niedziela, 28 listopada 2010

Trochę tego i owego

Coś białego, zimnego i nieprzytulnego zwanego śniegiem wzięło i spadło z nieba. Czas wyciągnąć z jakże miłego, letniego zapomnienia szufle do odśnieżania...
Miotły też się przydadzą. Zwłaszcza do latania, bo jak drogowców zgodnie z tradycją zima zaskoczy, to łatwiej będzie przemieszczać się na takim sprzęcie, niż na tradycyjnych 4 kółkach.
Ja mam taką miotłę w bagażniku. Jeszcze na niej nie latałam, ale kto wie?
Swoją drogą - nawet taka miotła ma swoją historię.
Było to w 1995 roku. W tym że roku pańskim zmieniliśmy z mężem nasz pierwszy samochód na nasz drugi ;-)
Konkretnie Skodę na Skodę. Na wredną Felicję , o której pisałam wcześniej.
W poprzednim samochodzie szczotka oczywiście była. Ale niekompletnie owłosiona. Więc do nowiutkiego samochodu wypadało zanabyć nowiutki sprzęt zamiatający.
Pojechaliśmy z małżem i mocno nieletnią wtedy Joanną po zakup szczoty.
-Poproszę szczotkę z długim uchwytem i miękkim wlosiem - taką do odśnieżania samochodu - zadysponował grzecznie mój mąż.
Pani sprzedawczyni, osoba starsza, obrzuciła mojego chłopa i przy okazji jego dwie kobiety fachowym spojrzeniem, skinęła przyzwalająco głową i położyła na ladzie 3 szczotki.
Krótkie.
Takie zwykłe zmiotki, jakie każda z nas posiada choćby pod zlewozmywakiem w kuchni...
-Ale ja prosiłam o taką z długim uchwytem! O taką jak tamta - mężu pokazał sprzęt na półce.
-A po co?? Do "malucha: taka wystarczy! Wysoki pan jest, to sięgnie na cały dach - powiedziała autorytatywnie pani starsza.
Męża mi zatkało!
-Eeeeaaaoooyuuyuuy... - i patrzy zdumiony, bezradny, zaskoczony i zrozpaczony to na mnie, to na fachowca za ladą.
Dostałam normalnie ataku śmiechu!
-A skąd pani przyszło do głowy, że to do "malucha"?
Pani wzruszyła ramionami i z wyższością wygłosiła kwestię:
-Młodzi są, to jakim cudem na lepszy samochód ich stać?
-Stać, stać. Chce pani dowód rejestracyjny do wglądu przed sprzedażą miotły?
Nie chciała. Szczotę sprzedała, aczkolwiek mamrotała coś pod nosem o smarkaterii, której się we łbach przewróciło.
To już rozbawiło nas oboje, bo ani ja, ani tym bardziej mój mąż starszy ode mnie, już dawno nie kwalifikowaliśmy się do rangi smarkaterii i małolatów.
Felicji już dawno nie ma. Opisaną miotłą macham do tej pory pod pracą, jak śniegiem sypnie.
I chyba jestem jedyną osobą wśród mojego zmotoryzowanego koleżeństwa, która odkopuje swoje jeździdło uśmiechem na paszczy. Bo ile razy wyjmuję miotłę z bagażnika, tyle razy przypomina mi się tamta pani.
Ot taki psycholog-amator ;-)

Ponieważ śniegu unikam jak diabeł święconej wody, siedziałam sobie w ciepłym domku i nosa za drzwi nie wychylałam.
Za to się wyżywałam twórczo.
Na pierwszy ognień poszły króliki. Były już uszyte czas jakiś temu. Trzeba je było "tylko" ubrać. No to już się ubrały:
Uszyłam też kilka igielników.

