sobota, 20 listopada 2010

Niespodziewajki - jak ja to lubię!!

Niespodzeiwajki jak to niespodziewajki. Spadają na człeka w najmniej oczekiwanym momencie. Czyli nieoczekiwanym.
Na mnie takowe spadły w czwartek.
Wracam ja se z pracy jak biały człek. Chcę sobie skręcić do dom w mą ulicę, a tu NIESPODZIEWAJKA! Zakaz wjazdu! 1oom , jakie tam sto! 50 metrów od własnej bramy! Bagażnik wypchany zakupami życia (znaczy w Lidlu byłam i na tydzień rodzinę zaopatrywałam), a tu taki zonk! I do tego szalejący przed moją maską (znaczy maską samochodu) najprawdziwszy pod słońcem walec drogowy! Proszę Was - asfaltem mi ulicę wymościli! Do tej pory mieliśmy takie coś, co się nazywa destrukt. Czyli gdzieś asfalt zerwali i zamiast wyrzucić precz, w kawałkach przywieźli, ugnietli z grubsza i git! Ulica utwardzona się to nazywało. Nieważne, że dziurawa jak ser szwajcarski, kałuże niczym oceany Spokojne. Ale utwardzona? To spadać!
A tu nagle tak, bez ostrzeżenia asfalt najprawdziwszy w świecie! Parujący jeszcze!
-Niech żyją wybory! - pomyślałam
Hania na elektorat usilnie pracuje. Jakby nie było w mojej rodzinnej wiosce pani prezydent miasta stołecznego mieszka.
Perspektywa targania zakupów we własnych rękach mało mnie rajcowała:
-Porzucić autko i dygać to wsio w łapach?? Mowy nie ma!! Ze trzy rundki w te i na zad mnie czekają z rękami do gleby! Mnie zakazy wjazdu nie obowiązują! PRAWNIE! Zawsze i wszędzie wjeżdżam. Nawet policja mnie puszcza! Jadę!
Pojechałam. W rytmie i w tempie walca. Drogowego.
Przy akompaniamencie wycia dziecka młodszego:
-TO JUŻ NIE JEST NASZA ULICAAAAA!!!! Ja chcę naszą!!!
Łzy jak groch!
Aś stwierdził, że Ania ma nierówno pod kopułką... Normalni ludzie się cieszą jak im cywilizacja pod nos podjeżdża za free, a ta ślozy leje jako Niagara!
Co mam zrobić? Zwinąć asfalt w zgrabny pakuneczek i zanieść pani Prezydent i powiedzieć, że przez wybory i jej zakamuflowaną agitację moje dziecko prawie spazmów dostało??
A wiecie czemu? Wydusiła to w końcu z siebie.
Otóż w naszym ogrodzie, tuż przy ogrodzeniu rośnie kasztanowiec. Duży. I mimo, że szrotówek kasztanowcowiaczek nie odpuszcza, nasze drzewsko dzięki dbałości mojego taty trzyma się dzielnie i co rok ma masę kasztanów. Ania je zbiera. Pazernie. I chodzi sobie również na ulicę po kasztany, które nieopatrznie spadły za płot...
I tu jest problem dla niej nie do pokonania: droga jest gładka i prosta jak stół. Aż kusi do tego, żeby się rozpędzić i pognać samochodem ile fabryka dała. A Ania boi się samochodów, motorów i qadów...
Trza będzie machnąc pisemko do gminy, co by śpiących położyli. Ku spokojności mojego dziecka. I bezpieczeństwa spacerowiczów... Oby szybko zrealizowali prośbę. Nie za 4 lata - przed kolejnymi wyborami do Rad Gmin...

Po wejściu do domu i obsuszeniu łez drugorodnej czekała na mnie kolejna niespodziewajka!
I to jaka!
Na stole w kuchni leżała sobie paczka...
Nie spodziewałam się żadnej przesyłki, więc tym bardziej byłam zdumiona.
Zerknęłam na nadawcę: Dominika.
No normalnie oniemiałam!
Otworzyłam paczkę a tam...
SKARBY!
Paszcza mi się roześmiała od ucha do ucha!
CUDA!!
Same zobaczcie! Materiałki! Tasiemki! Guziczki!
Aż mi się oczy spociły...
Po za tym słodkości i pyszności:
Batoniki dla moich dziewczyn, a czekolada i herbatka dla mnie!
I jeszcze list. Taki PRAWDZIWY! Pisany ręką Dominiki! Ciepły i pogodny. Jak Ona :-))))
Domisiu! Jesteś po prostu złota dziewczyna! Sprawiłaś mi przeogromną radość! Cały czas nie mogę uwierzyć, że te śliczności są moje! Już mi łapy same idą w ich kierunku, bo mam pomysły!
I do tego czas zaczyna mi się troszku prostować.

