Na wstępie posta pragnę zaznaczyć, że prezentowane w nim zdjęcia są autorstwa Rabarbary.
Tak, jak i jedyna fotka w tym wpisie, o czym nie byłam uprzejma wspomnieć i Aś zagroził mi ekskomuniką, procesem sądowym i oflagowaniem się, jeśli nie zamieszczę stosownej informacji w jednym z kolejnych wpisów.
Dla mnie było to tak oczywiste, że nie JA mogłam pstryknąć TAK udaną fotkę, że się nie fatygowałam z informacjami.
Poza tym - nie komponowało mi się to z tekstem :-P
Tak więc, jak już pisałam we wspomnianym wyżej poście, w domu pojawił się nowy przedstawiciel kociej ferajny.
Zapchlone toto, chude, zarobaczone i zakichane.
Pojechałyśmy wczoraj z Anią i kocią do weta.
-O! Co ja widzę! Nowy nabytek!
-Tak. To za tę kotkę, co nam w poniedziałek... UCIEKŁA...
Błyskawiczna wymiana spojrzeń...
-No i bardzo słusznie! A co my tu mamy i skąd?
-A taka bidula mała. Siostrze podrzucili, to wzięłam. Co się miała po schronisku wycierać.
-Pewnie!
Wyjęłam jęczącą i protestującą na niespodziewane ograniczenie wolności delikwentkę z transportera.
-Panie doktorze, ile ona ma? Bo ja ją oceniam na ok 5 miesięcy.
-Nieeee. Z całą pewnością jest młodsza.
Zajrzał w kocią paszczę pełną bielutkich mleczaków.
-Góra 4 miesiące. Tak 3,5-4 max.
-Aha! To w takim razie - tu dokonałam szybkiego liczenia posiłkując się palcami - umówimy się w okolicach marca na sterylizację?
Pan doktor właśnie zaglądał kocinie pod ogon.
-Nooooooo... Ale najpierw WYKASTRUJEMY!
-Coooooo?? No nie! Drugi raz wtopa! Tyle, że jakby w drugą stronę! I to w tym samym gabinecie!
Wet się śmiał, ja zresztą też, bo do płaczu to raczej nie było :-DD
Fakt - znowu opierałam się nie na oglądzie delikwenta od strony podwozia, tylko na opinii bądź co bądź siły fachowej jaką jest moja siostra Bogusia - mgr inż. zootechnik.
Tak więc po powrocie do domu wykonałam telefon do rzeczonej:
-Siostra! Pozwolisz, że zadam ci bardzo niedyskretne pytanie?
-No??!!
-Kurna mać!! Ty chyba dawno chłopa nie miałaś, co??
-Yyyy.. A co??
-A bo faceta od baby nie odróżniasz! Ta kotka to kot!
-Ło matko!! Hahahaha! Bo wiesz, ja tak do końca to nie sprawdzałam. Tylko tak dyskretnie zerknęłam. Nie chciałam biedactwa bardziej stresować. Hahahaha! Ale numer!!!
Taaaa... No numer nie z tej ziemi!
Taki kurna MÓJ!
Tata, jak się dowiedział o "drobnej" pomyłeczce pękł ze śmiechu, a później powiedział:
-Jak znowu będziesz rozmawiać z Bogusią, to powiedz jej, że nadałem jej przydomek.
-Ta? Jaki?
-Bogumiła Wstydliwa!
Tak więc jak w tytule - nie mamy już Fredzi.
Do gabinetu weszłam z kotką, wyszłam z kotkiem...
Cud proszę ja Was! Byli tacy co to wodę w wino zamieniali, a ja kota w kotkę i vice versa...
No cóż - nieważna płeć - ważne uczucie ;-)
Bo czyż Fredzio vel Fredek nie jest słodki?
Aha! Fredzio zwany jest też Fryderykiem, co w Roku Chopinowskim jest jak najbardziej na czasie, nieprawdaż? ;-)
Robi się coraz bardziej interesująco....czekam z zapartym tchem, czy w kolejnym wpisie Fredek nie okaże się fretką na przykład;)) Kim by jednak nie był, uroczy jest niezmiennie;))
OdpowiedzUsuńtym razem sie posiusialam ze smiechu...
