niedziela, 30 czerwca 2013

Palący wpis

Na początku mojego wpisu pragnę Was ostrzec przed zjadliwym krzaczorem.
Mam go w ogrodzie od lat... Nie wiem ilu. Musiałbym sięgnąć do archiwum zdjęciowego i na tej podstawie określić czas jego przybycia do naszego ogrodu.
Przyjmijmy, że jest to ok. 15 lat.
Jest wielki, rozłożysty i ekspansywny.
Im bardziej się go tnie, tym mocniej i szybciej przyrasta.
No i czasem też zarasta chwastami.
Przed wczoraj spojrzałam na niego krytycznie i wybiórczo.
Skutek tego był taki, że zobaczyłam kilka pokrzyw wychylających się z niego tu i ówdzie oraz trawska wielkie jak trzciny nad jeziorem, przerastające to wielkie płożące się jałowcowate coś.
Niby niedużo tego było, ale jednak psuło ogólną estetykę srebrnego potwora.
Tak więc wczoraj ruszyłyśmy z Anią na odsiecz potężnemu krzewowi.
Na zdjęciu poniżej widać tylko 1/4 chabazia:

I z tej niby niedużej ilości chwastów, nie wiedzieć kiedy, zrobiła nam się kopiasta taczka badziewia...
Ryłyśmy w nim w pełnym nasłonecznieniu (rośnie od południowej strony). W pewnym momencie zarządziłam przerwę i klapnęłyśmy sobie obie w cieniu, w celu złapania oddechu.
Kiedy tak sobie ramię ramię dyszałyśmy, poczułam, że strasznie mnie pieką ręce.
Tak od nadgarstków wzwyż...
- Dziwne... Patrz Ania, ależ ja mam bąble! Jeden z drugiego wyłazi normalnie! A pali mnie, jakbym w ogniu łapy trzymała!
- Pewnie od pokrzyw.
- Hmmm... Może. Siekały mnie, owszem. Ale AŻ tak??
Po chwili ruszyłyśmy dalej do walki.
Właziłyśmy pod krzewisko, podnosiłyśmy mu gałęzie,  wyrywałyśmy chwasty, aż furczało.
Potem uzbrojone w sekatory, cięłyśmy go brutalnie i bez litości, bo właził w azalię i w świerk conica, skutecznie je zagłuszając.
Ania, po skończonej robocie (a więcej i zawzięciej go chlastała) nie miała ani jednego bąbla na sobie.
Zaznaczam, że obie ubrane byłyśmy tak samo: długie spodnie, krótkie rękawy i rękawice.

Ja ręce miałam spuchnięte i purpurowe.
Tzn. tam, gdzie nie miałam rękawic.
Czyli dłonie ocalały, a reszta jakoś nie...
Ale co śmieszniejsze, na plecach też mnie wybąbliło, mimo bluzki :-D
Wprawdzie mniej niż na rękach, ale jednak.

Jak nazywa się ten potwór?
Zapamiętajcie dobrze: to jałowiec wirginijski.
Piękne bydle, szybko rosnące, w sumie okrywowe. Bez żadnych wymagań glebowych. Im więcej ma słońca, tym lepiej przyrasta.
Ale ma igiełki i bardzo silne olejki eteryczne...


Koszmarnie uczulające...
Do wczoraj zwykle cięłam go i obrabiałam nie tylko w rękawicach, ale też i w długich rękawach. Całkiem przypadkowo. Bo nie wiedziałam, z czym mam do czynienia :-DD
Wczoraj po raz pierwszy robiłam to w krótkim rękawie.
Od wczoraj już wiem, że chcąc cokolwiek przy nim zrobić, muszę być ogacona od stóp do głów :-)
Bo wprawdzie opuchlizna już mi zeszła, ale pieczenie czuję cały czas i nie jest to fajne uczucie ;-)

Ale...
To palące uczucie dotyczyło nie tylko rąk mych zdolnych i szlachetnych.
W umyśle mym też tkwiło coś palącego...
Była to potrzeba!
I konieczność.
Absolutna, PALĄCA konieczność naumienia się UKOŚNIKA :-D
Tak więc zasiadłam dziś ze stanowczym postanowieniem:
- Nie ruszę się z krzesła, dopóki nie opanuję w stopniu dostatecznym nowego ściegu! Choćby mnie siedzenie piekło od siedzenia, nie ruszę się!

Jakoś na szczęście szybciutko poszło i jakieś 20 minut później powstał mój pierwszy fragment ukośnika:

Nadmieniam, że jest to tylko kawałek ćwiczebny. Na powiększeniu fotki widać, że jest to ukośnik.
Już wiem, czym to się je, jak się to robi i że jest to proste jak drut w kieszeni :-D

Właśnie zaczęłam robić pierwszą PRAWDZIWĄ bransoletkę. Jak skończę, to się pochwalę :-)

Póki co - pokażę ostatnio udzierganą, metodą zwykłą, czyli oczkami ścisłymi:

Bransoletka jest na rączce u Ani, a wzór  u Weraph :-)

A ja wracam do palącej potrzeby utrwalania umiejętności ukośnikowej :-)

25 komentarzy:

