik,, bo roślinki na gruzie obsypanym ziemią rosną ... też robię z pokrzyw ekologiczne różne takie dla roślinek (kwiatki pokrzyw dla motyli hoduję)... też mam w ogrodzie różne ,,historyczne,, ...
    Pasjonatów rycia w ziemi jednak dużo łączy.
    Pozdrawiam z trochę zaniedbanego ostatnio ogródka http://picasaweb.google.com/MurDanek2 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No zrobię, zrobię a jak zobaczyłam W-Z-tkę to ślinotoku dostałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia baniaka fajna, motyle superanckie, pledzika już zazdraszczam ( nie umiem szydełkować :(), na ciasto ślinotoku dostałam, ale trza się trochę odchudzić.

    A teraz sprawa prywatna - paczkę dopiero wczoraj wysłałam, bom cały tydzień razem z synami chorowałam.

    Pozdrawiam serdecznie i daj znać jak listonosz Cię odwiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciacho trochę jak salceson wygląda..hihi...ale skoro z jabłkami to na pewno pyszny.Koniecznie pokaz później jak będzi wyglądał kopiec...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć pracy!
    Widzę, że miłośniczek grzebania w ziemi rzesza spora. U mnie, litościwie zarządzone zostało dzisiaj podlewanko, majowym deszczykiem. Więc mogłam się poświęcić szyciu:)
    Uśmiałam się znowu do łez czytając Twojego posta. Kurhan obsadź jak skalniak i pięknie będzie. Szydełkowe wytworki super.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciacho wygląda apetycznie...a ja dzisiaj szukałam jakiegoś ciekawego przepisu i padło na "Wiewiórkę"...szkoda, ze wcześniej nie zgladnęłam.
    A pledzik będzie super...ciekawe przy ktorym kwadracie, przestanie to być relaks ;)
    Lawendę i ja w tym roku planuję gdzies w ogródku umiejscowić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany! TAKIEGO baniaka to trzeba bronić! Obojętnie czym teraz pachnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,Ato,Atoooo...
    Czytam tak sobie i czytam a zdanka okragle - foremka i tresc sie maja calkiem ku sobie:-)...i...jakbym siebie czytala,leczx w troche innym czasie i przestrzeni.moj tutejszy blog nijak sie nie ma do 'tamtejszego',ale tamtejszy juz nie istnieje.Idzie nowe.Ja tez jestem nowa,ale walke ogrodowa mam stara i zupelnie podobna do Twojej.W roku ubieglym wydalam wojne chwastom,wsrod ktorych zlokalizowalam 'nowe potwory',czyli cos,czego nie bylo w PL-u a od czego dostalam tak wspanialych babli na paluchach,ze nie moglam potem ich sie pozbyc przez miesiac.chyba to byla 'Algieria':-)Mylalam,o naiwnosci!,ze w tym roku odpoczne.chwasciska wprawdzie sie wyniosly,ale cos mi zjadlo trawniki.Chyba ta niecoroczna zima,ktorej w Danii nie bylo przez ponad trzydziesci lat az tu nagle...Zatem-renowacja bo lysiny zieja smutkiem i rozpacza.Byc moze wkrotce porosna zielone wloski:-)
    Pozdroweczka...i...pisz,pisz,bo lubie czytac:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Łał, znów mnie śmiech serdeczny stoczył! Aż synuś wyjrzał z nory co matce się stało!
    A ten kurhan to ja za żółwia wzięłam.... bo ostatnio u Ciebie takie cudne widziałam i myślałam, że dalej w tym temacie!
    A poza tym u mnie też się żółw pojawił! Ale o tym napiszę jak się już do końca ze swojego wyhaham.
    Ta lawenda - moje marzenie, też se wsadzę!
    Historia baniaka świetna, jak dobrze starocie nam służą.
    Motyle czarowne, pledzik się kiedyś zrobi!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak widać nawet o dziurawym baniaku na łajno (ekologiczne) też można poema pisać :)))))