Był o jeden więcej, ale niestety...
Pisałam już, że jestem człowiek demolka.
I tenże człek znowu ze mnie wylazł...
Napy nabijam takim specjalnym urządzeniem przypominającym szczypce. Więc aby oszczędzić sobie pracy wpadłam na genialny w swej prostocie pomysł, że zamiast mnie, ściskać te szczypce może imadło.
Wsio było ok. Do czasu...
Ostatni igielnik został do dokończenia...
Niestety - trochę się zamyśliłam, ścisnęłam imadłem tak, że niechcący uniosłam stół, do którego jest przymocowane...
Nie przeczuwając niczego złego, zluzowałam imadło, wyjęłam szczypce i igielnik...
I oto co ukazało się mym oczom:

DZIURSKO!!!
Nap znalazłam wbity w szczypce wraz z brakującym fragmentem materiału...

Prace przy kominie Aniu postępują cyklicznie i metodycznie:

W międzyczasie zaczęłam robić sobie taki fajny szal z włoczi tasiemkowej o wdziecznej nazwie SALSA.

Po raz pierwszy zobaczyłam takie coś na blogu u Gosi. No i mój Miecio oszalał...
Nie było bata i znowu musiałam mu ulec ;-)

A na zakończenie, też dzisiesze twory:
misie uszyły mi się ;-)

Polarkowe przytulaski :-)
Małe nie są na sprzedaż, ale duże (ok 20 cm) jak najbardziej, więc jak ktoś ma chrapkę na niedźwiadka, to zapraszam na maila :-)

29 komentarzy:

  1. No tak, ma się siłę w małych, kobiecych rączkach ;o)
    A szaliczek z Salsy nosi się świetnie!!! To najmilszy szalik jaki mam. Więc dziergaj szybciutko swój :o)
    pozdrowienia serdeczne :o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale misiów narobiłaś:) U mnie tez biało, brrr. Wyżywałam się dziś w wełnie i własciwie, prawie ,prawie , ciut, ciut, a Twoja pocieszajka juz na ukończeniu:)Ale opublikuję dopiero jak wyślę. Serdeczności śród zimnej bieli:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hammm, właśnie córka zajrzała mi przez ramię...
    I usłyszałam pełne żalu westchnienie spod noska: fajne misie, nam mama takich nie robi...
    I co? Zaraz siadam:P Dziękuję Przemiła Koleżanko:P

    Króliki rewelacyjne są, jak zwykle :)))
    A miotła... cóż, sprzęt niezbędny! Właściwie jedyny chyba sprzęt jaki każdy prawdziwy mężczyzna trzyma zimową porą w dłoniach - i się TEGO NIE WSTYDZI!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak widać śnieg Ci służy :O)
    Ja tam go lubię, uwielbiam jak jest biało.
    Teraz bym się nim delektowała, gdyby harmonii między nami nie zakłócał agregat, który dudni już trzeci tydzień...bo wiesz, ja wreszcie się doczekałam...kanalizację mi wreszcie robią :O)
    Tobie zafundowali asfalt a mi wygodniejsze odprowadzanie ścieków ;o)
    Ale dopóki to to burczy niemiłosiernie pod moimi oknami wcale ta cywilizacja, która do mnie podąża, jakoś mnie niee cieszy :O)

    OdpowiedzUsuń
  5. hurt normalny u cię widzę
    wspomnienia- rzecz bezcenna tym bardziej,że uśmiać się można
    ja na miotle, znaczy z miotłą wczoraj wieczorem latałam: droga i podwórko do odmachania było