Fajnie jest mieć takich ludzi wokół siebie :-)))


Dziękuję Ci bardzo!


A na koniec Fredek.
Kocie turbo ADHD! Leje królika po tyłku lub po puszystych policzkach, ten go absorbentem zasypuje! Kuchnia przypomina NIC! Jeżdżę na szczocie a la long!
Najlepsze zabawa oprócz atakowania kłapoucha?
1:Skoczyć na warkocze Ani wbijając jej pazurki w pupę!
2: Zwinąć się jak niewiniątko na stopach głównodowodzącej, czyli mnie i od niechcenia ćwiknąć mnie w palec, lub wbić pazurki w łydkę...
3: Gwizdnąć mulinę.
4: Zaplątać się we włóczkę.
I ciągle mało pieszczot i zabaw...
Asia pstryknęła mu fotkę, którą zatytułowała: POBAW SIĘ ZE MNĄ...
Aniołek, no nie? A charakterek diabelski! Sierściuch nieznośny!

Ale jaki kochany ;-)

27 komentarzy:

  1. Oj, lubię to szaleńcze życie domowe u Ciebie! Prezenty cudne, moje ładniejsze!
    Kot pasuje do Was! Taki ma być! Potem będzie się miziać, teraz musi poszaleć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło, rety! Czyżby Dominika też się do wyborów jakiś szykowała? hi,hi!
    Drapki zauszne dla kota! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ata i Ty przeciwko mnie:)))
    Zmowilyscie sie z Kankanka zeby mnie umeczyc wstydem;)
    Fredek rewelacja:))
    Koroneczka nie szykuje sie ale pomysle,moze macie jakies propozycje:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby Wam tylko zdążyli tę drogę skończyć do jutra, bo po wyborach to mogiła;)Druga niespodziewajka super sympatyczna i na pewno z wyborami ma tyle tylko wspólnego,że nie będziesz wiedziała za który materialik się łapać:)Fredek ma cudowny nos, taki różowy pod czarnym, jak przecierany;)Moja właśnie gryzie mnie w nogę, małpeczka:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się wcale Ani nie dziwę, że rozpacza. Dopóki u rodziców na wsi asfaltu nie było tylko normalna, wiejska droga to był spokój.. po powodzi gdy most rzeka zabrała też... A teraz złośliwce nie dość że most naprawiają to i asfalt nowiutki położyli i szaleć będą różni tacy...
    Prezent cudny..ale ja dostałam ładniejszy :-)
    Fryderyk to po prostu kot o artystycznej duszy... a każdy artysta bywa trudny... ;-)
    Cudny jest...

    OdpowiedzUsuń
  6. tak szybciutko daje znak że byłam fotki oglądałam
    ale poczytam juz kiedy indziej

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiciuś przesliczny.
    Fajnie , ze asfalt Wam robią, żeby zdążyli do wyborów, bo potem to już umarł w butach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. kotus mnie uwiudl.niech zyja wybory hehehe

    OdpowiedzUsuń
  9. o kurcze ale byk hehe mialo byc- uwiodl

    OdpowiedzUsuń
  10. Asfalt zwijany to jest to :)
    Gratuluję super prezentu i uroczego kiciusia :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ile miłych rzeczy :)Z przyjemnością czyta sie takie opowieści :)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie to nawet wybory nie pomogły, patrzyłam przez okno no kurcze... żadnego walca nie widać.
    Szczęściara z Ciebie, ja pewnie do następnych wyborów poczekam... ech. A u Ciebie jeszcze piękne prezenty no nie ma sprawiedliwości na świecie.
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Podrap Fredka za uszkami ode mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozumiem co czujesz - moją ulicę robili trzy miesiące, ale mam śliczną kosteczkę, betonową. Jak jadą tiry to cała chałupa się trzęsie. A kierowcy dają temu cudowi maks pół roku :).
    Bo tutaj same hurtownie - kafelkowa, budowlana itp. Dziesiątki ton codziennie tędy przejeżdżają.

    A prezenty śliczne, ja też chcę :).

    Albo lepiej pomiziaj kiciusia, cudowny jest.
    Moje to tylko tulić się chcą i włażą na człowieka, tylko na sekundę przysiądzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. też kociara czyli posiadaczka kota jestem, choć kto wie, czy to nie kot posiada mnie, więc od mojego kota i mnie, pozdrófka dla Fredka i Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję Wam za miłe słowa! Fredzia wymiziałam zgodnie z Waszymi prośbami :-)

    Kankanko - ja też je lubię :-) A co do prezentów - najfajniejsze są moje! O! I tej wersji będę się trzymać!

    Koroneczko - jak już wiesz Dominika nie startuje w wyborach. A szkoda! Może wtedy powstałaby sieć rewelacyjnie zaopatrzonych pasmanterii...