OdpowiedzUsuńjak zwal tak zwal -liczy sie sztuka...
urocza zreszta
Trochę się w pierwszej chwili przeraziłam czytając tytuł posta. A tu taka zamiana ;)))
OdpowiedzUsuńFryderyk brzmi dumnie. Uroczy jest od wąsików po czubek ogona.
Pozdrawiam serdecznie:)
no jak tak si przyjzec zbliska to widac z to babrdzo meska twarz .jak supr ze sie bardzo cieszysz z koteczka
OdpowiedzUsuńha, ha... dobre:)
OdpowiedzUsuńTAk czy inaczej... kocię fajoskie:)
Nie ważne czy Fredzia czy Fredek, ważne że wygląda nad wyraz uroczo.
OdpowiedzUsuńOch, kobiey, przeciez jemu nawet z tearzy patrzy ,ze chlopiec!!!
OdpowiedzUsuńI mnie tytuł posta napędził stracha...
OdpowiedzUsuńAle potem uśmiałam się do łez;-)))
Fredzio (znaczy Fryderyk, a może Frycek - idąc tropem wielkiego imiennika;-) niech rośnie i dostarcza radości.
Pozdrowienia.
haaaaaaaa :) ja miałam identyczną sytuację :) miałam maleńką Emilkę, a wyrosła na Króla Emiliana :))mała kotka wyrosła na wielkiego czarnego Króla Emiliana :))
OdpowiedzUsuńOj Ata, Ata! Lanie Ci się należy! Jak zobaczyłam tytuł to aż mi się żołądek ścisnął i serce stanęło. Zostanie Ci darowane bo:
OdpowiedzUsuń1) nie chce mi się tak daleko jeździć żeby Ci wlać;
2) zanim bym dojechała to by mi przeszła chęć do bicia;
3)Rabarbara ułagodziła mnie kapitalnymi fotami
4)a Fryderyk spojrzeniem.
Dziękuj im zatem ;)
Ściskam serdecznie i proszę koteńka wymiziać ode mnie
Ata, mam ochotę Cię wytargać za uszy.Przeczytałam tytuł na swej linkowni i zamarłam.Ale kocina śliczna,, a po kastracji to już nie będzie miało znaczenia czy to kotka czy kot.Uroczy koteczek i bardzo ciekawe umaszczenie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
pięęęęęęęknaaaa... ekhm... pięęęęęęęknYYYYYYYY jest... a na pierwszym zdjęciu to sama słodycz :)))
OdpowiedzUsuńfajna pomyłka.... Fryderykiem zwana :D
jak sięktóregoś dnia przemieni w człowieka będzież żałowała taj kastracji
OdpowiedzUsuńech.... Ty to potrafisz budować napięcie Atuś....
OdpowiedzUsuńsię przestraszyłam nagłówkiem tej opowieści
cudnościowy ten Wasz Frydzio, a do dziś myślałam ,że mój Filemon najprzystojniejszy z kocich facetów:)))
Koteczek uroczy!
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę ,że opowieść optymistyczna,bo tytuł zapowiadał zupełnie coś innego!
Pozdrawiam!
J:O)
Ato...:):):):)....Fryderyk to bardzo dobre imię!
OdpowiedzUsuńNooo, też mi serce stanęło na moment po przeczytaniu tytułu. Na szczęście już wszystko wróciło do normy ;).
OdpowiedzUsuńMasz rację - nie płeć ważna lecz uczucie :). Kotek przecudnej urody, a zdjęcia rewelacyjne :).
Pozdrawiam :).
Ata! NIGDY WIĘCEJ TAKICH TYTUŁÓW!!!!!
OdpowiedzUsuńMyślałam że zejdę ze smutku!!! A tu taki... Fred!!!
Oj, Kobieto, sumienia nie masz:)
Rabarbara zdolna bestyja - bez dwóch zdań! Zdjęcia cudnej urody, ale nie dziwota bo i modelka, tfu! Model przystojny wielce:))))
Pozdro
Słodki Fredzio!!! Też po tytule wywnioskowałam,że jakąś tragiczną wiadomość chcesz nam znowu przekazać.Udał Ci się numer z zamianą Fredzi we Fredka.Niech Wam mruczy jak najdłużej:)
OdpowiedzUsuńbuzka dla fredka :))
OdpowiedzUsuńFreduś wygląda tak, jak nasz Myszaczek...
