Ponieważ są wakacje, ponieważ jest piękna pogoda, ponieważ lubimy się szwendać tu i ówdzie, ponieważ uwielbiamy skanseny, wybrałyśmy się dziś z Anią do skansenu w Sierpcu.
Planowałyśmy tę wycieczkę już od paru miesięcy. Właśnie na dziś, bo w pierwszą niedzielę lipca, rok rocznie, odbywa się tam impreza plenerowa pt: "Miodobranie w skansenie".Najpierw ruszyłyśmy na zwiedzanie.
Oczarował nas ten dworek:
Ania jak go zobaczyła, to wykrzyknęła:
- Jak z "Pana Tadeusza"!
Wg. mnie bardziej z "Rodziny Połanieckich", albo "Nocy i dni" (przez ten stawik z drugiej strony), ale nie będę się czepiać ;-)
A potem ruszyłyśmy dalej.
Na miodobranie!
Jak wiadomo - miód smakuje najlepiej na świeżym chlebku z prawdziwym masełkiem
Najlepiej własnoręcznie ubitym ;-)
Żeby móc skosztować miodu (na chlebku z masełkiem), trzeba go najpierw rąbnąć pszczołom:
Pszczoły, jako egzemplarze pokazowe nie tylko robiły za modelki, ale też intensywnie dalej pracowały jak... pszczółki:
Kiedy już miód został odwirowany, można go było skosztować:
Ku naszemu zaskoczeniu, zostałyśmy poczęstowane takim czymś:
Wiecie co to jest?
To kawałki plastrów miodu. Takie nieodwirowane.
Nigdy w życiu tego nie jadłyśmy, więc zostałyśmy poinstruowane przez żonę pana pszczelarza, że to się najpierw wysysa z miodku, a potem żuje się jak gumę :-D
PYCHA to było! Niby miód wielokwiatowy, ale smak zdecydowanie bardziej konkretny, ostrzejszy i taki krótko mówiąc - inny :-))
Po jedzeniu słodkości, dodam - słodkości mocno płynnych - się człowiek trochę lepi...
Więc trzeba zrobić pranie:
A potem prasowanie :-D
Jak już dzielna gospodyni ze wszystkim się obrobi, to może sobie powycinać... firanki :-D
Tak, tak!
To nie haft, tylko wycięta z papieru firanka :-)
A tak wygląda inny model już na oknie:
Zdjęcie trochę słabe, bo musiałam pstrykać przez szybę, na zewnątrz.
Dlaczego tak?
No cóż...
Ten skansen jest wg mnie dziwny...
Takie bardziej muzeum. W dotychczas odwiedzonych przeze mnie skansenach (a było tego multum) nie było żadnych ograniczeń jeśli chodzi o wchodzenie do chałup. A tu niby się wchodzi do przedsionka, ale dalej patrzeć można tylko przez szybkę. Znaczy przez szklane drzwi! Nawet panie, które siedziały w izbach i teoretycznie coś tam miały pokazywać, były zamknięte i rozmawiały ze zwiedzającymi odizolowane od ludzi jak farmaceutki w aptece :-/
)
Co kraj to obyczaj(?).
Dobrze, że ścieżka przyrodnicza była ogólnie dostępna i można było korzystać z jej wyposażenia bezpośrednio, a nie tylko liżąc przez szkło ;-)
To, przy czym stoi Ania, to takie jakby "klocki". Trzeba dopasować do siebie drzewo, jego liście i korę - fajna zabawa!
Takich atrakcji przyrodniczych było więcej, ale zmachana całym dniem biegania po skansenie matka już skapitulowała i nie robiła zdjęć :-D
Obwisła natomiast artystycznie (i romantycznie w jej mniemaniu) na mostku:
Po czym zapakowała uszczęśliwioną małolatę do samochodu i wróciła na zad 140 km do domu.
Tak więc: ja tam byłam, miód i wino piłam, a co zapamiętałam, to Wam opisałam ;-)
Pranie na tarze znam z dzieciństwa, maglownicę po babci muszę zabrać od pozostałych spadkobierców (oni odziedziczyli dom, zabudowania, pole itp.), masło robiłam w kance na mleko z fachowo dopasowanym "ubijadłem" i pokrywką, a papierowe firanki pokazywała mi cioteczno-cioteczna babka - poległam na wycinaniu nożycami do strzyżenia owiec (w końcu tylko 5 lat miałam)
OdpowiedzUsuńOslun - ta pani wycinała takimi malutkimi nożyczkami jak do szczególików w dekupażu :-D
UsuńA wiesz jakie tanie były te firanki??? O tych dużych na Twoim zdjęciu powiedziała że je wycenia na ..... 40 zeta. Dwa dni roboty. Jakoś ciężko mi uwierzyć w ten koszt bo robocizna na pewno żmudna.
