niedziela, 7 sierpnia 2011

Pierwsze k(N)oty za płoty

Wróciłam ja sobie swego czasu z wywczasów i rzuciłam się na oglądanie blogów.
No i na jednym z nich zobaczyłam coś, co odjęło mi mowę...
I tylko sobie westchnęłam smętnie:
-Ehhh... Umieć tak... Marzenie ściętej głowy! Ja się tego nigdy w życiu nie nauczę! To mnie przerośnie i już!

I w tym duchu stękałam na wyżej wspomnianym blogu.

Aż się w końcu pani właścicielka bloga wkurzyła i zorganizowała spotkanko w celu pokazania czym się to je, a przede wszystkim udowodnienia durnocie zwanej Atą, że się NAUMIE!!
Nawet jak nie będzie chciała, to nie ma wyjścia!
Zamknięte drzwi,
klucz leży za oknem...

Tak więc w środę stawiłam się pokorna i pełna wątpliwości u wrót cierpliwej, acz nieustępliwej Sylwii

Pokazała, wytłumaczyła i rozjaśniła mroki mego umysłu.

I....
Noo...
Chyba coś umiem...


Proszę państwa! Prezentuję Państwu z pewną dozą nieśmiałości mój pierwszy "pejocik"

A to pierwszy turek:

Chociaż właściwie to trochę naginam fakty.
Bo pierwszy pejocik wygląda jak spasiony wąż po konsumpcji słonia

Tak więc ten wyżej jest właściwie pierwszy, ale pierwszy nadający się do wyjścia między ludzi to ten drugi w kolejności wytworzenia ;-)
Zamotałam?
Trudno :-D

Sylwuś! Dzięki! Dzięki!! Masz niebiańską cierpliwość i rzadko spotykaną umiejętność tłumaczenia rzeczy zawiłych tak, że po chwili są proste jak konstrukcja cepa! :-***

Dodam jeszcze rzecz szalenie ważną:
te piękne zdjęcia są autorstwa mojej Asi.

I jeszcze coś: najlepszym miernikiem jakości moich wytworów jest właśnie Joanna. Bywa dość sceptycznie (i chwała jej za to!!) nastawiona do poczynań robótkowych matki swej.
Do czego zmierzam?
No do tego, że zdarła mi z nadgarstka turka wykrzykując szczęśliwa:
-Łaaa! Ale zaje... bransoletkę mi zrobiłaś!!
Więc chyba nieźle mi wyszła, co nie?

No to idę nawlekać kolejną porcję koralików na kolejnego turka.
Teraz dla mnie! W kolorze srebra :-)

33 komentarze:

  1. No i pięknie się naumiałaś!!! Mówiłam, że zdolna jesteś :)). Coś czuję, że Ciebie też koraliki wciągną :). To teraz czekam na kolejne dzieła!

    OdpowiedzUsuń
  2. ten numer jeden czyli dwa... mnie wciąga :o)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i bardzo fajnie, rośnie liczba koralikujących, i dobrze,że rośnie.Ata, po prostu nie święci garnki lepią, wszak;))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I takie śliczności zrobiłaś po pierwszej lekcji? Widać, zdolna uczennica z Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no piękne ! wcale się Asi nie dziwie że pozbawiła Cie tego cudeńka ,myślę że zrobiłabym to samo

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się ten styl średnio podoba, ale jak na pierwszą próbę to rewelacyjnie ci wyszło!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ ja mam koleżankę bystrzachę! Normalnie duma mnie rozpiera z tego powodu!

    OdpowiedzUsuń
  8. no to teraz masz przerąbane bo ja też będę "jojczyć" że taką chcę się naumieć, jest faktycznie zajefajna zresztą co ja będę - obie są zarąbiste

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że Ciebie też złapała koralikowa zaraza. Efekt super. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne bransoletki :)

    http://anek73.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Frasiu - wciągnęły i nie popuszczą :-))

    Klara - nie oddam! Na mym nadgarstku się pyszni :-D

    Aniu - święte słowa o tych świętych :-)

    Iwonko - podwójnie się cieszę :-))

    Magda - jak to mówią: jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki ;-)

    Kankanko - mnie też rozpiera! Obym nie "pęcła" ;-D

    Aniu - tłumaczyć na piśmie niestety nie umiem :-((

    Janeczko - takiej zarazy nigdy dość!

    Aniu - dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. No, no ... "strach" pomyśleć, jakie dzieła stworzysz po nabraniu wprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Patrzę na te cuda i serduszko pika - też tak chcę się naumieć.


    Rozum za to wali prosto z mostu - wcale nie musisz tego umieć, potrenuj to co umiesz..., nie zawracaj głowy, artystką i tak nie będziesz...

    OdpowiedzUsuń
  14. Gocha - sama siebie się też boję ;-D

    Irenko - a co Ci szkodzi spróbować! Wszak ja artystką nie jestem, a temat ogarnęłam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ata, ja po prostu za dużo chcę i mam wrażenie, że nic nie doprowadzam do końca. Uczę się tysiąca rzeczy, bo wszystko bym chciała i w rezultacie nic nie wychodzi mi tak, jakbym chciała.
    Na razie więc będę się ślinić z zazdrości, ale uczyć się nowych rzeczy nie będę. Muszę potrenować to co umiem jako tako :, żebym wreszcie była zadowolona z efektu :)
    Poza tym dopiero dorastam do noszenia biżuterii, wolno mi to idzie - zaczęłam od paznokci i bransoletki z wisiorkami, o kolczykach często jeszcze zapominam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Superowe!
    Aż mnie korci, żeby też spróbować.
    I nie chyba, ale na pewno umiesz:) Czekam na dalsze wytwory koralikowe:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Pieknie mowi twoja Asia.A bransoletka taka sobie.Nic nadzwyczajnego.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Anonimowy - cieszę się, że Ty posługujesz się poprawną polszczyzną. Ale wiesz, że między zdaniami robi się przerwę (tzw. spację) oraz, że wiesz, że zaimek "Twoja" pisze się z wielkiej litery? :) Nie wspominając o wciśnięciu prawego Alt'a [taki przycisk na klawiaturze, zaraz obok spacji, o której też zapomniałeś/aś/ :) )