    Róbcie, róbcie ogródki, ja choć popatrzę- ten rok muszę jeszcze sobie odpuścić, zadbam tylko o to co pod płotami rośnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to ja dzisiaj wbrew temu co za oknem powinnam śpiewać, od rana mam dobry humor:)Jak zwykle z rozbawieniem przeczytałam Twoje opowieści, z pokrzywy też robię takie cuś, ale mi zapach zupełnie nie przeszkadza...:)A kurhan , he, he...jak zarosnie , to piękny będzie.
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Wam za dobre słowo :-)

    Z tego co czytam w Waszych komentarzach większość robótkarek musi mieć stale czymś zajęte ręce - choćby i pieleniem ;-)
    Czyli rzesza nas jest!
    Wprawdzie się człek urobi po pachy, ale jak później miło jest wyjść na dworek z kawą i robótką w ręku i cieszyć oczy tym, co się stworzyło :-))



    Kasiu - dobrze, że napisałaś, bo zaczęłam się martwić, czy przesyłka nie zniknęła w czeluściach PP ;-). Tak więc czekam cierpliwie i spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaglądam do Ciebie Ata i potwierdzam, że większość z nas musi mieć stale ręce zajęte :))) Ja też tak mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ata, to życzę Ci byś stale miała rączki zajęte... ale ulubioną pracą:)))
    A tak chciałam zapytać o te pledowe kwadraty, czy nie przyszło Ci do głowy, żeby je od razu łączyć w ostatnich rzędach? Chyba dostałabym rozstroju nerwowego , gdybym te wszystkie kwadraciki miała pozszywać;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Jolcia - to się już chyba nawet do leczenia nie kwalifikuje ;-)

    Jolinko - myślałam o łączeniu kwadratów na bieżąco, ale ponieważ są różne kolorystycznie, to chcę mieć przynajmniej połowę, żeby jakoś je sensownie rozplanować na całym pledzie.
    Zszywania się nie boję, ale jak pomyślę o "obdzierganiu" całości, co mnie nie minie, to robi mi się delikatnie mówiąc słabo ;-D

    OdpowiedzUsuń
  18. Dołożyłaś Kochana swoje trzy grosze do historii wedlowskiej:) Poszerzoną historię wnuki będą na swych blogach przytaczać!
    Ja w moim ogródku metr na dwa i dwa piętra od poziomu, gdzie w dżdżownicę się bawiłaś szepczę do winorośli, że kochana jest, bo taka silna, do pelargonii, żeby się przyjęły i zaklinam lawendę-tę część, która nie przemarzła. Uwielbiam herbatę z lawendą!
    Buziaczki Słonko***
    Aha, a motylki rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  19. Lo matko z ojcem, ilekroc tu wejde to w komplesky popadam, a i tak wchodze z przyjemnoscia wielka za kazdym razem:))) Kupa kamieni jest artystyczna, piekna i slubny nie docenia (chwilowo) ale jak sie "napaczy" to mu sie spodobuje:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. No tak, dobrze że to nie tylko moja wina:))
    Kurhan powalający:))) Szczególnie że zawartość "bogata" dosłownie i w przenośni:)))

    Ata, ale jak ty wspaniale HISTORIĘ łączysz z ciężką pracą!!! Tylko pozazdrościć, i Kościuszko, i miedź zabytkowa, cud mniód i malyna normalnie:)))Czyta się jak wspomnienia hrabiny Potockiej czy jakiejś bardziej tytularnej:))

    I dodatkowo, mimochodem szydełeczko w wybąblone rączęta, hmmmm:)))
    Podziwiać, podziwiać.
    Teraz muszę Cię dogonić, o matko!
    Ide w ziemię! Dzięki miła koleżanko, dzięki wielkie:>

    OdpowiedzUsuń
  21. Moniko - jak się "wedel" dowie, że mam ich baniak to gotowi mi go wydłubać z gleby i w czym ja będę ekologiczne gówienko robić??
    Niech ta historia będzie tylko nasza - blogerek i moja. ;-)
    Roślinki na pewno odwdzięczą Ci się za rozmowy :-). One to podobno lubią.

