No więc mamy nowego członka rodziny.
Trochę gapowaty, trochę zezowaty, ale całkiem ŻYWY!!
I koszmarnie ruchliwy!
Chuda stwierdziła, że chyba mu się ADHD załączyło.
A Ania szukała na nim guziczka z napisem "OFF" :-D
Koteczek łazi wszędzie. Znaczy porusza się jak taran: klocki, samochodziki, kapcie, plecak, miski z żarciem - jeden czort! Nie omija, tylko traktuje je jak nic nie znaczące przeszkody do dalszej eksploracji nowego terenu.
Miskę z wodą zaliczył kilkakrotnie:
Miałam nadprogramowe mycie podłogi w kuchni :D
No właśnie: miski!
Fredek biedaczyna skamieniał, jak zobaczył futrzaną konkurencję do gara:
Małe nic z wygoloną łapą niewiele sobie robi z dużego sierściucha.
Ba! Tupet ma!
Przed chwilą stanowczym sapaniem przez nos (w życiu nie słyszałam, żeby kot tak sapał!!) pogonił mojego pupila od michy!! :-D
Fredek się poddał i zwiał!
Chociaż ryczał na smarkacza jak ranny lew!
Teraz czeka, aż to małe w końcu padnie od ciągłego galopu po domu i kuchnia będzie wolna!
Sądzę, że jego nadzieje nie są płonne, bo raz ( słownie - RAZ!!!) kocina przysiadła na trzy minuty:
Se chłopaki "popaczali" w oczęta i młody ruszył dalej w trasę ;-D
Kiedyś się może polubią...
Nie mają wyjścia :-D
Czemu nie piszę o tym maluchu po imieniu?
No bo ciągle go nie ma!!
W poprzednim poście napisałam, że jadę do Kajtusia-Znajdusia.
Ale tak sobie. Do rymu.
Kajtuś został z oburzeniem odrzucony przez Anię:
- A jak będzie dorosły i poważny to co? Dalej będzie Kajtusiem??
Fakt... Głupio jakoś.
Wczoraj było Wiesławy, no to może Wiesiek?
Bez sensu!
Przedwczoraj Wiktora - akurat wtedy, kiedy nie został uśpiony.
Więc może Victor? Że niby zwycięzca.
I nawet przez dwie godziny tak na niego wołałyśmy, ale...
NO NIE PASUJE!!!
Moim zdaniem najlepszy byłby Hun, bo to typowy bezczelny i bezpardonowy najeźdźca (Fredzio mnie popiera), ale chyba fonetycznie zbyt blisko innego wyrazu ;-D
Więc póki co szwenda mi się po nogach ten mały Nołnejmik i ma w nosie nasze dylematy z jego chrztem :-D
Po prostu ŻYJE!
super wiedzieć, że Młody żyje i jest w tak zadziwiająco świetnej formie! :)) aczkolwiek żal mi trochę Fredka, że taka przybłęda go po kątach rozstawia :D
OdpowiedzUsuńJaki wspaniały kot! :-) Serce mnie trochę boli ze względu na Fredzia, ale pewnie się chłopaki jakoś dogadają :-)
OdpowiedzUsuńFajna wiadomość i jeszcze przez Ciebie z takim dowcipem opowiedziana, ze brak mi słów, no to witaj "znajdko" na świecie
OdpowiedzUsuńNiezły z niego spiduś. Może w ten sposób próbuje odreagować przeżyty stres. Jak podrośnie to się uspokoi :) Śliczny jest :)
OdpowiedzUsuńzadzior z Niego prześliczny ,no ale żeby tak Freda potraktować to nieładnie :(
OdpowiedzUsuńZnam fukającego = sapiącego kota. Brzmi groźnie, ja się go boję, nie dziwię się, że Fredzio podał tyły.
OdpowiedzUsuńA jak nie Hun to może Tatar? Tyż najeżdżali bezpardonowo ;-) A może Furkot, bo wszystko furczy wokół niego?
u mnie wszystkie zwierzaki mają imiona z ewolucji , kocica z wypadku najpierw była Malutka, potem urosła i wołaliśmy na nią Alutka, a w związku z tym ze wydaje z siebie dziwne dzwięki jak na kota to teraz jest Lalutka :)
OdpowiedzUsuńskoro Hun to może Bohun a potem to już samo wyjdzie :)
Witaj, Ato. Widzę że prawdziwe cudo zamieszkało u Ciebie :) Miło mi będzie zaglądać i patrzeć jak się miewa i jak układają się stosunki między chłopakami :)
OdpowiedzUsuńZa jakiś tydzień dwa, przyzwyczają się do siebie. :)Mój też potrafi ryczeć i sapać i wszystko co kot potrafi. ;) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńJest piękny :D Cieszę się, że go widzę w dobrej kondycji :)
OdpowiedzUsuńNiech zostanie "RAMZES"-pozdrawiam Małgosia.
