czwartek, 15 sierpnia 2013

Wredne prawa fizyki i optyki

Ponieważ jestem kobietą zapracowaną i cały dom spoczywa na mojej głowie...


... nie zawsze mam czas na zabawy...

Ale wczoraj jakoś udało mi się wyrwać z rutyny codzienności i pojechać z moimi córzydłami na Farmę Iluzji.

Na "dzień dobry" powitał nas kran z wodą znikąd... (?).



Wiecie jak to działa?
Nie?
Bo ja wiem.
A kto się chce przekonać, musi pomyśleć, albo samemu się udać i "obwąchać" problem u podstaw :-D
Ja nie powiem! :D

Lewitujące piłeczki nie powinny sprawić nikomu problemu:




A zabawa przy nich jest niesamowita :-D




Gorzej jest z krzywym domkiem...
Weszłyśmy tam lekko i beztrosko - oj co tam! Podłoga pod górkę? No i co z tego!
Co to dla nas!
Po niecałej minucie wyturlałyśmy się na zewnątrz, bo nam mózgi i błędniki oszalały!
Ania zmieniła barwę na sino-białą, Chuda była bliska zejścia, a ja miałam kręćka w głowie jak po dobrej imprezce!
Ale my zawzięte jesteśmy i wróciłyśmy po chwili!
Bo złość nas ogarnęła, że taki zwykły koślawiec nas chciał pokonać!

Ale w tym domu nie jest normalnie...
Tzn. meble niby są, ale jakoś tak pochyło, chociaż prosto/krzywo stoją:



Nawet stół do bilarda jest!


Kto zgadnie, w którą stronę toczy się bila na zdjęciu?
No?
Na logikę?
 Do Ani, czy od Ani? :-P
Otóż OD Ani! Pod górkę!
 Dlaczego?
Odsyłam do pierwszego zdjęcia ;-D

Kto ma krzywicę? Ania, Asia, czy schodki?



A czemu Asia ścianę podpiera? I czy ta ściana prosta jest, czy wręcz przeciwnie?? :-D



I czy my "wsystkie cy" som ksssyyywe??? :-D

Zgłupieć można do cna!
Dla równowagi psychiczno-zdrowotnej poszyłyśmy na Zieloną Ścieżkę Zdrowia.
Oj nie było łatwo!
Ale dałyśmy radę. Nooo... Prawie ;-)
Przeszłam po równoważni na sprężynach:

                                                 

Chuda też:

Ania... No cóż... Nie zrobi się z naukowca sportowca! ;-)

Inna równoważnia - taka bardziej ruchoma - to dla mnie  bułka z masełkiem ;-)
                                                   

Natomiast zabaw w kuli wodnej odmówiłam!
                                  
                                                     

                                                      
                                                      

Jako i skoków na trampolinie:
                                                    

Oraz zjazdów na czymś dziwnym:
                                              



Po szaleństwach człeki głodnieją.
Więc poszły coś zjeść.
Nic wymyślnego.
Ot, zwykłe głowizny serwowano:
                                                  

                                                        

                                                           


Jak tak sobie popaczałam na łebki moich córeczek kochanych, to zastanowiłam się przez chwilę, czy nie głupim pomysłem byłoby zostawienie głów na farmie, a zabranie do domu samych kadłubów...

Ciszej by było, mniej pyskato...

No ale się nie dało!

Chociaż powstała jeszcze jedna opcja, czyli dwie w jednej:
                                                   

Czy to Ania?
Czy Asia?
A może Asioań, albo Anioaś?
W każdym razie ich teoria o zamianie i podmianie szpitalnej po urodzeniu legła z hukiem w gruzach, bo naocznie się przekonały, że są do siebie baaardzo podobne.
I do osoby podającej się za ich matkę też :-D

Musiały to jakoś odreagować:
                                   

                                       



Co jeszcze?
Chuda zapragnęła być Syrenką...


No i jest. Ale taką niedorobioną!
Sugerowałam jej, żeby zdjęła bluzkę i biustonosz. Nie chciała!
Nawet argument: niech ludzie zobaczą, jak wyglądają z przodu najsłynniejsze plecy fejsbuka nie podziałał na nią ;-)
Nieśmiała jakaś, czy coś???

Nieważne!