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Śliczny kociak :)
OdpowiedzUsuńTeż si e przestraszyłam czytając tytuł. No ale Ci daruję bo Fredzio jest fantastyczny. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPat - ja Cię błagam! Nie kuś losu! U mnie wszystko jest możliwe :-DD
OdpowiedzUsuńMamuśka - i to jaka sztuka!! :-D
Iwonko - Fryderyk jest mniejszy niż jego imię, ale nosi je z godnością ;-)
Majowa - to prawda! Te wąsy zwłaszcza ;-))
Millu - fajowskie i przytulniaste :-))
Kiniu - i do tego kochany jest!
Agnicy - fakt - twarz jakby po kociemu chudo-męska ;-)
Florentyno - Frycek umiał grać, a nasz Fryderyk chyba nie - jeszcze nie sprawdzałam stopnia umuzykalnienia :-)
Nika - jak widać pomyłki nie tylko mnie się zdarzają! Uff!!
Asiu - chyba trochę mi szkoda, że nie chcesz mnie zlać... Zawsze to byłby jakiś powód do spotkania ;-) Fredzia wymiziam z przyjemnością :-))
Anabell - masz większe szanse na spranie mnie w realu niż Johannah... Jakby nie było - mieszkamy w tym samym mieście... Tylko chyba w innych dzielnicach na moje szczęście ;-)
Kasiu - w przypadku facecika to może lepiej mówić przystojny, co by się dotknięty nie poczuł? ;-D
Agajaw - a sądzisz, że to jakiś mega bogaty i przystojny książę?? Hmm... Kto wie... No nic. Najwyżej będę żałować ;-D
Ahrana - każdy kociak jest przystojny! Pod warunkiem, że jest NASZ :-))
Asiu - ostatnio smutno tu u mnie było... Na długi czas już mi tego wystarczy!
Aniu - no co??? ;-DDD Toż to cała ja! :-DD
Frasiu - w imieniu Asi i Fredzia dziękuję!
Iwonko - obiecuję! Ani razu... Do następnego razu ;-))
Arkadio - dziękuję Ci bardzo :-**
Agnieszko - już cmoknięty ;-)
Aniu - wiem, jak Ci smutno... Przytulam :-**
Ewciu - dziękuję :-)
Janeczko - dzięki Bogu, bo tylu lejących mnie ludzi mogłoby mnie cokolwiek sponiewierać ;-DD
tak jak pisałam pod poprzednim postem -sobowtórek słodziak..proszę go wymiziać!!
OdpowiedzUsuńU Ciebie też dzisiaj kocie zdjęcia:) No to mamy bliźniaki blogowe, bo w tym samym dniu kociaki zadebiutowały na blogu:)
OdpowiedzUsuńFryderyk uroczy :)
OdpowiedzUsuńA córa ma talent, piękne zdjęcia, brawo!
Pozdrawiam
Kiciunio przewspaniałe! :) Dobrze, że znalazło dom.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też miałam KOTA... dostał imię Maks. No, ale po pierwszym dziecku jakie urodziŁ, to niestosowne było nazywał go Maksem i zrobiła się Maksina ;)
no dosłownie magia ... witam w takim razie Fryderyka w naszym gronie :)
OdpowiedzUsuńFryderyk jest przepiekny, tzn. przystojny z niego kocurek ;-))
OdpowiedzUsuńAle się przestraszyłam jak zobaczyłam tytuł posta...ufff. Piękna jest :) moja złapała dzisiaj 3 myszy...strasznie tego nie lubię, bo myszy jak myszy, tez puszyste i nie ich wina że są gryzoniami.Mnie się podobają no :( no ale instynktu nie da się oszukać :)
OdpowiedzUsuńTo, że Ty pomyliłaś, to można wybaczyć, ale u nas weterynarz wpierał nam, że mamy psa, który okazał się sunią. I z Tobiegi trzeba było zrobić Tobkę ;) Nowy nabytek piękniusi :)
OdpowiedzUsuńFredzio jest cuuuuuuuudowny :)))))
OdpowiedzUsuńHa! Miałam identyczną sytuację z moim młodziutkim kotkiem, który u weta stał się ...kociczką :))) A jednak cuda się zdarzają:)
Obiecalas!!!!! Nigdy wiecej mi tak nie robic!!!!! Najpierw nieuleczalna choroba a teraz taki tytul. Nie bede tego nawet komentowac, o!