UsuńCzy przy Tobie może ktoś pytał o koszt tej dużej zasłonki?
Ania - nie. Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, że one mogą być na sprzedaż! Ja też nie sądziłam. Myślałam, że ta pani robi je do pozostałych chałup.
UsuńBardzo atrakcyjna wycieczka, prawdziwie wakacyjna. A ile można się przy okazji nauczyć!
OdpowiedzUsuńDobrze, że pogoda dopisała.
Hanna - to fakt! Pogoda dziś była wymarzona na takie eskapady - słonecznie, ale nie upalnie :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiodobranie od wielu już lat jest jedną z naszych ulubionych imprezek. Najbardziej zapada mi w pamięci jednak ... "kręcenie sznura". Mimo to wszystkie atrakcje są naprawdę niesamowite: wikliniarstwo, wirowanie śmietany, papieroplastyka, tkactwo .... Bardzo lubię skansen w Sierpcu za jego malowniczość, sielskość i kolory.
OdpowiedzUsuńA co do szkieł: faktycznie to nieco ekstremalna forma barykadowania chat jednakże będąc tydzień temu w Łowiczu również były zabezpieczenia przed wchodzeniem do izb. Wstęp tylko do przedsionka a potem już halt. Tyle że zabezpieczone sznurem.
My dziś zlegliśmy pod wiatrakiem i przeleżeliśmy na łące chyba z półtorej godziny. Bosko było.... Bardzo lubię ten wiatrak :)
Ania - Łowicz, czyli Maurzyce? Byłyśmy tam z małą we wrześniu. I też były sznury, ale ona jakoś nie robią na mnie tak wstrząsającego wrażenia, jak dzisiejsze szyby :-D
UsuńWiatrak jest super! Wlazłam na niego. Na samą górę! HA!!
Mnie wcięło na widok warzywniaka przy chałupie przed wiatrakiem. SAMO IM ROŚNIE czy co?? :-D
O której zalegaliście na tej łące?
Maurzyce to teoretycznie filia skansenu w Łowiczu jednak w rzeczywistości właśnie w Maurzycach znajduje się 90% zbiorów.
UsuńWarzywniaczek na bogato, nie? Ale SAMO NIE ROŚNIE ;) Takich cudów nie ma ;) Dwa lata temu będąc z wizytą poza dniami turystycznymi wdałam się w pogawędkę z Panią która opiekuje się chatą i to ona była odpowiedzialna za utrzymanie ogródka w czystości (odchwaszczanie itd...) czasami to kwiaty a czasami dynie ;)
Pod wiatrakiem zalegliśmy około 14:45. Do 16:00 tam leżeliśmy? A może nawet do 16:30???
UsuńTak, tak, zgadza się! W Łowiczu jest główna siedziba skansenu, ale jak zwiedzać, to przede wszystkim Maurzyce :-)
UsuńDomyślam się, że tak całkiem SAMO nie rośni :-) W tym roku dynie przodują.
O 16.30 to ja już pod własną wiatą parkowałam, więc nie mam co szat drzeć z rozpaczy, że się minęłyśmy :-))
Przyjedziecie na żniwa???? To już za cztery niedziele :D
OdpowiedzUsuń:D Nie wiem, taki jest plan (młodszej) :-D
UsuńDobra. Zatem wstępnie blokuję termin. Może by tak.... Agę ściągnąć?
UsuńA wiesz, że własnie o tym myślałam i miałam Ci skrobnąć w tym temacie ;)
UsuńCzyli że mnie?:D a który to będzie?:) bo możliwe że czemu by nie:)
UsuńYenulko - no pewnie, że o Tobie :-D
UsuńŻniwa w skansenie będą 04.08 :-)
To jak?? Robimy spotkanie pod wiatrakiem?? ;-))
Jak na razie nie widze przeciwwskazan:)
UsuńJak na razie nie widze przeciwwskazan:)
UsuńYen - i tak trzymaj! :-D
UsuńHa! Zatem 4.08 z jakimś dziergadłem pod wiatrakiem! Joł! Odmeldować ;)
Usuńz dziergadłem to kiepsko to widzę. z rodziną a i owszem :D
UsuńMelduję, że będę z dziergadłem! I z kocykiem :-D
Usuńfirana- pierwsze widzę!