    OdpowiedzUsuń
  19. Irenko - taka "zachłanność" na nowe techniki to rzecz zupełnie normalna. I normalnym jest to, że nie od razu wszystko wychodzi idealnie. Trzeba ćwiczyć cierpliwie, a efekty przyjdą - można by rzec, że w zasadzie SAME przyjdą :-)

    Violu - dzięki! Ciągle się uczę i z całą pewnością będę się chwalić przeokrutnie ;-D

    Anonimie - sio z mojego bloga, że tak grzecznie powiem. Po co masz się denerwować. Chcesz gorzej wyglądać niż teraz? Chociaż to w zasadzie już niemożliwe...

    Chuda - anonim ma mały móżdżek i pewnie teraz głowi się nad skomplikowanym przekazem w Twoim komentarzu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. No cóż, pogratulować... Śliczne są te Twoje wytwory. Nie dziwię się Twojej córce. Też bym tak postąpiła, zwłaszcza, że mam słabość do bransoletek.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dla mnie bomba, już drzewiej podziwiałam na blogu Sylwi, tyż się śliniłam, i tuliłam do ekranu, ech tak umieć, tylko z netu nie kapejszyn ...

    OdpowiedzUsuń
  22. No pięknie, pięknie - duma mnie rozpiera straszliwa, że takie zdolne uczennice mi się trafiły :-)
    Anonim - spadaj stąd analfabetyczny zazdrośniku.

    OdpowiedzUsuń
  23. No to wpadłaś w szpony tych malutkich szklanych potworków i ręczę Tobie,że już się z nich nie wyzwolisz,he,he ;D
    Bransoletki oczywiście prześliczne:)
    A tu masz całą skarbnicę wzorków na sznury koralikowe:

    http://www.beaddust.de/haekeln/flora/flora.html

    http://www.beaddust.de/haekeln/fauna/fauna.html

    http://www.beaddust.de/haekeln/grafik/grafik.html

    http://www.beaddust.de/haekeln/sonstiges/sonstiges.html

    I taki tutorialek:

    http://businka-lisa.livejournal.com/22659.html

    I jeszcze to:

    http://www.capitolviewconsulting.com/creations%20images/bead%20crochet/patterns/patterns_instructions.html

    A teraz wybacz,że się trochę powymądrzam :)Chciałabym zapytać,skąd wzięłaś tę nazwę "pejocik",bo podejrzewam,że od ściegu peyote.Z tego jednak co mi wiadomo nie robi się go szydełkiem tylko wyplata igłą i nitką(no w moim przypadku żyłką).Sznur taki nazywa się Tubular Peyote.

    http://beadwork.about.com/od/beadingstitchtutorials/ss/Tubular_Even_Count_Peyote.htm

    OdpowiedzUsuń
  24. Kasiu - dziękuję! Chuda już się lekko zaśliniła na widok zestawu nawleczonego przeze mnie na kolejnego turka ;-) ALE NIE DAM!!! Ewentualnie pożyczę - CZASEM!! ;-)


    Iwonko - z netu jednak się da tylko, że faktycznie jak ktoś żywy pokaże i paluchy odpowiednio pokieruje ;-)

    Sylwuś - bo to Twoja zasługa! Się minęłaś z powołaniem ;-))
    Anonimy olewajmy. To je najbardziej zaboli ;-)


    Arkadio - jesteś WIELKA!!! Padam na kolana!! Cuda!! Pół nocki z głowy :-DD
    "Pejocik" to faktycznie peyot. Zgadza się - to generalnie sznur robiony nitką i igłą. Ale jest też odmiana zwana również crochet peyot - czyli właśnie to co ja dziergnęłam dzięki Sylwii szydełkiem :-)
    Ot taka metamorfoza ;-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Laura - a jak ja bez kłów będę wyglądać?? Gorzej niż zwyczajowo?? Miej litość! A koraliki są tak małe, że nie da się nimi NICZEGO poderżnąć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. szalejesz ... turka bym się też nauczyła choć igiełkowy wąż mi też dobrze idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajne bransoletki.
    Zapraszam po wyróżnienie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wciągające są te koraliki, oj wciągające... ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. patrzę na miniaturkę i se myślę - Ata zwariowała całkowicie i se węża kupiła :D

    chociaż też nie mój styl, to muszę powiedzieć, że bardzo ładne owijacze ręczne zrobiłaś :)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  30. wspaniale! i to niby dopiero Twoje początki? :O jestem w głębokim szoku :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Podziwiam, ale to nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  32. Ale podziwiać mogę a co!!!!

    OdpowiedzUsuń
  33. Madziu - widziałam! Rzekłabym, że super Ci wychodzi! Może i ja kiedyś spróbuję igłą podłubać :-)

    Makneto - dziękuję! Zarówno za miłe słowa jak i za wyróżnienie :-)

    Naila - i to jak wciągające! Żeby tak ręce nadążyły za głową!! Co one w sobie mają, te koraliki, że tak wciagają??

    Kasiu - to już wiem, że jednak do końca nie oszaleję! Węża sobie NIE KUPIĘ!! Mowy nie ma!!

    Kasiu - tak. to dopiero początki. Powijaki nawet można powiedzieć ;-)

    Beatko - ależ prosiem bardzo! Podziwiaj! I się zarażaj :-DD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)