    Dominiko - jaki wstyd?? Co Ty mówisz! Toz nas radośc rozpiera i musimy się z nią światem podzielić :-D

    Kaprysiu - skończyli! 800 metrów w dwa dni machnęli! Ciekawe kiedy się sypnie?

    Kasiu - ja tam też szczęściem nie płonę. Jakoś mi ten asfalt nie pasuje :-/
    A co do prezentów - odpisałam kilka komentarzy wyżej Kankance - zdania nie zmieniłam!

    Agajaw - zapraszam w takim razie na czytanie :-)

    Fuerto - zdązyli. Całość już leży. Nawet pobocze lekko zabezpieczyli.

    Majowa - on wszystkich uwodzi tym niewinnym spojrzeniem ;-)

    Zula - byłby to asfalt powitalny - jak czerwony dywan ;-D

    Scenki - a jeszcze milej się to przeżywa ;-))

    Iwonko - tak póki co, to mało szczęśliwa jestem z powodu asfaltu. Już wczoraj miałam okazję popatrzeć jak idioci gnają w tempie szaleńców!

    Irenko - to faktycznie ktoś miał sieczkę zamiast mózgu kładąc na takiej drodze kostkę!

    Alicjo - dziękuję i wzajemnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Fredek ma chuligaństwo w ślepkach, a przy tym rośnie na dobrego aktora. Śliczny jest. I robi miny, czyli to kot miniasty. A niespodziewajki obie fajne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajne niespodziewajki:) Zwłaszcza ta asfaltowa, hehehe.... no cóż, czasem musi być gorzej, żeby było lepiej:):):)
    A Fredek to wypisz wymaluj moja Panna Pushkin - wygląda słodko, a charakterek.... że ho-ho:):):) Ale nie kochać się nie da:)
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Fredek do mojej Tety też podobny. Moja kotka biega w tą i z powrotem zrzucając wszystko po drodze, nici i czółenka uwielbia i tylko czyha na moment aż nieopatrznie gdzieś je zostawię:) Ale za to kochana jak śpi:)

    OdpowiedzUsuń
  19. ale fajnie masz...u mnie ser szwajcarski za oknem....od przynajmniej 7 lat ciagle łatany...ale zeszłoroczna zima dała tak do wiwatu,że....przestali nagle łatać...może zauwazyli ,iż nie ma to już sensu:|)ale wstawili znak-ograniczenie do 40km/h...a fredka pomiziaj....prezenty super

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozumiem ten asfaltowy ból, żadna piękność, no i te samochody rajdowe...
    Ale... My mamy przed domem drogę piaskową, utwardzaną własnoręcznie przez nas, bez przerwy rozkopywaną przez ogromne maszyny budowlano-rolnicze, i bez chęci jej naprawy przez wszystkich rozkopujących :P JEsień i wiosna po roztopach zimowych jest dla nas utrapieniem - liczne doły wypełnione błotem i wodą, A ja proszę gminę od dwóch lat TYLKO o jako takie utwardzeni, co by kaloszy do kościoła nie wkładać:>

    OdpowiedzUsuń
  21. Dom bez kota nie jest domem jak to mówią :) Prezenty piekne. A co do asfaltu, ja bym tam się cieszyła, gdyby nasza władza zasypała swój elektorat marchewką, bo póki co nic się nie dzieje, poza pojawieniem się mało wyjściowych facjat na każdej wolnej powierzchni płaskiej :/ przed wyborami niemalże uczę się chodzić nie używając oczu, bo co spojrzę na rozplakatowaną gębę to mnie zatycha ikkk. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie mam nic do kawy. Te ciasteczka to jeszcze som? ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Anabell - łobuz z niego nieprzeciętny!


    DeZeal - to prawda - kochane te puchate potwory!

    Nami - Fredek też amoku dostaje na widok nitek :D

    Qro - no to się postarali niezmiernie :-/

    Iwonko - dwa lata?? Cóż to jest wobec wieczności? ;-D Na pocieszenie powiem Ci, że mój kawałek ulicy utwardzili dopiero 3 lata temu. Po latach wielu oczekiwań. Tak sprzed II wojny światowej...

    Madziu - wygrała. W cuglach. Na szczęście! Nie będzie drugiej tury, nie będzie dodatkowych kosztów kampanijnych, nie będzie bezsensownych zwolnień i roszad w Ratuszu..

    Duża Mi - przed wyborami - pal ich sześć, ale po wyborach to już katorga jak z każdego słupa zerka radosny i podretuszowany kandydat...

    Aniu - te ciasteczka to batoniki były. Z naciskiem na BYŁY... POza tym dla moich dzieci BYŁY!

    OdpowiedzUsuń
  24. Były... Buuu!
    A ja przypadkiem nie jestem Twoim dzieckiem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. O dżizas... Nic na ten temat nie wiem... Męża zapytam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. sierściuch świetny, fotka jak na pocztówkę albo plakat :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)