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle się uśmiałam :) I prace śliczne masz :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne te misiaczki! Też bym chciała żeby mi się tak "uszyło":) Podziwiam Twoje tempo.Tyle misiaczków w jeden dzień!
    Reszta prac też super.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko, dzieki za uroczy plik, kocham francuską piosenkę
    http://www.youtube.com/watch?v=pQMxnOEUyAM&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  9. Okrutnie pracowita z Ciebie osoba.Misiaczki słodziutkie, a króliki elegancko przyodziałaś.No to ja się leniłam, głównie. Zrobiłam włóczkowego łosia, anioła -blondynkę, choinkę do zawieszenia, pajacyka, zaczęłam delfina i cały czas z doskoku dłubię baktus dla koleżanki.O, i samochód odśnieżyłam, bo muszę ślubnego-sercowego oszczędzać.I ciasto,czyli sernik upiekłam.Te duperelki pokażę na blogu, gdy zrobię foty. Bo sobie wymyśliłam,że skoro córka z dzieckiem przyjeżdża, to takie małe zabawki powieszę na choince, żeby mały mógł je zdejmować, bez awarii.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię czytać Twoje posty. Czytając zawsze się uśmiecham. A Twoje prace jak zwykle cudne, bo przecież zdolna z Ciebie osóbka. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. no niestety.... rusz sie Zenek snieg na dworze mowie wstan bo bedzie gorzej .... :) brrr ale lepiej tak jak tylko zachmurzone niego i wieczna ciemnosc :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak mię jeszcze raz na skodę będzie pluć to normalnie trzasnę! A śniegu to czego nie lubi, no czego? Miłe, puchate, białe - a ta się czepia, no:)
    I zastanawiam się, czym ona się żywi, że normalnie imadło ze stołem ruszyła z posad świata:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Króliczki fantastyczne, szalik wygląda bardzo interesująco ile potrzeba na niego włóczki?
    Misiaczki słudziutkie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja dzisiaj od rana na miotle wokół auta latałam, a co odśnieżyłam to mi zaraz zasypało :(. Potem już "tylko" koszmarna droga przez zasypane miasto z zabójczą prędkością 30 km/h i wreszcie dotarłam do pracy :). Co będzie po południu wolę nie myśleć, bo cały czas sypie. Nie znoszę zimy w mieście!
    Prace śliczne - miśki i króliki słodkie (króliki w tych cudnych golfach na pewno nie zmarzną), igielniki bardzo udane (szkoda tego zielonego, bo bardzo mi się ten materiał podoba). Szalik z włóczki tasiemkowej zapowiada się bardzo ciekawie. Baaardzo pracowita z Ciebie kobieta :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ostrą zimę chyba w kosteczkach czujesz,bo w takie cieplaski-przytulaski się zaopatrujesz:) i jeszcze króliki w golfy ubralaś:)
    Śliczne wszystko,a od samouszytych:) miśków z daleka bije polarowe ciepełko:)
    A taką włóczkę tasiemkową,to,jeśli wolno spytać,gdzie można kupić(*_*)?
    Pozdrawiam cieplutko,bo zimna zima za oknem:(

    OdpowiedzUsuń
  16. przytulasie śliczne, ale te króliki to hit sezonu, sama bym się do takiego przytuliła ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A u Ciebie jak zwykle twórczo :)
    i wesoło - zabawna historyjka :D

    OdpowiedzUsuń
  18. U mnie poznikały wszystkie szczotki z kuchni i kupowałam je namiętnie przez kilka lat, bo muszę mieć w domu trzy komplety. Stopniowo przybywało samochodów i przez jakiś czas byłam rozpoznawalna w pobliskim sklepie AGD (ta od zmiotek przyszła). Wreszcie rynek się nasycił i każdy ma w autku swoją. Ale wojny w domu o to bywały!

    Króliki i misie prześliczne, a spaprałaś najpiękniejszy igielnik! Da się go uratować. Przyłóż z prawa i lewa zielony polar i od razu szyj kształt liścia, resztę wytnij, będzie aplikacja i nikt nie pozna.

    Salsa świetna, mam nadzieję, ze jeszcze troszkę poczeka na mnie. Tylko wybor koloru trudny.

    OdpowiedzUsuń
  19. Karmelku - staram się jak mogę, ale jeszcze nie bardzo mam wprawę w robieniu z Salsy. Faktycznie - wychodzi taki puchaty i mięciutki :-)

    Kaprysiu - ależ się cieszę!! Tak szybko?? Torpeda nie dziewczyna!

    Iwonko - a proszę Cię bardzo :-P Misie szyje się szybko ;-)
    I masz rację - TERAZ faceci się nie wstydzą latać na miotłach - wszak wszyscy dookoła wiedzą dzieki niej, że AUTO ma ;-DD

    Kiniu - u mnie pewnie też kiedyś rozryją asfalt, bo nie mam kanalizacji, wodociągu i gazu :-D
    A śniegu nie znoszę!! O!