  1. Na wstępie współczuję Ci piekących boleści!!! A teraz druga sprawa! Też się wzięłam za ukośnik. Najpierw próbowałam na 11o bo miałam nadziane i sprułam bo wyszło masakrycznie! Potem nadziałam sobie większe toho 8o i za chiny ludowe nie wiem jak to zrobić,żeby nie było widać nitki i zresztą widzę,że się źle układają! Nie wiem jeszcze co robię źle?! Może to,że tak jak w normalnej bransoletce przesuwam koraliki w prawo, a tu trzeba prosto?!Podrzuć jakieś rady skoro już wpadłaś na to jak robić prawidłowo! Plis!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Danusiu - po pierwsze - rób parzyście w okrążeniu. Po drugie - masz maila :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzew znam i omijam go z daleka, bo rośnie na szczęście u mojego Taty. A ten ukośnik to i mnie ciągnie, co by zobaczyć co to za cudo, którego się wszyscy ostatnio uczą. Próbka zachęcająca, a gotowa świeżynka urocza. Ja właśnie dziś usechłałam też kwiatkową - swoją pierwszą ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - ta moja kwiatkowa to relaksik ;-))
      Maczki z poprzedniego wpisu były pierwsze :-)

      Usuń
    2. Kwiatkowe to tak mają - ja też się przy swojej relaksowałam, tym bardziej, że zrobiłam z 8 (trochę duży ten wzór, ale nie miałam wczoraj siły na zabawę z nanizywaniem 11). A teraz mam zamówienie na flagę brytyjską - to będzie zabawa. No i zrobię ją z 11 ;-)
      A tak na marginesie - czy potrfisz mi przedstawić wyższość ukośnika nad zwyklakiem, poza innym układem koralików, oczywiście. Wiem, że zgłęiłaś tą sztukę i jak Cię znam, to coś w tym musi być ;-)

      Usuń
    3. Sylwka - trudno mówić o wyższości jednego ściegu nad drugim :-D
      Po prostu - ten normalny sprawdza się idealnie przy robótkach tak do 8 k. Powyżej lepiej jest robić ukośnikiem.
      Posłużę się przykładem maczków z poprzedniego wpisu: bransoletka jest na 10 k. Dało radę zrobić, ale jest dość sztywna i twarda. Zrobiona ukośnikiem byłaby miękka i lepiej by się układała. Przy bransoletce jeszcze jakoś to ujdzie, ale np. naszyjnik byłby sztywny jak pal Azji :-D
      Dlatego do
      "szydełkowców koralikowych" tak od 10 wzwyż lepszy jest ścieg ukośnikowy :-)
      Mam nadzieję, że w miarę jasno wytłumaczyłam? :-)

      Usuń
    4. Ta Ania G powyżej to ja :-D
      Tylko nie zauważyłam, że dziecko się nie wylogowało :-D

      Usuń
    5. Jasno i przejrzyście, a skoro na więcej niż na 8 to mus się brać, bo mam w planach różne takie grubasy ;-)

      Usuń
    6. Sylwka - poczytaj mój dzisiejszy wpis o tłuściochach ;-)

      Usuń
  4. Mój teść poparzył się ostatnio dyptamem - pięknie kwitnie, ale nie daj Boże pielić wokół, masakra, poparzenia i slady po nich na pół roku, i też przez olejki eteryczne :( Szkoda, bo ładny, ale posiadać nie zamierzam. Współczuję głównie pieczenia, bo bąble już zlazły.
    A ukośnik zaraz na dniach zapoznam, oby poszło łatwo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - dyptamu nie mam i w związku z tym co napisałaś, mieć nie zamierzam :-D
      Z ukośnikiem sobie poradzisz, bo prościutki jest (chociaż ukośny ;-) )

      Usuń
  5. Po prostu jesteś uczulona na tego osobnika, weź coś na alergię, choćby wapno. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Docia - Ano jestem! Tylko na to jak sądzę, więc będę uważać przy obrabianiu gada :-)

      Usuń
  6. Niezłego krzaczora wyhodowałaś sobie we własnym ogródku :). Groźny (przynajmniej dla Ciebie) ale piękny :).
    Czekam na tego właściwego ukośnika - może znowu mnie zainspirujesz :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu - właściwy ukośnik już w połowie zrobiony. Mam nadzieję wkrótce zaprezentować go światu :-)

      Usuń
  7. Ata, już Ty lepiej trzymaj w rękach szydełko, niż sekator, to znowu se jaką krzywdę zrobisz. Oj, babo, babo! ;>
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - szydełkiem też się mogę uszkodzić. Spektrum możliwości jest dość szerokie... :-D

      Usuń
  8. Też posiadam tego stwora i też za każdym razem po wyrywaniu z niego plew piekły mnie łapy.Kładłam to na karb igiełek, że ostre, że pokuły.
    Nie wiedziałam iż ten stwór może być cięty.Dzięki za podpowiedź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vipek - może być cięty. A nawet powinien, bo jest strasznie ekspansywny :-)

      Usuń
  9. bidulka, takie krzaczysko Cię poturbowało...większość jałowcy jast uczulających...wiem to ponieważ kiedyś moi rodzice mieli szkółkę w której ostro działałam...
    ....co do bransoletki to jest cudna w przecudnych kolorkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katerina - oj to wiesz, o czym piszę! Nic miłego ;-)

      Usuń
  10. Czytam, zaglądam, bywam. Zachwycam się. I na nic nie mam czasu............Buziam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluś - wiem :-) Dziękuję, że znalazłaś chwilkę i dałaś znak :-*

      Usuń
  11. Muszę się wstawić za tym Krzaczorem.
    Podoba mi się, że tak szybko rośnie i ładnie rozkłada się. Potrzebuję czegoś takiego na dach piwnicy...posadzić z obu stron i niech sobie rośnie i zarasta :)
    Ukośnik wygląda ładnie, cokolwiek to oznacza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr - ja ogólnie nic do niego nie mam :-D
      Lubię drania. Pierwszy raz obrabiałam go w krótkim rękawie i teraz już wiem, że to nie był najlepszy pomysł :-D
      W przeciwieństwie do pomysłu, żeby machnąć go na dach piwnicy. Rośnie szybko i jest idealną rośliną okrywową :-)

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)