czwartek, 16 kwietnia 2009

Bibliotekarza życie nudne (?)

Jak jest postrzegany bibliotekarz, a właściwie bibliotekarka? W świadomości większej części społeczeństwa to osoba nudna, spokojna, ubrana w szare szatki, w cichobiegach z konwencjonalnym koczkiem na głowie. Mówi ściszonym głosem, żeby nie zakłócić spokoju płynącego z regałów wypełnionych mądrymi myślami innych ludzi. W pracy głównie zajmuje się czytaniem książek i od czasu do czasu wyrywa sobie jakieś spod serca, żeby je pożyczyć profanom (czytaj - czytelnikom).
No cóż... Nie miejsce to i czas, żeby burzyć stereotypy większości (zaznaczam, że nie całej!) ludzkiej populacji. I nie będę się rozwodzić nad całością mojej pracy. Ograniczę się raczej do opisania Wam trzech przykładowych historyjek, które "rozświetlają" moją szarą egzystencję nauczyciela-bibliotekarza. A zdarzeń tego typu mam na koncie sporo. Te, z którymi chcę Was dziś zapoznać są najbardziej chyba charakterystyczne.

Opowieść pierwsza typu

SOFT

Pewnego dnia wchodzi do mojej biblioteki trzech dresów ABSów (Absolutny Brak Szyi).
Stają przed moim biurkiem z dość ponurymi minami. Głos zabrał ich przywódca i oznajmia:
-Dziady trzy.
-Widzę. A co chcecie?
Chwila konsternacji z obu stron (moja szybka myśl - Jessssu! Opony mi przebiją!! ) A potem radosny rechot trzech dżentelmenów
-Hehehehehehehe! "Dziady" część trzecią Mickiewicza poprosimy.


Opowieść druga typu

HARD

Spokojny poranek. Kawka jeszcze nie wypita rozsiewa przyjemny aromat . Wchodzi młodzian z klasy pierwszej.
-Dzień dobry. Chciałbym coś o Mikołaju Koperniku.
-Dzień dobry. Czy potrzebujesz czegoś do szczegółowego opracowania na referat, czy do krótkiej notatki w zeszycie?
-Raczej mało, do zeszytu.
-Ok. W takim razie - w szafie masz czterotomową encyklopedię. Wyjmij sobie i idź do czytelni. Jak skończysz, odłóż ją na biurko.
-Dobrze. Dziękuję - powiedziało dziecko płci męskiej.
Stanął przed szafą, podumał chwilę. Wyjął wolumin i poszedł do czytelni. Po krótkiej chwili wyszedł i oznajmił:
-Niestety - nic tu nie ma...
-Jak to??? O Koperniku??
-No tak...
Tknięta dziwnym przeczuciem zapytałam:
-A jak szukałeś? Pod jakim hasłem?
-No jak to pod jakim? Mikołaj!


Opowieść trzecia typu

HARD CORE

Piękny dzień sprzed kilku lat. Wtedy były jeszcze licea czteroletnie. Wchodzi dziewczę. Nie. Nie dziewczę... Jutrzenka, cudeńko, sama doskonałość, kwintesencja kobiecej urody we wczesnym rozkwicie. Włosy w lekkim skręcie, naturalny blond. Błękitne, niewinne oczęta ocienione nieprzyzwoicie długimi, czarnymi rzęsami. Delikatny uśmiech na malinowych wargach. Figurka niczym laleczka z saskiej porcelany. Jednym słowem - cudo stworzone przez matkę naturę. Stanęło to bóstwo przed moim biurkiem i z olśniewającym uśmiechem oznajmiło delikatnym głosem:
-Chciałam wypożyczyć książkę.
-Och! To dobrze trafiłaś! A jaką?
-Lekturę do klasy czwartej.
Czekam cierpliwie przez kilka-kilkanaście sekund na bliższe szczegóły. Nic... Cisza.... Więc ośmieliłam się zapytać:
-A jaką?
-A nie wiem... Do czwartej klasy.
Zaczęłam drążyć temat:
-Wiesz - tych lektur jest dość sporo, więc trudno będzie mi się wstrzelić w odpowiednią. Może pamiętasz autora (tak z grubej rury walnęłam).
-Hmmmm... - dziewczątko popadło w zamyślenie jednocześnie wodząc cokolwiek zdumionym wzrokiem po półkach od góry do dołu wypełnionych książkami. Nagle rozpromieniła się i oznajmiła:
-Już wiem! Przypomniałam sobie!
-Tak? - zapytałam z nadzieją.
-Adam Sienkiewicz!
Hyyyyy... Przez chwilę nie miałam pojęcia jak JA się nazywam... Ale po chwili górę wziął "profesjonalizm" i spokojnie oznajmiłam:
-Wiesz - był taki Adam, ale Mickiewicz, a Sienkiewicz to miał na imię Henryk. Dwa w jednym to nie oni.
-Taaak? Możliwe - zgodziła się piękność
-To może tytuł pamiętasz?
-Pomyślę...
Trochę to trwało, aż w końcu usłyszałam:
-Już wiem! PRZEDŚPIEW!!