    Stardust - kompleksy?? Ty?? Taaa... Jasssne! Czy to ja od 4 tygodni własny dom przemalowuję na ciekawe, nieobjęte zwyczajową paletą barw kolorki? ;-D
    Mężu kamienie póki co wzrokiem omija ;-)
    A powój już pomalutku kiełkuje!


    Iwonko - winę sprawiedliwie na trzy podzieliłam ;-)
    Hrabina to ja nie jestem. Tylko, że historia to mnie prześladuje od lat... Nieważne ilu ;-)
    I szczerze mówiąc - jakoś nie za bardzo za nią przepadam - przesyt czy coś??
    Znaczy taka historia mnie nie rajcuje jaką miałam w szkole i na studiach.
    Takie "życiowe" kawałki historii są zdecydowanie ciekawsze, bo dotykają prawdziwych ludzi, a nie jakiś tam ze świecznika...
    I dementuję! Rączęta mam nie wybąblone! W gumczatych rękawicach działam, bo się brzydzę dżdżownic ;-))

    OdpowiedzUsuń
  22. O! to tak jak ja! Też się brzydzę, chociaż bardziej tych larw spasionych, błeee:>
    A historia rzeczywiście najlepsza "ludzka", bo prawdziwa, zgadzam się w całej rozciągłości!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  23. Kurhanek super!!Jak zarośnie kwiatuszkami i zielskiem ,to bedzie super!!
    Motylki świetne !No i ten pledzik!Fajny będzie!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. No i tak, następna maniaczka działkowa. A ja na swojej jeszcze w tym roku nie byłam. Aż się boję, czy pod chwastami jeszcze mam jakiś trawnik.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ty jak zwykle upiornie pracowita:)Ja również wyżywałam się działkowo, z tym, że maja aktywność polegała głównie na walce z chwastami:)Kurhan okazały, a motyle jakie ładne u Ciebie fruwają:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ata Ty to potrafisz humor poprawić. Rechotałam jak głupia :-) Prześliczne motyle do Ciebie zawitały :-) Pozdrawiam majowo!

    OdpowiedzUsuń
  27. Kochana
    Jak ja Ci zazdroszcze
    Tez chciałąbym mieć swój kawałek ogródka chocby tylko stworzyc w nim taki kopiec.
    Niestety ten kawałek działki, który mam jest już w 100procentach zajęty i juz nic, choćbym bardzo sie starała nie zasadze, niestety

    OdpowiedzUsuń
  28. Śliczne motylki, a nad pledzikiem również pracuję ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Aha..to nie tylko ja w ziemi ryję. Zatem grzechy sobie odpuszczam samoistnie i dalej nic na blogu pisać nie będę :))

    OdpowiedzUsuń
  30. To Ty tytan pracy jesteś. Ja się zmęczyłam juz od samego czytania tego sprawozdania (pewnie z powodu mocno wczesnoporannej pory hłe,hłe) Całe szczęście, że sprawozdanie jak zwykle w pięknym stylu, takim atowym :) napisane i pomimo zmęczenia uśmiech nie znikał z mojej mordki.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Pracowita Ty kobieta. A ta kupa to skalniak będzie? Tak myslę....

    OdpowiedzUsuń
  32. Tak, jako żołnierz powiem, że jest to typowa budowla obronna zmilitaryzowanych kretów, dziwie się, że wokół niej nie ma fosy. Kamuflaż został wykonany profesjonalnie i zapewne atakujące dżdżownice go nie zauważą. Trudno cokolwiek powiedzieć, czy jest widoczny z satelity, gdyż z góry zdjęcia fortyfikacji nie zrobiłaś. Fajnie, że macie jakąś rzecz, która pamięta jeszcze dawne czasy. Może trza się zgłosić do Wedela i kasę za to skasować? No tak nie wszystko zapewne jest na sprzedaż

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hohoho! Ależ sążnisty komentarz! Jak nie na żołnierza przystało ;-P
      Otóż fosa jest! Z tyłu. Jak cierpliwie będziesz drążył bloga,to się doczytasz o "sekatorkach" i o cieku wodnym.
      Baniaka nie sprzedam! Za nic! A gdzie ja będę ekologiczne łajno tworzyć??

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)