Ważne, że miałyśmy wczoraj super dzień!
Wszystkiego nie dałam rady opisać, ani zilustrować.
Np. tunelu zapomnienia. Ot, po prostu: był tak sugestywny, że zapomniałyśmy zrobić w nim zdjęć ;-D

To był prawdziwy, wakacyjny luz. Od rana do wieczora :-)
I do tego z okropnie nielubianą przeze mnie wredną fizyką i optyką i ich prawami.
Jakoś dałam radę ;-DDD

29 komentarzy:

  1. Kurcze, dostałam przy tym domku oczopląsu. W sumie... też chcę takiej przygody!!!!!!!!:)
    Kochane jesteście, że potraficie razem tak świetnie się bawić.Bardzo to cenne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - wcale się nie dziwię, że też byś tak chciała ;-) Tam jest świetnie! A to, że się umiemy razem bawić da się łatwo wytłumaczyć: Ania jest dzieckiem, Asia tak pół na pół, a ja jestem zdziecinniała ;-D

      Usuń
  2. Byłam ,widziałam,przezyłam...Tylko w krzywym domku nie dałam rady....
    Buziaczki
    swietna fotorelacja....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aagaa - krzywy domek to faktycznie hardcore, ale trzeba go zdobyć sposobem - na dwa-trzy razy ;-)

      Usuń
  3. Od samego patrzenia na zdjęcia w głowie się kręci. Mogę tylko pozazdrościć.
    Pozdrawiam, Dana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dana - oj kręci się, kręci! A co dopiero po wejściu do środka :-D

      Usuń
  4. Najbardziej podobają mi się głowy na talerzach. Serdecznie pozdrawiam wesołą gromadkę. Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola - te głowy robią wrażenie, prawda? :-D

      Usuń
  5. Jeżu, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, znaczy się taki park rozrywki :). Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Audrey - do niedawna ja też nie wiedziałam. I to w sumie niedaleko ode mnie, bo raptem 92 km.

      Usuń
  6. mój młody trzy razy do tego domu wchodził, tak mu się spodobało:) mnie jedno zderzenie ze ścianą wystarczyło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yenulko - my też byłyśmy trzy razy w domku. Żal było nie skorzystać z takiej zabawy :-D

      Usuń
  7. Świetna przygoda. A ksywe to wy wsystkie cy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataboh - alez gdzie tam! Ksywe tylko na tym zdjęciu :-D

      Usuń
  8. Najlepszy jest ten dom na głowie, inne trochę przerażające!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utkane z pasji - ależ skąd! Ty tylko ILUZJA :-D

      Usuń
  9. świetne miejsce, szkoda, że tak daleko ode mnie, też bym sie rozerwałą naukowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irenko - no niestety - od Ciebie to kawał drogi :-(

      Usuń
  10. Bardzo fajnie to wygląda - mijałam w drodze do Kazimierza, więc wracając w poniedziałek niechybnie zajadę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - zajeżdżaj. Popatrzysz sobie - z zewnątrz :P
      W poniedziałki nieczynne...

      Usuń
  11. Uśmiałam się!
    Błędniki, mówisz, wariują? Ciekawe, czy ma na to wpływ skłonność do choroby morskiej - albo jej brak.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko - raczej nie, obie z Asią nie mamy tej przypadłości, a też nas trzepnęło. Ania niestety ma chorobę lokomocyjną, ale nie poczuła się gorzej niż my (chyba się nie dało :-D)

      Usuń
  12. ŁaŁ, niesamowity widok i niesamowite przeżycia. Też tak chcę, a moje dziewczyny jak to zobaczą, to padną z wrażenia.
    Czy dobrze zrozumiałam,że ta Farma Iluzji jest gdzieś w okolicy Kazimierza? Jeszcze wakacje się nie skończyły, może tak wybrać się i popatrzeć na te cuda fizyki?
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - Farma leży ok 70 km od Kazimierza. Jest usytuowana tak w połowie drogi między Warszawą a Lublinem.
      Zerknij zresztą na ich stronę, tam są dokładne dane adresowe.
      A pojechać warto! :-)

      Usuń
  13. Świetne. Fajna zabawa. Zazdroszcze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się ,że Ci się podobało!!! A do mnie miałaś już tylko 20 z groszami km:), szkoda,że byłam "wyjechana"! Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - myślałam o Was - tak blisko byłam... Ale nic nie pisałam, bo wiedziałam, że Was nie ma ;-)

      Usuń
  15. ale miałyście fajny wypad :)
    super !!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)