Czy muszę wyjaśniać, że było to "Przedwiośnie" Stefana Żeromskiego?

12 komentarzy:

  1. No to jest boskie!
    A ja się zastanawiałam dlaczego moja córka nie lubi książek ( odpowiedź: za dużo ich). Teraz wiem, że to pokolenie TAK MA.
    Straszne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpis przeczytałam najpierw cicho ale po mojej reakcji (nagły atak rechotu) rodzina zażądała czytania komisyjnego. Wesolutko nam teraz, ale jako osoby (wszystkie) zakochane w literaturze nie możemy sobie wyobrazić, że takie sytuacje mogą naprawdę mieć miejsce!!!!
    Niżej podpisana
    Menadżer Ogniska Domowego

    OdpowiedzUsuń
  3. Vardamir - moje faceciki - i starszy i młodszy uwielbiają czytać (młodszemu "czyta się"). Jako pozytywnie nastrajający przykład podam, że starszy w wieku lat 11 miał za sobą lekturę wszystkich książek Tolkiena a drugim ulubionym autorem progenitury jest Pratcheet. :0
    (ma to po mamusi)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też twierdzę, że jednostkowe przypadki nie świadczą o całości naszej młodzieży. Moje obie panny uwielbiają czytać. Chociaż to źle powiedziane: one nie czytają - one połykają książki ŻYWCEM!! :-D
    Vardamir - nie załamuj się! Może Twoja córka nie trafiła jeszcze na książkę, która nosi w sobie "wirusa czytelniczego" :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Vardamir!! O matko! :-D Teraz do mnie dotarło, że Ty to Ty!! Hihihi! Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało! Tak mi się znajoma wydawałaś na fotce w avatarze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, znam to z autopsji, też pracuje w bibliotece, tyle, że publicznej.
    Nie wiem dlaczego, szczególnie młodziez gimnazjalna ma skłonności do przekręcania tytułów. a o autorach nie wspomnę, karą jest samodzielne wyszukanie książki na półce (wg autorów stoją)
    Ale życie bibliotekarza jest przez to urozmaicone i ciekawe.
    Pozdrawiam Irena (irenkaS z multiply)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może dziewczę z wyższej półki było i chciało "Przedśpiew" Leopolda Staffa? :))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hard Core - to rzeczywiście hardcore:)

    Jak chodziłam do podstawówki i pani kazała nam przeczytać II część "Dziadów", to kolega się pomylił i zaczął czytać "Chłopów" :) Narzekał, że taką długą lekturę nam zadali, a my się dziwiliśmy - no jak to, przecież to króciutki utworek... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ABS mnie wymiótł,a co do "Hard Cora", bywa i miejmy nadzieję, że spotkać ich można rzadko....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hard cory" są i będą. Ale przynajmniej dzięki nim nie jet nudno ;-D

      Usuń
  10. Jak ty to robisz, że przy każdym Twoim nicku w komentarzach, widnieje inne zdjęcie? Czytając posta cieszyłam się, że odgadłam Twój zawód, ale zastanawiałam się, w szkole jakiego typu pracujesz. Na multiplay poznałaś bibliotekarkę "Irenkę" na http://paniodbiblioteki.blogspot.com/poznasz imienniczkę swojej starszej latorośli. Jeżeli zechcesz tam zajrzeć, myślę, że nie będziesz żałowała. To miedzy innymi ze względu na autorkę poleconego bloga, goszczę u Ciebie, bo "Pani od biblioteki" jest wielką miłośniczką patchworków i zamierzałam po przeczytaniu Twojego bloga, zostawić u niej, namiar na Ciebie. A może wcześniej przedstawisz się sama, bo mnie czytanie(1 rok w jeden dzień)trochę zajmie czasu, chociaż jako rencistka mam go pod dostatkiem. Do miłego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - dziękuję za namiary na blog koleżanki po fachu :-) Zerknę do niej w wolnej chwili :-)

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)