OdpowiedzUsuńskansen za szkłem- pierwsze słyszę!
świetny skansen we Wdzydzach jest/ kaszuby/
super wycieczka-zazdroszczę
Kasiu - we Wdzydzach też byłam :-D
UsuńFajny! Faktycznie :-)
Byłam w miejscach, o których mówicie :)
OdpowiedzUsuńAle najlepsze wspomnienia mam z Bierkowic. Kiedy to było...!? Pamiętam z wycieczki, wszędzie się wchodziło do środka do chałup... a my... młodzież szkolna (szkołą średnia) walaliśmy się nawet po łóżkach! W te bety! No... bardzo śmieszne! Hahaahaaa... :))) Śmieszne wtedy, dla nas. Jednak naganne zachowanie to było. Bo właśnie przez takich... te sznury i szyby w skansenach. Ech... biję się w piersi, ze skruchą. Pstro w głowie człowiek miał. I ja... prymuska, w tym brałam udział :( Straciłam coś w Waszych oczach?
Pozdrawiam Anię :)
Ata... Ciebie też :)
No dzięki Jolcia :/ Teraz już wiemy dokąd skargi pisać... ;)
UsuńA propos skarg i wniosków.....
Przy kasach w skansenie wisi kartka o takiej treści (w przybliżeniu): "Informujemy że właścicielem drogi dojazdowej do skansenu jest Urząd Gminy Sierpc. Wszelkie skargi należy kierować do Wydziału Inwestycji i Realizacji, tel.: xx xxx xx xx" Dotyczy drogi na której w samochodzie można sobie urwać WSZYSTKO. Nawet to co nigdy oberwane być nie planowało.
Jolcia! Ty rozrabiako Ty! :-D
UsuńNie straciłaś - A przynajmniej w moich oczach. Wreszcie jakaś delikatna smużka niepoprawności w idealnie zorganizowanej i genialnie działającej Kobiecie!
HA! Czyli Jolcia też miewa/miewała chwile słabości i niesubordynacji! ;-DD
Ania - nie widziałam tej kartki. Na której kasie ona wisi? Bo ja wjechałam na parking od strony Sierpca, nie od Bydgoszczy.
UsuńA to tam są dwa dojazdy???? No ... my zawsze od Sierpca dojeżdżaliśmy ....
UsuńSą dwa wejścia, to i parkingi zapewne też :-D. Ta uliczka w dół do skansenu faktycznie mało miła ;-)
UsuńAle ja parkowałam na górze - tam gdzie autokary, tak jakby "nad" krajową dziesiątką i było ok.
Mieliśmy pasiekę- 8 uli- plastry- pycha:) Sama ścinałam wosk z plastrów i odwirowywałam miód. Miodobranie było zawsze świętem:)Szkoda, że nie mogłyście wejść do wnętrza. Dziwne:(
OdpowiedzUsuńJaskółko - mniam! Fajnie miałaś! No i wiesz, o czym piszę (z apetytem) :-))
UsuńFajną wycieczkę sobie zrobiłyście :). Też lubię skanseny :). Najbardziej zaskoczyła mnie ta firanka z papieru - pierwszy raz coś takiego widzę i bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńFrasiu - dla mnie to też było zaskoczenie. Nie spotkałam się z tym wcześniej. To jak? Zrobisz sobie jakąś zgrabną zazdrostkę? :-D
UsuńJak Cię znam, to byłaby śliczna :-)
Tymi szybami to oni chyba chronią wyposażenie przed wszędobylskimi wandalami a tych ci u nas dostatek . Super wycieczka. Fajnie ze można się z maselnica czy maglem zmierzyć o praniu nie wspomnę .