OdpowiedzUsuńNo ale Asie za zdjecia pochwale. Ma kobitka dobre oko do ujec
I Fredzia tez pochwale, bo pikny jest,
A Ciebie narazie na czarna listę za zawaly serca jakie mi serwujesz :P
Qro - już wymiziany :-)
OdpowiedzUsuńNami - i chyba są w zbliżonym wieku?
Zula - dziękuję :-)
Asfina - no tak... Pan kot mający dzieci nie może mieć męskiego imienia ;-)
Madziula - no własnie - jakieś czary zadziałały, jak nic!
Martaj - w imieniu Fryderyka dziękuję :-)
Wiedźmo - ja też nie lubię jak mi koty myszy znoszą, bo mi ich żal... Ale z naturą drapieżnika nie da się walczyć :-)
Kasico - no weterynarz na negatywnego Nobla zasłużył :-DD
Bogaczko - jak widać więcej jest takich pomyłek na świecie, co widać po komentarzach ;-)
Aga - no przecież pisałam wyraźnie: ani razu... do następnego razu ;-)
Dziękuję z imieniu młodej :-)
A długo ja na tej czarnej liście będę figurowac??
Fredzio jest słodziachny! :D A myszę to ma taką samą jak nasz Mruczek (drań jeden znowu poszedł na lumpy :/ ) Podrap go w moim imieniu pod szyją ;)
OdpowiedzUsuńCud cudem, ale kocurek piękny, a na zabiedzonego i zapchlonego nie wygląda! :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na candy: http://magdalenaart.blogspot.com/2010/11/sowie-candy.html
Słodki kociaczek, aż mi się zachciało w domku takiego mieszkańca.
OdpowiedzUsuńA pomyłka zabawna bardzo, ale kto by tam normalny kociakowi pod ogon zaglądał.
Buziaczki
A mnie się bardziej Fredek od Fredzi podoba:):):) No cudeńko takie, że aż mi się oczy uśmiechają do monitora:) A tak w ogóle to chciałam się przywitać, bo ja tu jestem po raz pierwszy... przez frywolitki tu trafiłam (ten którs z marca jest bomba, ja trochę tępa jestem, wieć nie wiem czy podołam, ale mam zamiar spróbować) i... nie ma co: ZOSTAJĘ:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
uśmiałam się jak norka, choć tytuł posta, to ho, ho...jak przedmówczynie stwierdziły, zawał gwarantowany. A gdzież bym znalazła taką cudną rozrywkę jak Twoje pisanie? nie ma znaczenia pogoda za oknem, wystarczy zajrzeć do Ciebie i papucha sama się śmieje.
OdpowiedzUsuńDo annałów rodzinnych przejdzie historia, jak to moja familia zareagowała na pierwszą rujkę kotki. Nikt z nas nie wiedział o co chodzi, gdy kotka zaczęła śpiewać, czołgać się brzuszkiem po podłodze i wystawiać pupę na mojego ślubnego.Myśleliśmy, że jest chora, co najmniej śmiertelnie..
Ponieważ musiałam iść do pracy, syn i ślubny mieli zanieść kotkę do weterynarza, by stwierdził, co bidulce jest.
Nie dała się w nic zapakować, w stresie będąc osikała mojemu dziecku bluzę, więc panowie postanowili iść bez kota, mając nadzieję, że w sposób obrazowy i wiarygodny przedstawią kocie dolegliwości. Z każdym ich słowem pani wet. coraz szerzej się uśmiechała, w końcu nie wytrzymała i krztusząc się ze śmiechu powiedziała: wasza kotka ma po prostu rujkę.
Moje ślubne z niedowierzaniem popatrzył na kobitę i stwierdził ze zdziwieniem: chce pani powiedzieć, że ona potrzebuje chłopa?
Historia zupełnie zwariowana, tym bardziej, że będąc w rujce, moja kiciulka za obiekt swoich amorów wybiera ślubnego.
Mam takie powiedzenie: "szczęśliwy ten dom, gdzie koty są".