    Konkata - czarownice łączmy się! :-DD


    Zula - dziękuję :-)

    Jagna - dziękuję! One faktycznie są "szybkie" :-)

    Elu - bardzo proszę :-) Wiedziałam, że Ci się spodoba :-)

    Anabell - to ma być LENISTWO??? W kompleksy można wpaść!! Pomysł na bezpieczne zabawki wart wykorzystania przy moim kocim ADHD :-D

    Janeczko - bardzo Ci dziękuję z miłe słowa :-)

    Niedzielna - fakt - teraz troszkę jaśniej dzięki temu białemu paskudztwu. Jedyny z niego pożytek ;-/


    Aga - dzięki!

    Dorota - nie pluję, bo kocham Skody :-D Teraz przeciez też kolejnym modelem posuwam. To jedynie Felka była wredna dla mnie ;-D Śniegu nie cierpię i nie dam się zastraszyć! o!
    A żywię się głownie powietrzem i śmiechem ;-D

    Grażko - na szalik ok 130 cm potrzeba podobno 15 dag. NA wszelki wypadek kupiłam 20 dag ;-)

    Frasiu - dzięki wiacie, przynajmniej poranne odśnieżanie odpadło. Ale po wyjściu z pracy będę musiała dobrze się przyjrzeć, która zaspa do mnie należy :-D

    Arkadio - dziękuję :-) Włóczkę kupiłam tu:
    http://zamotane.pl/
    Taka tasiemkowa jest też RUMBA.

    Anno - dziękuję :-)

    Klaudia - dzięki! :-)))

    Aniu - dziękuję za pomoc w ratowaniu igielnika! Spróbuję faktycznie :-)
    Mnie też szlag trafił, jak zobaczyłam co narobiłam!

    OdpowiedzUsuń
  20. No i musiałaś, musiałaś - szal boski. Oczywiście już byłam na Zamotanych - na szczęście nie mają na razie mojego koloru, ale mus będzie go upolować i zrobić taki szal. A i komin mi się marzy, no i młodej wypadałoby taki dziergnąć... ufffff. A gdzie czas na to wszystko, ja się pytam ???
    Misie słodziaki, a królik to czyżby ten szymkowy ?

    OdpowiedzUsuń
  21. Sylwuś - pani Ula czeka na dostawę z Turcji - już do niej pisałam, więc nie ma bata - Miecio znowu się uaktywni ;-) Dobrze, że nie osamotniony będzie. Kominy szybko się robi. Ja na finiszu jestem, więc spoko - czasem przecież "pijawka" odpada, czyż nie ;-)
    A ten królik to czyżby :-)
    Może być??

    OdpowiedzUsuń
  22. No tak, wiedziałam, że mi się nie upiecze ;-) A komin robisz na okrągło, czy będziesz zszywać ? Królik bardzo spodobał się Szymonowi :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zszywać będę. Mnie pończosznicze druty przerastają :-D
    Powiedz Szymciowi, że ciocia pełną, acz wklęsłą piersią odetchnęła ;-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ata kroliczki ,igielniki i misie rewelacyjne:))
    igielniczek ten najladniejszy zepsul sie ale moze da sie go jakos naprawic:)
    a komin ciekawe ma kolory i zapowiada sie warkoczowo:)
    ciekawi mnie ta nowosc ladnie wyglada:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Uhahałam się z tej szczotkowej historii. Misiaki prześliczne, królisie takoż. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. no to dałaś czadu z pracami wszelakimi no no.
    A materiały z których powstały igielniki są zachwycające!!
    Misie przytulisie boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajniutkie te misiaczki i małe i duże :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dominisiu - dziękuję ;-)

    Duża Mała - mnie też ta historyjka bawi od lat ;-) Dzięki za miłe słowa!

    Madziu - bo ja tak weekendowo mam tylko czas. Materiałki niedługo u siebie zobaczysz ;-)

    Theyooka - dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)