OdpowiedzUsuńOd Wiktora może w skrócie być Wiki :)
OdpowiedzUsuńSłodziak z ADHD :)
Moi sąsiedzi mają Czyngisa. Chyba by i do waszego kota takie imię pasowało. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :-)
OdpowiedzUsuńA nie powiem - nad wyraz urodziwy ten Wasz nowy domownik :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Jak wojownik to może Leonidas, w skrócie Leon? :D
OdpowiedzUsuńŁadny KOTUŚ, taki nieco syjamski. A to chodzenie po wszystkim to może jednak być efekt tego wypadku. Może on tego po prostu nie zauważa. Z tego co widziałam w życiu, to półroczny kot nie łazi "po wsiech", niczym czołg. Mam wrażenie, że z czasem coś tam jeszcze się u niego ujawni jako pozostałość po tym wypadku. Ciekawe czy ktoś go będzie szukał, bo wygląda na kota domowego.Może biedaczysko tak się wiercił ciągle, bo usiłował znalezć coś, co zna? Pewien afgan, którego znalazła moja koleżanka i którego mi podrzuciła u niej kręcił się w kółko po całym mieszkaniu. Gdy trafił do mnie natychmiast odnalazł swą ukochaną rzecz - kanapę. Wskoczył, rozłożył się jak długi i gdy go usiłowałam z niej spędzić- warczał.Był u mnie dobę, potem znalazł się właściciel, co mnie bardzo ucieszyło, bo psisko było ogromne.
OdpowiedzUsuńNiech Ci się KOTUŚ dobrze chowa. A Fredek się przyzwyczai, nie ma innego wyjścia.
Miłego, ;)
HA! trzymałam za Niego kciki!
OdpowiedzUsuńi proszę-szaleje :-)
No to Bartek jak nic! Buziaki!!
OdpowiedzUsuńPS. Słodki jest ten malec:)
Witaj,
OdpowiedzUsuńbardzo sie ciesze, ze sie udalo, mysle, ze to ,ze wszedzie wchodzi i chodzi to jest skutek wypadku i na pewno troche tej narkozy, ale zmiana kolasalna, trzymalam kciuki za twego koteczka -moze oglosic KONKURS na IMIE DLA KOTKA,
na razie najlepsze byloby Zlotko - wazedzie go pelno,
bardzo sie ciesze , ze zyje to prawie cud,
pozdrawiam Cie dobra kobieto,
duzo szczescia i zdrowia dla Ciebie i malego,
pozdrawiam
ania
Bądź zdrowy kotku i żyj długo bo trafiłeś do bardzo dobrego domu.
OdpowiedzUsuńUffff, odetchnęłam z wielką ulgą, że Znajdek jednak ma się dobrze, a że wylądował u Ciebie, więc mniemam, że będzie miał się jeszcze lepiej :)))
OdpowiedzUsuńJak nie Hun to może Attyla?
OdpowiedzUsuńAtylla dobre imię :) tak sobie podczytywałam po cichu, ale teraz czuję się w obowiązku przekazać ostrzeżenie... rok temu też przygarnęłam kotka z ulicy, bardzo odważnie chciał ukraść pędzącego jaguara, ale samochód niestety okazał się większy i mojego Bimbusia trochę poturbowało. Za to jak wydobrzał, to dosłownie po ścianach biega - wbija pazurki w tynk i hyc na sufit! Takie odratowane znajdy to niebezpieczne stworzonka, ale za to miłość oddają z nawiązką jak nikt inny. Trzymam kciuki, żeby się dobrze chował :)
OdpowiedzUsuńSporawy już jest ten Maluch :) Wygląda na jakiegoś rasowca - popatrz na rasy kotów, to może i jego zachowanie trochę Ci się rozjaśni. Jest szansa, że jak się oswoi z Twoim mieszkaniem, to zacznie brać przykład z Fredka :) Pozdrawiam życząc duuużo cierpliwości :))
OdpowiedzUsuńEnen?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to na tajskiego wygląda. Piękny sierściuch :)
OdpowiedzUsuńNo, fotorelacja jest :-)
OdpowiedzUsuńDzięki!
wieści dobre
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci
KonKata
Ale on piękny jest:)
OdpowiedzUsuńTo ADHA faktycznie może być powypadkowe, pewnie z czasem się uspokoi.
OdpowiedzUsuńNajbardziej pasujące do zwierzaka imię pojawia się najczęściej spontanicznie, trzeba poczekać :)
Chociaż takie spontany mogą mieć dziwne efekty - dzięki tej metodzie mam Paszczaka i Dziabąga :D
A pies mojej cioci mimo, że był facetem miał na imię Kulka.
A jak patrzę na pyszczek Twojego nowego domownika, to od razu przychodzi mi do głowy Misza ;)
Piękny siersciuch z niego, jak na razie to imię Taran do niego pasuje :-) musi sie otrząsnąć z szoku, to zderzenie z autem niezłe mu namieszalo w tej szarej glowce. Teraz juz nie ma innego wyjścia tylko sie wylizac
OdpowiedzUsuńKotek niezaplanowany, ale piękny. Pasuje mi na Maxa. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńVik od Vikinga- tez najeźdźca. ja teraz mam to samo ze szczeniarą. Tajfun w domu to mało powiedziane. Kotek jest śliczny i z czasem wyciszy się. Wytrwałości w przeczekiwaniu:)
OdpowiedzUsuńKochana! Ale się cieszę! Słodki maluszek poczuł, ze ktoś go pokochał i dlatego walczył, dlatego żyje! A imię przyjdzie samo, zobaczysz!