OdpowiedzUsuńW moim regionie gwarowo mówi się nazad ,ale u nas pisze się to razem ,a sam zad to jest to na czym się siedzi :D
3nereida - ano pewnie tak. Ale zwykle są tylko takie sznury, żeby głębiej nie wchodzić i to wystarcza. Tym bardziej, że w każdej chałupie stoi ktoś w stroju regionalnym i nie tylko udziela informacji, ale też i pilnuje :-)
UsuńWiem, że nazad powinno się (gwarowo) pisać razem, ale ja celowo oddzieliłam oba wyrazy ;)
Wróciłam nazad, na zad (własny, przed komputer w celu opisania wycieczki) :-D
My się na miodobranie wybieramy co roku - w tym roku 39st. młodego nas przyblokowało - może za rok się uda:)
OdpowiedzUsuńYenulko - oby! Czego Wam życzę! Tak jak i młodemu, żeby w końcu wyzdrowiał! Biedaczyna :-(
UsuńPapierowe firanki imponujące! Ile to trzeba mieć cierpliwości i wzrok dobry...szczerze podziwiam :)
OdpowiedzUsuńFajną wycieczkę miałyście, takiego miodku czy masełka to bym chętnie spróbowała :)
Klaudia - dobra, dobra! Ty byś dała radę z tymi firankami! ;-))
UsuńTakie papierowe firany i serwetki robiliśmy w szkole na ZTP (czy teraz jeszcze jest w szkołach coś takiego???). Z tego co pamiętam nie było to trudne, trzeba było tylko mieć w miarę małe nożyczki i sprytnie składać papier w w kwadraciki. A jak się nie udało - to zmarnowanego materiału nie było bardzo szkoda ;).
OdpowiedzUsuńSerwetki-wycinanki robiliśmy z kolorowych papierów, wychodziły całkiem fajnie.
Natomiast co do szyb - niestety ten trend się rozwija, albo szyby, albo zwyczajny sznurek i pani krzycząca przy próbie zbliżenia się do czegokolwiek. Bez sensu, bo to trochę tak jakby tylko oglądać zdjęcia, nic "macnąć" nie można.
Przy-okazji - ZPT już od lat nie ma w szkołach :/
Usuń"Serwetki" wycinałam kiedyś dawno temu dla własnej przyjemności :-D O firankach nawet nie pomyślałam.
Szkło w skansenie mnie zdumiewa, ale sznurki jestem w stanie zrozumieć - gawiedź jest w stanie rozkraść wszystko! Ot tak - sztuka dla sztuki...
Cudny ten skansen, nie ? Byłam tam 3 tygodnie temu i się zakochałam, mimo szyb ;-) W Maurzycach też się nie wchodzi do chałup - tylko tam, gdzie Panie pokazują wycinanki i kwiaty papierowe, można wejść. Ot, tak się obawiamy o nasze dobra, choć może to nasza, zwiedzających, kultura, powoduje te obostrzenia.
OdpowiedzUsuńSylwka - skansen spoko. Ale bardziej lubię Maurzyce i Kluki. W Maurzycach szwendałyśmy się po wszystkich chałupach, bez granic i oporów. Ale może dlatego, że były Europejskie Dni Dziedzictwa i wszystko było otwarte dla zwiedzających.
UsuńJa byłam w taki normalny dzień, nie imprezowy, bo byłyśmy umówione z Paniami na naukę wycinanki i na kwaity z bibuły i wtedy dostęp do chałup był ograniczony sznurami. Kluki pamiętam jak przez mgłę.
UsuńSylwka - no to tak tam pewnie jest. Wtedy z nikim nikt się nie umawiał, tylko można było korzystać do woli i do upojenia ze wszystkich dobrodziejstw skansenu :-)
UsuńKluki powtórz sobie koniecznie! Zwłaszcza jak będzie kopanie torfu. Super!
Będę musiała, tym bardziej, że pisałam o tym skansenie w swojej pracy dyplomowej na zakończenie studium wieki temu ;-)
UsuńHyhyhy! :-DDD No to wypadałoby :-DDD
UsuńA widzisz! Człowiek przez całe życie doświadcza nowego- mam na myśli plaster miodu! Ja jeszcze czegoś takiego nie jadłam! Fajna wycieczka! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDanusiu - to za rok musicie koniecznie się tam wybrać. Myślę, że i Moni by się podobało podbieranie i pałaszowanie miodu :-)
Usuńaaaa... a w Sanoku w skansenie byłyście? Ja właśnie Sanok wspominam najprzyjemniej. Byliśmy ostatnią grupą Pana przewodnika tego dnia. Oprowadził nas nawet po chałupach które są pomieszczeniami technicznymi i w remontach. Skansen jest the best of the best!
OdpowiedzUsuńW Sanoku nie byłam w ogóle. Trochę daleko... W jeden dzień nie obrócę :-D
UsuńI w Sanoku właśnie też nie można dotykać, tam tylko za sznurkiem
OdpowiedzUsuńW Sierpeckim skansenie kręcili Pana Tadeusza, nie pamiętam tylko które ceny
OdpowiedzUsuń