Pozdrawiam Ato cieplutko,a Fryderyk niech się zdrowo chowa
A coż to za dziwne słowo pojawiło sie przy moim komentarzu?? Którs??? Kurs miało być oczywiście;) Widać za szybko myślę, hehehehe, i jakieś skróty myślowe tworzę, bo przecież aż takich ortów to ja nie trzaskam;) To jeszcze raz napiszę, żeby jasne było: KURS frywolitkowy jest w dechę:)
OdpowiedzUsuńA teraz już zmykam..... paaaaaa:)
Absolutna kocia cudowność:))) Obie z Mrautak jestesmy pod wrażeniem:)Najserdeczniejsze mrautaczenia od nas dla was:)Fryderyk- piękne imię i bardzo kocie.
OdpowiedzUsuńJuż miałam nie czytać tego posta, co nie dziwi niektórych - nie tylko ja miałam stracha, po tym niedawnym... Wtedy nie mogłam komentarza napisać, tak się poryczałam. Ale w końcu tego posta przeczytałam, bo postanowiłam być silna - na szczęście zrobiłaś nam niezłą niespodziankę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Piękny
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńHihihihihi.... :-))))
OdpowiedzUsuńA mnie Twoje tytuły postów nie zwodzą, domyślam się, że szykujesz niespodziankę, jestem na to przygotowana, a nawet oczekuję zonka, chociaż ten .....coś mi jednak w serduchu zakołatało zanim doczytałam.
OdpowiedzUsuńPiękny Fredek, wybrał Was i jest teraz najszczęśliwszym kotem pod słońcem. Będę zaglądać i czekać na nowe fotki futrzastego Fredzia.
OdpowiedzUsuńJako facecik Fredzia też jest piękna, ups przepraszam, przystojna ;)
OdpowiedzUsuńno jest slodki ten kociaczek, na zdjeciu, ja raczej nie za kotami.
OdpowiedzUsuńArt-glass - już podrapany :-)
OdpowiedzUsuńDziabko - jest, jest. Chudy i biedny. ale już mu się poprawia :-) Za zaproszenie dziękuję, zaraz bedzie na info na bocznym pasku :-)
Makneto - no niby tak, ale jednak żeby sobie oszczędzić "wstydu" u weta top jednak powinnam była :-DD
DeZeal - bardzo się cieszę :-) I witaj w moich skromnych progach :-)
Alicjo - Twój opis przygód z kocicą rozbawił mnie do łez :-DDD Wyobrażam sobie minę Twojego ślubnego :-DD
A powiedzenie bardzo prawdziwe!
Kaprysiu - Fredzio dziękuje i przesyła pozdrowienia dla Mrautak :-))
Sunsett - czyli dobrze jednak jest czasem się przełamać ;-)
Fuerto i Koronko - dziękuję za odwiedziny :-))
Naila - no właśnie - hihihi, bo inaczej tego nie da się skomentować ;-D
Krzysiu - bo Ty mnie znasz nie od wczoraj ;-))
Pysiula - jest szczęśliwy! I rozrabia jak szalony :-))
Klaudia - Fredzio to przystojny i pełen wdzięku drań ;-)
Jolu - ja to rozumiem, bo ja nie za psami jestem :-)
śliczne kocię...mam podobne, znaczy w podobnym wieku...
OdpowiedzUsuńkawą się właśnie oplułam czytając jak kota w kotkę zamieniłaś. Fredzio śliczny i fajnie, że znalazł u ciebie dobry dom
OdpowiedzUsuńNo to nieźle wyszło. Fredzia jest Fredziem. :) bardzo śliczny kiciuś. Szarak taki to mi się raz trafił..ale biedak zginął :(..zawsze mam czarne koty...czasem z czymś białym.
OdpowiedzUsuńA nam własnie dziś się przybłakał do domu malutki jakiś (jakaś?)...afera w domu że hej..(że ja stuknięta oczywista, bo kota nie wyrzucę)...oj dobrze mi zrobiło poczytanie, że ktoś robi tak podobnie :) u mnie w domku to się czuję jak ALIEN ;)
Fajnie tu u Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńPoczytałam trochę wstecz i się spłakałam... też wiem jak boli utrata futrzastego przyjaciela.
Na szczęście fotki słodkiego Fredzia osuszyły moje łzy ;-)
Od razu się przyznam, że ja i psy i koty jednako... ;-)
pozdrawiam!
Ata a to niespodzianka ;-D zrobił się Fredek hihi tak czy owak słodki i już i znalazł u Was dom .
OdpowiedzUsuńCo Cię jeszcze spotka?
OdpowiedzUsuń