OdpowiedzUsuńWygłaskaj go ode mnie i Fredzia tez. A miski daj dwie z żarciem.
U mnie na podwórko przyszedł kolejny i od 2 dni nigdzie się nie rusza. Czyżby 14 kot?
Ściskam najserdeczniej
Nasz Songo też potrafi tak sapać przez nos. A co do imienia...
OdpowiedzUsuńDo pewnej zabitej dechami wsi przyjechali turyści; weszli do pierwszego napotkanego gospodarstwa, żeby zapytać o nocleg, a gospodyni właśnie stała na podwórzu i wołała:
- Lotos, Loootos!
- Kogo pani tak woła? - spytali.
- A, mojego psa!
- Jakie piękne imię! Takie niespotykane! A skąd się wzięło? - pytali zachwyceni turyści. A gospodyni na to:
- A, bo to loto i loto łod rana do wiecora, to i dałam mu Lotos"
Ninka.
Śliczny kicia z niego, a skoro się tak rządzi na nowych włościach to może "Leo" (lew) by pasowało do niego.
OdpowiedzUsuńSzkoda troszkę Fredka że mu się jakiś młody panoszy pod nogami ;-)
Pozdrawiam.
:) To nic, że ADHD i wielkim apetytem, do tego sapiący i rozlewający miski ale dzięki Twojemu sercu żywy. Przypomina kotkę moich rodziców, nie tylko umaszczeniem ale i charakterem - z wiekiem osłabł ognisty temperament. Życzę dużo radości z nowego domownika a Fredkowi dużo cierpliwości :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper jest, cieszę się że mu się udało :)
OdpowiedzUsuńPiękny kotecek:) Miałam kiedyś taką kotkę,wet powiedział,że ma coś z syjama błękitnookiego ,a te koty mają ADHD:))Wet nawet zapytał mnie wtedy czy mamy domek z ogródkiem,bo one muszą się wyszaleć:)I tak było,Luśka była nie do opanowania najbardziej przerąbane miał mój ulubieniec z natury flaki z olejem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za małego i dużego:))
Przystojniak z niego ;) normalnie może nazwać go "die hard"? ;) czyli na polskie "szklana pułapka" :P
OdpowiedzUsuńMoja najmłodsza jest odrobinkę starsza (jakieś 7-8 miesięcy) ale kiełbie we łbie w dalszym ciągu, zatrzymuje się tylko na chwilę potrzebną do naładowania bateryjek przy pełnej misce - ślady łapek mamy nawet na suficie od kiedy muszki się pojawiły w mieszkaniu, więc nie robiłabym sobie nadziei, że maluch przejdzie w "sleep mode" :P
Kajtuś, Kajetan :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mała, futrzana kulka żyje!!!
Tyle radości w moim sercu teraz! Jeszcze raz dziękuję Ci za reakcję i życzę wielu mruczanych wieczorów :)
No, właśnie też miałam napisać, że z Kajtusia Kajetan wyrośnie i też będzie OK :)
UsuńFaktycznie chyba te dobre myśli w hurtowych ilościach go do życia wróciły!
OdpowiedzUsuńJest fantastyczny! Mały Hunek ;)
Miał chłopak szczęście, że trafił na Ciebie :)
:))) Huragan, tak mu z oczu patrzy :D
OdpowiedzUsuńŚliczny ten kociak. Widzę, że nasze łzy na klawiaturze i zaciśnięte kciuki pomogły.
OdpowiedzUsuńAle masz fajnie teraz ! Dwa kotki- jest co robić! Kompletnie nie wiem jak Ci doradzić jeśli chodzi o imię , bo znam tylko jednego kota i on ma na imię Ricco, ale do Twojego to mi nie pasuje kompletnie. Cóż musicie wymyśleć same, przecież są Was trzy głowy- z mężem cztery:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystko co złe, to się dobrze kończy, czy jakoś tak. Cieszymy się, że kot ozdrowiał. Co do imienia, to same wymyślicie, ale z opisu jest jak Cuba, wyspa jak wulkan gorąca. Żal mi tylko Ferdka, każdy facet patrzyłby z niesmakiem na coś nowego, tej samej płci, rządzące się na naszych śmieciach. Młody ma przewagę, bo ma szlachecki wygląd, ale może Ferdek pokaże, że jest prawdziwym braveheart. O może z angielska Skrappy-pełen animuszu, waleczny?
OdpowiedzUsuńPs. A tak ogólnie to kot jest łun czy łuna?
OdpowiedzUsuńJa wciąż obstaję za Kajtusiem - jak dorośnie, będzie Kajtek ;-)
OdpowiedzUsuńJest cudny. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń